(zdjęcia:
http://www.facebook.com/pages/4th-Fighter-Group/116142667287 ,
http://www.littlefriends.co.uk/gallery.php?Group=4 )
P-51D-10 Mustang WD-D 44-14570, 335th FS, 4th FG, 8th AF, pilot: Capt. Ted E. Lines.10 września 1944 4th Fighter Group otrzymała zadanie eskorty bombowców atakujących Ulm w Niemczech. Akcja zaczęła się pechowo dla Teda Lines'a z 335th FS - wkrótce po starcie pojawiły się problemy z silnikiem w jego Mustangu WD-D. Pilot wylądował na najbliższym lotnisku, gdzie udało się usunąć usterkę. Lines wystartował i samotnie kontynuował misję, próbując dogonić swoją jednostkę. Nad Francją natknął się na formację siedmiu Bf 109, które nawet nie zwróciły uwagi na pojedyńczego P-51. Amerykanin skrzętnie wykorzystał sytuację i w krótkim odstępie czasu zestrzelił 3 myśliwce. Chwilę potem sam popadł w tarapaty osaczony przez pozostałych, jego Mustang został nawet trafiony, ale w pobliżu pojawiły się P-47 i Meserschmitty czmychnęły. Przygody Lines'a się na tym nie zakończyły, gdyż nad Kaiserslautern (Niemcy) natknął się na pojedyńczego Ju-188, którego zaliczył jako 4. zwycięstwo tego dnia i 7. w jego karierze myśliwca.
Ted E. Lines przybył do 335. Dywizjonu stacjonującego w Debden na początku kwietnia 1944 i już 14 kwietnia odbył swój pierwszy lot bojowy w jednym z kolejnych nalotów na Schweinfurt. Pierwsze zwycięstwo odniósł miesiąc później, 12 maja nad Czechosłowacją. Mimo dużej aktywności bojowej na kolejne zestrzelenia przyszło mu czekać aż do 24 sierpnia, kiedy to zaliczył 2 Bf 109. Ostatnie swoje potwierdzone zwycięstwo Lines odniósł podczas osłony operacji Market-Garden. Formacja Mustangów 335. Dywizjonu została zaskoczona przez Focke-Wulfy tracąc 2 maszyny, ale Niemcy zapłacili za to stratą 5 maszyn, z których jedna stała się ofiarą Lines'a. Co prawda w październiku 1944 Lines zgłosił jeszcze 3 zwycięstwa powietrzne, ale z nieznanych powodów nie zostały one zaliczone. 30 pażdziernika 1944 Capt. Ted Lines zakończył swoją turę z oficjalnym wynikiem 10u pewnych zestrzeleń.
Lines latał na dwóch osobistych P-51D. Obydwa nosiły kod WD-D i miały wyjątkowo oryginalne oznakowanie, oparte o motywy indiańskie (zapewne z tego powodu, że pilot pochodził z Arizony). Pierwszy (zdjęcie nr 1) o numerze 44-13555 nosił nazwę "Thunderbird" i miał pełne oznakowanie inwazyjne. Drugi (zdjęcie nr 2 i kolejne) to 44-14570 został wybrany przeze mnie do budowy. Jest lepiej udokumentowany, poza tym nosi niespotykane oznaczenia zwycięstw na indiańskiej strzale.
44-14570 ma dość ciekawą historię. Najpierw latał na nim Maj. Pierce W. McKennon (WD-A "Ridge Runner"). Po zakończeniu tury Lines'a samolotu używał Lt. Charles E. "Chuck" Konsler (nadal jako WD-D, fotkę można znaleźć na littlefriends.co.uk). Po wojnie natomiast ten egzemplarz trafił do Eighth Air Force Museum (Louisiana) gdzie był wystawiany najpierw jako WD-A "Ridge Runner", później przemalowano go na HO-W "Moonbeam McSwine".
O modeluTamiya P-51D to świetny zestaw, jego składanie to prawdziwa przyjemność. Wykonanie tradycyjnie u mnie prosto z pudła, z dwoma wyjątkami: z równoległe wykonywanego P-47 wziąłem "papierowe" zborniki podwieszane oraz wykorzystałem zestaw kalkomanii Xtradecal poświęcony 4th FG.
Do malowania użyłem metalicznego Humbrola 56, który nie daje ładnego połysku, ale za to nieźle trzyma się powierzchni, nawet bez podkładu. Metalizer zostawiłem bez polerowania, ale troszkę się pobawiłem ze zróżnicowaniem paneli. Wszystkie pasy malowałem, choć mogłem wykorzystać kalki. Nie wiem czy był to dobry pomysł, bo maskowanie to jednak dość pracochłonna czynność. Werniks to akrylowa satyna. Użyłem MIGowego dark washa (z pominięciem linii podziałowych na skrzydłach). Zrobiłem delikatne osmalenia od km. Okopcenia od wydechów pominąłem, bo nie widać ich na zdjęciach archiwalnych (podobnie zresztą jak w przypadku 90% Mustangów z 8 AF).
Model ma parę uchybień, które bez wątpienia wyłapią Mustangowi puryści (np D-10 powinien mieć płócienne stery wysokości, niespójne ustawienie klap/wewnętrznych osłon podwozia, czy też niewyszpachlowane linie podziałowe na skrzydłach), ale mam nadzieję że przy wykonaniu standard nie będzie to specjalnie raziło. Kalkomanie też sprawiły nieco problemów z ich właściwym rozmieszczeniem na kadłubie (chyba są ciut za duże). Pod względem technicznym jednak kalki świetnie się kładły i mam wrażenie, że można by sobie z nimi świetnie poradzić nawet bez płynów.
To moje drugie podejście do tematu P-51D (i na pewno nie ostatnie!), jakiś rok temu zrobiłem Academy, efekt można porównać tu:
http://pwm.org.pl/viewtopic.php?f=13&t=15587 .
Mam nadzieję, że mimo pewnych wad model Mustanga w tym rzadko spotykanym oznakowaniu przypadnie wam do gustu!