modelarstwo z pasją
Start Artykuły Techniki modelarskie Wykonywanie washa na redukcyjnych modelach lotniczych
Wykonywanie washa na redukcyjnych modelach lotniczych Drukuj Email
Wpisany przez Robert Wójcik   

Patrząc na nasze hobby trochę „z boku” zauważyć można pewną sezonowość, czy też modę dotykającą modelarskie warsztaty. Jedną z popularniejszych technik, o której dziś mówi się dużo, a która jeszcze kilka lat temu nie wzbudzała wielkich emocji, jest niewątpliwie wykonywanie washa. Istota i opis samej techniki są przedmiotem innego opracowania, ja w swoim artykule postaram się opisać, jak wykonuję wash na swoich modelach (samolotów z okresu II Wojny Światowej w skali 1:72).

Kilku słów wymaga mimo wszystko używana przeze mnie „zachodnia” nazwa tej techniki. Choć absolutnie nie jestem zwolennikiem amerykanizacji „na siłę”, to jednak są zwroty i słowa, które przyjęły się do tego stopnia i są na tyle jednoznaczne, że szukanie ich rodzimych zamienników to trochę sztuka dla sztuki.

Przygotowując ten artykuł uświadomiłem sobie, jak trudno pisać o czymś, co człowiek uważa już za jeden z obowiązkowych etapów pracy nad modelem i robi już lekko odruchowo… Wash ma dla mnie w zasadzie jeden główny cel. Jego zadaniem jest wzmocnienie występujących na modelu kontrastów, oszukanie oka przez sztuczne zaciemnienie miejsc, na które pada cień w prawdziwym samolocie, a nie wyeksponowanych na małym modelu, który z reguły oświetlany jest bardziej równomiernie. W przypadku samolotu sprowadza się to przede wszystkim do washowania różnych wnęk - kokpitu, komór podwozia etc. oraz zapuszczania linii podziałowych. Przy okazji washa wykonuję na modelu również ślady zabrudzeń, wycieków, niemniej to może być przez purystów uznane już za kolejną technikę. Inna sprawa, że nie uważam, iż takie rozgraniczanie dość naturalnych i powiązanych ze sobą czynności jest konieczne…

Wash można wykonać w zasadzie wszystkim, jeśli przyjmie się założenie, iż wash to po prostu mocno rozcieńczona farba. Należy sobie jednak uświadomić, że ta dowolność ma swoją cenę, w zależności od rodzaju użytych farb i rozcieńczalników, uzyskane efekty, jak i sama wygoda aplikacji mogą różnić się dość drastycznie. O ryzyku zniszczenia powierzchni lakierniczej modelu przez bardziej agresywną chemię nie wspominam. Nie podaję również dokładnych proporcji między farbą a rozcieńczalnikiem, które bez problemu można uchwycić empirycznie. Mieszanka musi być po prostu bardzo rzadka, aby bez problemu sama wnikała w interesujące nas zagłębienia. Powierzchnia, na którą nakładany jest wash powinna być gładka, aby jego nadmiar dawał się ścierać. Stąd popularne jest pokrywanie modelu błyszczącym lakierem bezbarwnym. Sam stosuję sporadycznie Sidolux, najczęściej sięgam jednak po akrylowe lakiery Testors i Gunze. Washuję już po nałożeniu i zabezpieczeniu kalkomanii. Odrębna kwestia to kolory używane do washa. Choć sporo zależy od indywidualnych preferencji, bo ja na przykład lubię modele bardzo kontrastowe, to jednak można podać kilka prawd ogólnych. Kolorem, którego używam najczęściej do washa jest czarny. Uważam, iż świetnie sprawdza się on w większości przypadków.

Czarny wash olejny na czerwono białym spodzie samolotu Focke Wulf 190 D-9. Powierzchnia jest kontrastowa, ale efekt nie jest przesadzony.

Jeśli jednak model jest bardzo jasny, warto zastanowić się nad kolorem szarym. Dla kolorów, jak: żółty, pomarańczowy, czerwony itd. można używać brązów. Bardzo ciemnym brązem washuję też czasami kokpity. Można też iść na całość i każdy z kolorów modelu zapuszczać jego ciemniejszym odcieniem. Również dla koloru czarnego użyć wypada odcieni brązów, czy szarości.

„Trudny” pomarańczowy kolor łatwo zdominować intensywnym washem. Tutaj efekt jest bardzo delikatny, wykonany olejną farbą siena palona.

Stosuję w zasadzie dwa rodzaje washa, każdy z nich postaram się krótko opisać i wspomóc zdjęciami. Przez długi czas wykonywałem wash stosując farbę plakatową rozcieńczoną zwykłą wodą. Choć rzadziej, to używam tej techniki do dziś. Washe przygotowane na bazie farb rozcieńczanych wodą są chyba najprostsze z całej ich gamy, mają wiele zalet, ale niestety nie do wszystkiego się  nadają. Do zalet plakatówki należą niewątpliwie: łatwa dostępność, szybki czas schnięcia, proste rozcieńczanie, obojętny wpływ na zdrowie, brak zapachu, łatwość nakładania, brak reakcji z innymi farbami na modelu i możliwość bezproblemowego usunięcia farby w razie niepowodzenia.

Przykład washa wykonanego czarną farbą plakatową na spodzie samolotu Hawker Typhoon.

