Witam,
Raczej ku przestrodze niż z chęci pochwalenia się prezentuję ostatni "nabytek" kolekcji "fińskiej" - DB-3f (Ił-4) w malowaniu 1 MTAP Lotnictwa Floty Bałtyckiej, Zatoka Fińska, lato 1942. Model nie przedstawia żadnej konkretnej (znanej mi z załogi) maszyny. Malowanie wykonane w oparciu o dostępne zdjęcia i schematy różnych maszyn z 1 MTAP Floty Bałtyckiej.
Rys historyczny1 MTAP to jedna z najbardziej zasłużonych jednostek lotniczych Floty Bałtyckiej. W walkach uczestniczyła od grudnia 1939 (Wojna Zimowa 1939-40) do zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Przez cały ten okres zachowała miano jednostki elitarnej, o tym że nie była to tylko przechwalania propagandowa świadczy częste angażowanie jednostki do realizacji najtrudniejszych (niestety często zaplanowanych i przeprowadzonych w zupełnie bezsensowny sposób) zadań. O szlaku bojowym 1 MTAB można dużo napisać, ja w tradycyjnym wstępniaku ograniczę się tylko do jednego, chyba najbardziej znanego zadania jakie wykonały załogi tego pułku – oczywiście mowa o pierwszym nalocie Sowietów na Berlin.
22 czerwca 1941 Niemcy rozpoczęły operację Barbarossa. Na całym froncie Sowieci ponosili klęskę za klęską. Morale praktycznie nie istniało, rozkazy z Moskwy często pozbawione były sensu i powodowały więcej szkód niż korzyści. W takiej sytuacji potrzebne było zrealizowanie błyskotliwej akcji, która mogła by być skutecznie wykorzystana propagandowo. Na taki pomysł w lipcu 1941 wpadł dowódca lotnictwa Floty Wojennej
S.F. Żawaronkow – nalot na Berlin! Po zweryfikowaniu technicznych i logistycznych możliwości przeprowadzenia takiej operacji (aż dziw bierze, że zostało to wykonane) Żawaronkow przedstawił swój pomysł głównodowodzącemu Floty Wojennej – komisarzowi
N. Kuźniecowowi. Następnie pomysł został przedstawiony Stalinowi. Do realizacji zadania wyznaczono dwie eskadry ze składu 1 MTAP (pierwotnie miała to być wspólna akcja lotników Floty Bałtyckiej i Czarnomorskiej).
30 lipca wytypowanych zostało 20 załóg i samolotów o jak najmniejszym zużyciu. Już 1 sierpnia lotnicy zaczęli przygotowania do misji. 4 sierpnia przyszedł rozkaz o przebazowaniu samolotów na lotnisko
Kagul na wyspie Saarema – tylko tej bazy możliwe było osiągnięcie Berlina i bezpieczny powrót. W tym locie samoloty przenosiły ładunek bomb na pierwszą misję, gdyż baza Kagul nie miała ich na stanie. Pierwszy nalot na Berlin wykonany został w nocy 7 sierpnia 1941, wyprawę 13 samolotów prowadził dowódca 1 MTAP
płk. J.N. Preobrażeński, który także jako pierwszy „zostawił” swój ładunek w Berlinie. Zaraz po zrzucie nadał słynny meldunek: „
Moje miejsce – Berlin, zadanie wykonane”. W pierwszym nalocie nad cel główny doleciało 6 samolotów, pozostałe zbombardowały cele zapasowe, wszystkie załogi szczęśliwie wróciły do bazy. Pierwszą nagrodę jaką otrzymali lotnicy była skrzynka z butelką koniaku i konserwami.
