No to "poteoryzowaliśmy".
Ale czas do roboty. Zabrałem się za skrzydła. Nie było zbyt przyjemnie. Rzeźba raczej klasyczna, tzn. odejmowanie materiału. Dodawania, czyli szpachli raczej niewiele. Podczas szlifowania zniknęło sześć "żeber". Aby je dorobić, przykleiłem półwałek polistyrenowy. Prawe górne już wstępnie oszlifowane, reszta czeka.
Nie podobała mi się tablica przyrządów. Poszła na złom, a ja na łatwiznę. Wykorzystałem japońską High Technology firmy Tamiya. Główny dashboard ze Spitfira (akurat tego nie będę w Spicie potrzebował) jak raz zmieścił się we właściwym miejscu. Że nie z tej bajki? Ale jak wygląda.
Na marginesie nie jest czarny czy szary, tylko z polerowanej stali. Więc odbija wszysto jak lustro. Burty i fotel też odbijają, choć do lustra im daleko i wyglądają przez to jak brudne. Fakt, że widać na nich każdy paproch i rysę. Poduszka na fotelu miała być brudna.
Będzie nowy drążek (teraz schnie), a tajemniecze urządzenie z lampkami nie przeszło weryfikacji (i poszło na złom).
Gdyby model miał kabinę zamknietą, to przez oszklenie nic nie byłoby widać, bo część przeźroczyta jest niewiele większa od głowy pilota.