P.11c "łamana trójka" (62-W) n/b 3 Drukuj
Wpisany przez Jerzy Skakun   

Zawsze chciałem zbudować PZL P.11c, samolot o unikalnej konstrukcji i wyglądzie. Zakupiłem model Mirage'a, jednakże ile razy zaglądałem do pudełka, odstraszało mnie swoją zawartością - marne tworzywo, źle odlane, nieszczególne detale. Kiedy zostałem zaproszony do konkursu ucieszyłem się, że zmobilizuje mnie on do wysiłku i budowy tego interesującego samolotu. Lubię budować modele o interesujących kamuflażach, więc praktycznie od razu zdecydowałem się na tajemniczą jedenastkę w łamanym na wzór niemiecki malowaniu.

Według najnowszych badań samolot ten pochodził z Instytutu Techniki Lotniczej, gdzie prawdopodobnie testowano na nim metody ukrywania samolotu na ziemi.

Dodatkową trudnością w budowie modelu tego konkretnego samolotu były znaczne uszkodzenia skrzydeł, statecznika oraz kadłuba w miarę dobrze udokumentowane na fotografiach. Postanowiłem też, by mój model stał na małej winietce, która podkreśliłaby dramatyczny charakter rozbitego samolotu.

Jedenastka, na którą się decyduję:

zdjęcie A.J.Press

Więcej zdjęć można zobaczyć w wątku dyskusyjnym, a dodatkowo zapoznać się z domniemaną historią egzemplarza.

Model jaki wykorzystam to: PZL P.11c w/bombs, numer katalogowy: 48102, prawdopodobnie będę się posiłkował też drugim egzemplarzem. Planuję wykorzystać również zestaw dodatkowy Parta, numer katalogowy: S48105.

Zasadniczo chciałbym oddać nastrój widoczny na fotkach, w tym celu planuje poniszczyć nieco poszycie - zamierzam skoncentrować się na odwzorowaniu uszkodzeń powierzchni i malowaniu (czyli tym, co mnie najbardziej w modelarstwie kręci).

Po raz pierwszy będę musiał zmierzyć się z otwieraniem niektórych paneli, jak również po raz pierwszy chciałbym wykonać minipodstawkę.

Tyle opowieści czas zabrać się za budowę...


Doszedłem do wniosku, że przy okazji budowy tego rozwalonego 11c w ramach konkursu, zbuduję sobie drugiego prosto z pudełka, który będzie trochę w lepszym stanie (już poza konkursem i bez relacji z budowy). Okazało się, że drugi jest z zupełnie innego plastiku, ciemniejszej barwy, miększego, ma też większą ilość nadlewek. W obu zestawach mam wygięty drążek.

Zainspirowany metodą Krystiana przy Karasiu postanowiłem od razu wyciąć większość elementów z ramek.

Powoli ale do przodu, blaszki na swoich miejscach.

Może niezbyt oryginalne, ale zaprezentuje Wam metodę jaką wykonałem zespół dźwigni:

Cienki drucik wbiłem w kulkę z patafixa i kolejno nawlekałem dźwignie, pomiędzy smarując odrobiną pasty Koki.

Następnie w ruch poszła lutownica dremela. Po obcięciu końcówek drucika dokleiłem ostatni element zespołu na klej kropelka.

Oba podzespoły doklejone do elementu bazowego.

KM'y z grubsza robione metodą Grzegorza Stróżka, z tą różnicą, że po pierwszej próbie odpuściłem sobie wycinanie i nawlekanie pierścieni z igieł 0,9, w zamian skręciłem je z paseczka folii aluminiowej z opakowania.

Zacząłem pracę na kadłubem: poprawione linie podziału ponitowany, podziurawiony.

Przyklejam teraz podłużnice i wręgi, mam z tym niejaki problem, robię to po raz pierwszy i męczę się z określeniem gdzie co ma być...

W międzyczasie podszedłem do tematu skrzydeł i rowkowania, pokazałem szwagrowi, który para się budową maszyn ustrojstwo jakie zmajstrował Potez i zaproponował mi coś takiego - gwintownik przyklejony do cienkiego klucza imbusowego.

Proponował mi też, że mogę kupić sobie "szablon-grzebień do gwintów" ale to był wydatek rzędu 30zł + przesyłka więc sobie odpuściłem.

Fragment po rowkowanego skrzydła z wyżłobionymi/uszkodzonymi fragmentami.

W kadłubie za-imitowane podłużnice i poprzecznice, dodane obszycie krawędzi kokpitu z masy Magic Sculpt .

Elementy kokpitu - detale z pręcików, wyciągniętych ramek, plastikowych płytek...

Skrzynki amunicyjne w trakcie realizacji, mam z nimi niejaki problem, mają bardzo skomplikowaną geometrię, a nie mam sensownego rysunku, który by pokazywał ten element. Sam rozrysowywałem sobie na podstawie zdjęć, mniej więcej jak to wygląda, ale nie jestem z tego do końca zadowolony.
Robię je w ten sposób, że z płytki 0,25 wycinam boczne powierzchnie, nacinam krawędzie gięcia, a od środka wypełniam masą Magic Sculpt.