Do czasu wyeliminowania lotniska Kagul przez Niemców (co nastąpiło we wrześniu 1941) lotnicy 1 MTAP wraz z załogami wydzielonymi z Lotnictwa Dalekiego Zasięgu (
40 BAD i
200 BAD) wykonały 86 lotów w 10 misjach. Zrzucono 311 bomb o wadze 30 ton. Niestety w lotach utracono 9 załóg i 20 samolotów. Straty mogły by być mniejsze, gdyby loty planowali lotnicy pułku a nie „czynniki” z Moskwy. Stalin zażądał aby samoloty zabierały bomby 500 kg (dwie) lub jedną 1000 kg. Gdy adm. Kuźniecow próbował to wyperswadować do rozmowy wtrącił się pilot doświadczalny
W. Kokkinaki stwierdzając, że DB-3F (IŁ-4) na pewno potrafi taki ładunek dostarczyć nad Berlin. W wyniku tego do Żawaronkowa dotarł rozkaz „rekomendujący” stosowanie takiego ładunku.
Przed siódmym nalotem do bazy Kagul na I-16 przyleciał Kokkinaki udzielić odpowiedniego „instruktażu” załogom 1 MTAP. Weterani Wojny Zimowej i kilkutygodniowych walk z Niemcami w pogardzie i milczeniu wysłuchali wykładu, zakończonego przez prowadzącego bardzo budującym stwierdzeniem: „
nie zapominajcie, że to nie mój kaprys tylko żądanie rządu i ludu sowieckiego”. Zaraz po starcie do nalotu na Berlin dwie, objuczone 1000 kg bombami maszyny spadły na skraju lotniska – obie załogi zginęły. Kokkinaki unikając pozostałych załóg pospiesznie wsiadł do swojego samolotu i natychmiast odleciał...
Budowa modeluModel wykonałem w oparciu o zestaw ostatnio wypuszczony na rynek przez Zwiezdę. Powiem tak – dawno już nie sklejałem takiego gniota. Już w ramkach model nie prezentował się nazbyt dobrze, ale jego jakość sprawiała wrażenie nie specjalnie gorszej od zestawu VEB Plasykard / Revell. Na korzyść Zwezdy przemawiał bardziej rozsądny podział technologiczny modelu oraz lepszy materiał (zwłaszcza szkiełko). Niestety po rozpoczęciu bodowy z każdą chwilą robiło się coraz gorzej. Kadłub był tak zwichrowany i skrzywiony, że aby uzyskać kąt 90 stopni pomiędzy płaszczyzną skrzydła a statecznikiem pionowym musiałem z lewej strony pomiędzy kadłub a skrzydło wkleić 3 mm pasek plastiku – w przeciwnym wypadku „odchyłka” wynosiła by na oko jakieś 15 stopni…
Spasowanie wszystkich elementów skrzydła (centropłat, dwie sekcje silników i dwie końcówki) wymagało kilku arkuszy papieru ściernego, wiaderka szpachli oraz bogatego zestawu noży i zdzieraków (o tonie cierpliwości, samozaparcia i morzu przekleństw nawet nie wspominam). Po zamontowaniu stateczników okazało się, że część kadłubowa jest „chudsza” o jakiś 1 mm z każdej strony – więc znowu szpachla, szpachla, szpachla…
O dziwo nie było żadnych problemów z równym wklejeniem podwozia. Generalnie z wyniku pracy nie jestem zadowolony – już od dawna (kilku dobrych lat) nie byłem tak bliski wywalenia modelu na śmietnik. Pod koniec całkiem straciłem do niego chęć i zapał i kończyłem go po jak najmniejszej linii oporu co niestety przełożyło się na pewien „babol” merytoryczny, ale o tym sza (jak ktoś się połapie to niech da znać).
Model malowany aerografem (tak, dalej się wprawiam) lakierami akrylowymi Agamy. Wash zrobiony przy pomocy gotowych mikstur MIG’a (dark wash i neurtal wash). Okopcenia to pędzel i olej RAW UMBER van Gogha metodą ala’Spiton. Drobne ryski i odrapania to Humbrol 11. Kalki pochodzą z zapasów i tradycyjnie zostały wsparte Mr. Mark Softer.