Są i dwa poważne problemy. Pierwszy, który można niwelować dolewając do mikstury kroplę płynu do mycia naczyń, wynika z napięcia powierzchniowego wody, co owocuje tendencją do zbierania się washa w krople. Jeśli zapuszczamy jedynie linie podziałowe, nie stanowi to wielkiego problemu, jednak w przypadku brudzenia komór podwozia, czy kokpitów zdarza się, iż farba nie wlewa się w szczeliny tak, jak sobie tego życzymy. Druga wada to nietrwałość takiego washa. Choć fakt, iż nieudaną operację washowania można usunąć bez żadnej szkody dla modelu jest atutem, to jednak również udany wash bardzo łatwo zniszczyć, zetrzeć. Dlatego konieczne jest jego zabezpieczenie lakierem bezbarwnym nanoszonym aerografem. Nanoszenie warstwy zabezpieczającej pędzelkiem może skończyć się powstaniem fatalnych zacieków, gdyż lakier będzie rozpuszczał znajdującą się w liniach plakatówkę. Jeśli zapuszczam linie podziałowe, używam dość gęstej mieszanki, staram się jednak, aby wash wnikał dokładnie tam, gdzie jego miejsce (teoretycznie wash nie powinien się rozlewać). Nanoszę go cienkim pędzelkiem, robiąc kroplę w jednym miejscu tak, aby farba sama rozlała się wzdłuż linii. Po chwili na przeschnięcie, usuwam ewentualny nadmiar papierowym ręcznikiem i patyczkami do uszu, suchymi lub zwilżonymi alkoholem.

Dobre washowanie farbą plakatową elementów kokpitu to zadanie lekko irytujące, ale możliwe. Tutaj fototrawiony fotel samolotu P-40 potraktowany bardzo ciemnym brązem. Niestety niewielkie rozmiary elementu zaowocowały niezbyt dobrą fotografią.

Model trzymam w rękawiczce, aby pot rąk nie rozmazywał farby. Wash tego typu ma jednak dość słabą przyczepność, zdarza się, robiąc jeden fragment modelu, wytrzeć farbę w innym miejscu i operację trzeba powtarzać. Nie jest w związku z tym dobrym pomysłem washować w ten sposób bardzo płytkie linie podziałowe. Farbę ścieram tak, aby pozostawała ona w samych liniach, ewentualne zacieki wykonuję przy drugim podejściu. Jeśli chodzi o washowanie innych elementów modelu – przebiega ono w zasadzie analogicznie, używam jednak o wiele rzadszej mieszanki.

Od jakiegoś czasu stosuję wash na bazie farb olejnych artystycznych i muszę powiedzieć, że jego efekty są wielce zadowalające. Duże znaczenie ma tutaj odpowiedni dobór składników. Polecam oleje z górnej półki sklepu dla plastyków, lub pojawiające się ostatnio produkty firmy MIG. Co się tyczy rozcieńczalników, używam najczęściej produktu firmy WAMOD, który sprawdza się dość dobrze w przypadku tych prostych operacji. Uczulam jednak, iż jako najlepsze wymieniane są znów produkty firmy MIG, lub markowe wyroby przeznaczone dla artystów, jak terpentyny i White Spirit.

Góra samolotu w odcieniu szarości to idealna baza dla czarnego washa. Użyta farba olejna sprawdza się świetnie, pozwalając łatwo uzyskać dodatkowe efekty.

Cała procedura washowania jest w zasadzie analogiczna do tej opisanej wcześniej z tą różnicą, iż nadmiar farby ścierać należy jeśli nie na sucho, to dedykowanymi jej rozcieńczalnikami. Przewaga tego washa widoczna jest w tym, jak farba przyjmuje powierzchnię, pięknie rozlewając się po wszystkich zakamarkach.

Także szaro niebieski kolor spodu został potraktowany kolorem czarnym olejnym. Efekt jest intensywny, ale bardzo mi się podoba. Nanoszenie dodatkowych kropel farby na różne miejsca powierzchni, a następnie jej rozcieranie suchym papierowym ręcznikiem pozwala na uzyskanie na modelu zacieków.

To, co może przeszkadzać, to niewątpliwie zapach rozcieńczalników i długi czas schnięcia, najlepiej zostawić model w spokoju na kilka dni. Istnieje również ryzyko pogryzienia się washa z lakierami nałożonymi na model. Warstwą stykającą się bezpośrednio z washem musi być bezwzględnie lakier akrylowy. Lepsza przyczepność farb minimalizuje ryzyko wymycia, czy starcia washa, oraz znacznie ułatwia nanoszenie efektów specjalnych, zacieków itd. Kolory, które powinny się znaleźć w naszym warsztacie, to przede wszystkim czerń, szary lub biel i świetny brąz Van Dyck.

Dwa odcienie zieleni potraktowane zostały kolorem czarnym olejnym. Zacieki wykonałem we wcześniej opisywany sposób.

Wprawdzie nie od dziś wiadomo, że ilu modelarzy tyle technik, i że każdy ma swoje sprawdzone sposoby odwzorowywania na modelu różnych efektów, jak i swoje przekonania na temat słuszności stosowania tych, czy innych metod w ogóle. Niemniej mam nadzieję, iż w tej przydługiej lekturze, niestrudzeni Czytelnicy znajdą coś dla siebie.