Środek z grubsza poskładany w całość.

Mieści się na styk, tam gdzie dolna krawędź kratownicy opiera się o poszycie, jest ono pocienione do granic możliwości. Na sucho udało mi się też włożyć karabiny po zamknięciu kadłuba, mam nadzieję, że finalnie też mi się to uda.

Po kilku dniach dalszy etap pracy nad kadłubem:

Podoklejane drobiazgi, dorobiona imitacja zbiornika (do uformowanej blaszki parta dokleiłem plasterek 0,5 plastikowej płytki, uformowałem tuleję z płytki 0,25 i dociąłem ją do kształtu denka zbiornika, od środka dokleiłem wąski pasek polistyrenu dla wzmocnienia.)

Chłodnica ma wszystkie żeberka, ale nie jest tak jak sobie wymarzyłem, przekładki przeciąłem na pół i doklejałem na pastę Koki na zmianę z żeberkami do samego paska wspomagając się patafixem, wyglądało to na prawdę fajnie, niestety podczas lutowania rozgrzany patafix nie utrzymał żeberek we właściwej pozycji i całość diabli wzięli. Musiałem wszystko rozlutować, części oczyścić i tym razem złożyłem na superglue. Niestety podczas tych wszystkich operacji trochę się to wszystko zużyło...

Silnik, osłona itd złożone na sucho. Zdecydowałem się użyć silnika z zestawu, przy ustawieniu samalotu na nosie, nie bardzo go będzie widać.
Teraz wszystko przejrzę oczyszczę i czas na pierwsze malowanie - aluminium.


Płat położony na sucho. Zdjęcia ujawniły trochę miejsc do poprawek (niestety). Pracuję nad statecznikami, ciągle nie wiem jak rozwiązać problem pogiętego na maksa pionowego, coś będzie trzeba nakłamać.

Dla pionowego statecznika znalazłem rozwiązanie tworząc "blaszki dla ubogich":

Kształt wycięty z grubszej blaszki z opakowań, tekstura blachy odciśnięta palcami, patyczkami do uszu i co tam jeszcze było pod ręką.

Dorobiona płoza - druciki plus masa Magic Sculpt. Przymiarka wsporników płata, dolne zakończenia w Miragu wyglądają jak by projektanci po pijaku je zrobili do góry nogami, same wsporniki za krótkie. Zastanawiam się jak zrobić brakujące części wsporników, chyba spróbuję z Magic sculptu...

Podkład metaliczny zrobiony, teraz drobne poprawki doszlifowanie kółek, duperelki i pozostaje malowanie kolorów bazowych.

Skrzydła, kółka, silnik, osłona złożone na sucho (skrzydła leżą na taśmie maskującej więc nie ma poprawnej geometrii)

 

 

 

W ramach przerywnika zająłem się podstawką, jak już wspomniałem na początku relacji, są to moje pierwsze próby.

Na bazarze ze starociami kupiłem metalowy talerz za 10zł, trochę go podczyściłem, ale nie za bardzo, żeby nie był nówka-pewex. Metoda podejrzana u Piotra Ewpigi, najpierw nałożona plastelina. Piotrek podpowiadał, żeby przy nakładaniu trawy trochę ją podziubać, zastanawiałem się jak zaoszczędzić sobie pracy i wpadła mi w oko szczotka-zatyczka od środka do czyszczenia butów.

Z jej pomocą najpierw wstępnie podziubałem plastelinę, następnie trochę ją wygładziłem wełną stalową do szlifowania. I wyszło mi coś takiego.

Zastanawiałem się czy najpierw podmalować grunt a następnie wysiać trawkę, czy na odwrót, zrobiłem na boku test i wyszło, że jednak lepiej sobie to najpierw trochę podmalować.

Za pomocą najtańszego kleju z pędzelkiem posmarowałem plastelinę i zacząłem wysiewanie krótkiej trawki, delikatnie posypując "tak jak bym solił", nadmiar strzepałem...

Trawkę trochę poodciskałem moją szczoteczką do butów i dalej dosiewałem. Następnie gdzieniegdzie podokładałem dla urozmaicenia odrobinki wyższej trawy. Wyglądało to nieźle, ale wszystko było trochę sztuczne, więc pomazałem to troszkę różnymi odcieniami ziemi i szarości, podsypałem pigmentem Miga Russian Earth oraz prezentem od znajomych - pigmentami Couleurs de Provence (gadżet dla turystów dostępny na południu Francji).

Na razie wygląda to tak:

Jak na pierwszy raz chyba nie najgorzej. Troszkę pewnie to poprawię/dopasuję, dokończę malowanie i zaprezentuje gotowy model.

Więcej o malowaniu możesz przeczytać w galerii na portalu pwm.org.pl. Zachęcam również do przeglądnięcia dyskusji jaka się toczyła w chwili budowaniu modelu w konkursie.