Nie wiem czy do końca jestem taki skromny
Raczej jest to objaw obiektywizmu, biorącego się z porównania kalkomanii innych firm oraz moich dawniejszych "osiągnięć". Ale nie o tym chciałem... .
Jeśli chodzi o płytę to sprawa miała się tak:
Najsampierw porządnie zalakierowałem drewienko. Potem naciągnąłem na nie folię spożywczą, tak by płasko przylegała do podłoża. Na to wylałem "placek" gipsu szpachlowego. Po uformowaniu odpowiedniego kształtu, w miejscu przyszłej betonki położyłem i lekko przycinąłem arkusz grubego plastiku. W ten sposób miałem pewność, że będę miał płaskie poletko. Początkowo myślałem, żeby przygotować klocek z papierem ściernym, ale zrezygnowałem ze względu na obawy przed pylicą płuc moich i innych domowników (w tym kota). Pozostawiłem więc taką kompozycję do wyschnięcia. Dwa dni później ściągnąłem arkusz, zaszpachlowałem ubytki powstałe z bąbli powietrza i zacząłem rzeźbić. Krawędzie "betonowe" połupałem, śnieżne pozostawiłem obłe, bez zmian.
Ostatnim etapem było malowanie: akrylowe Vallejo podkolorowane pigmentami, potem różnicujące kolorystykę plamy, olejne cienie i przybrudzenia. To odnośnie betonki. Przed jej malowaniem, posadziłem sodowy śnieg
Dopełnieniem był plastelinowy bałwan, którego wpuściłem do woreczka z sodą, by trochę się z nią zintegrował.
Ot i cała historyja
Nie jestem przekonany czy jest ona w "dwóch słowach"...
Pozdrawiam