Nie dawało mi to jednak spokoju, model mi się po prostu nie podobał. Rozważałem pozbycie się go i zrobienie od nowa, ale nie chciałoby mi się powtarzać tego samego do początku. Odzyskanie z niego wykonanych detali, połączenie z nowym zestawem skróciłoby może prace, ale w sumie było niewiele lepszą opcją. Całkowita zmiana malowania pociągała za sobą dewastację i ingerencję w kolor spodu, której chciałem uniknąć. Dzięki sympatycznemu koledze z tego forum, który zdecydował się odpowiedzieć na mój apel, uzyskałem mi kalkomanie z oryginalnego zestawu. Postanowiłem więc zaryzykować tylko przemalowanie zielonego koloru.
Z kartonu zrobiłem podstawkę w której na stałe zamocowałem model. Chodziło o to, żeby było za co chwycić, mocowanie było stabilne i przede wszystkim, żeby do minimum zmniejszyć ryzyko uszkodzenia anten, otwartej osłony kokpitu i innych detali.


Mając tak przygotowany model zamaskowałem powierzchnie, które miały pozostać niepomalowane.



Chciałem jak najmniej kalkomanii wymieniać i to się prawie udało, wymieniłem tylko „rybki” na stateczniku. Model był pokryty Gunze, który dobrze już wysechł, a zielony kamuflaż malowałem olejną farbą Model Master. Nieprawidłowo nałożoną zieloną farbę mogłem usunąć wykałaczką owiniętą watą i zanurzoną w white spirit. Tych „rybek” nie udało się zamaskować dokładnie (były zbyt cienkie), nie udało się też odpowiednio precyzyjnie usunąć farby, pomalowałem więc całe fragmenty i nakleiłem nowe kalkomanie.

Po wymianie koloru postępowałem normalnie, czyli nałożyłem lakier bezbarwny Gunze, wyszlifowałem powierzchnię i naniosłem ślady eksploatacji. Ostatecznie okazało się, że efekt jest zgodny z oczekiwaniami i uznałem, że warto było tę operację przeprowadzić. Łatwiej byłoby to zrobić na wcześniejszym etapie malowania i wykańczania modelu, sam nie wiem dlaczego wtedy się nie zatrzymałem, i nie wprowadziłem korekt w odpowiednim momencie.
















