(zdjęcie: J.B. Cynk, "Polskie Siły Powietrzne 1939-1943")
Vickers Wellington Ic R1245 NZ-Q, maj 1942, wyspa Tiree. Dywizjon 304 został właśnie przeniesiony z Bomber do Coastal Command. Wellingtony w służbie obrony wybrzeża były sukcesywnie przemalowywane na biało, ale nocny kamuflaż na niektórych maszynach przetrwał nawet do końca roku 1942.
Poszukując informacji o NZ-Q okazało się, że jest to nader intrygujący egzemplarz. Oprócz powyższego zdjęcia i podpisu z monografii Cynka nie udało mi się znaleźć jakiejkolwiek innej wzmianki o tym konkretnym samolocie, nawet w Operations Book Dywizjonu 304! Numer seryjny R1245 zdaje się sugerować, że to "Wimpy" z pierwszej dostawy do 304go. Udało mi się ustalić że inny NZ-Q (DV441) pilotowany przez P/O Jana Kramina został utracony w nocy 25/26 czerwca 1942 (a więc stosunkowo krótko po dacie zrobienia powyższego zdjęcia, przynajmniej wg Cynka) w słynnym nalocie 1000 bombowców na Bremę (jak widać do tego celu ściągnięto bombowce nawet z Coastal Command).
Gdyby ktoś miał więcej informacji na ten temat i udałoby się ustalić załogę, historię R1245 NZ-Q, będę wdzieczny jeśli się nimi podzieli.
O modeluSam zestaw Wellingtona (indeks F214) jest równie tajemniczy jak historia NZ-Q. Opracowany przez FROGa w 1976 nigdy się nie pojawił pod logiem tej firmy, ani na rynku, ani nawet w katalogu. Światło dzienne ujrzał dopiero w ZSRR gdzie był oferowany przez Novo, i to tylko na rynku wewnętrznym. Mogę się domyślić, dlaczego FROG nigdy go nie wydał. Po prostu zestaw bardzo rozczarowuje. Jest wyjątkowo uproszczony, wręcz primitywny, do tego słabo spasowany. Generalnie sprawia wrażenie jakby pochodził z początku lat 60-ych. Bez wątpienia najgorszy Wellington w skali 1/72 ever. Ciekawostką jest fakt, że oryginalna sowiecka instrukcja montażu jest adoptowana z ... Airfixa Mk III! Na rysunkach widać inny podział technologiczny zestawu i brak niektórych części, które są widoczne w instrukcji. Mój model pochodzi z wymiany z radzieckimi modelarzami i przeleżał jakieś ćwierć wieku. Pewnie nigdy by nie ujrzał światła dziennego, ale moja szanowna małżonka kiedyś zażartowała że dlaczego robię tylko takie malutkie samolociki... No to wyciągnąłem z szafy największego jakiego mam heh!
Zestaw zrobiony bez większych zmian, choć określenie "prosto z pudła" może być nieco mylące, bo tego typu model wymagał mnóstwo pracy nad spasowaniem i przygotowaniem elementów, usunięcia śladów wynikających ze zniszczenia formy itp. Aby poprawić wygląd zeszlifowałem nieco nazbyt wyraziste linie biegnące wzdłuż kadłuba i zaaplikowałem ołówkową kratkę (udającą konstrukcję geodetyczną) na wielkich i pustych połaciach skrzydeł oraz stateczników. Ubrany w takie "kabaretki" model wygląda zdecydowanie ciekawiej. Z podobnego względu wykończenie spodu jest satynowe zamiast głębokiego matu. Malowanie emaliami Humbrola i Revella. Kalkomanie to w większości stary Techmod. Wykonanie tego zestawu nie było łatwe, ale mimo wszystko sprawiło mi frajdę, właśnie z tego względu że było niesztampowe, wymagające i trzeba było conieco pokombinować.