Witam. Chciałbym zaprezentować mój drugi model na tym forum. Jest to Szwalbik Revella- pierwszy model sklejony przeze mnie innej firmy niż Plastyk, albo Ma(i)sterCraft. Model w przeciwieństwie do poprzedników sklejało się bardzo, bardzo przyjemnie. Elementy wydawały się jakby same chciały się łączyć i ułatwiać mi pracę Po zobaczeniu kokpitu byłem oszołomiony( w plastykach i masterach np.tablicą był kawałek płaskiego plastiku...). Model malowałem w większości akrylami, pędzlem( co też zapewne widać na fotkach). Nałożyłem również za grubo farbę Od siebie nie dodałem nic, oprócz swastyk z zestawu Smera. O samym samolocie wiem tyle, co zostało napisane instrukcji + kilka faktów o samej jednostce, ale nie będę się rozpisywał : maszyna pochodziła z III/Erprobungsjadgruppe 2, który stacjonował na lotnisku w Lechfeld w Grudniu 44'. W budowę modelu włożyłem sporo serca, ponieważ Me-262 to moja ulubiona maszyna IIWŚ, przełomowa dla lotnictwa. Niestety podczas budowy popełniłem sporo błędów i przeżyłem kilka katastrof. Po nałożeniu kalek model upadł mi z biurka na ziemię i rozbił się na skrzydła i kadłub... nie udało mi się go doprowadzić do poprzedniego stanu, ale zrobiłem co mogłem żeby go zreanimować. Miałem również problemy z owiewką( słyszałem, że Revell pod tym względem nie rozpieszcza). Plastik czasem wydawał się za miękki i za cienki- bałem się, że części popękają mi w rękach. Również pod koniec budowy zacząłem sobie eksperymentować z washem na innych modelach. Kiedy zaczął wychodzić byłem taki podjarany, że postanowiłem nałożyć go na Me... Po nałożeniu washa na górną powierzchnię modelu uświadomiłem sobie, że w Me-262 linie podziału były praktycznie niewidoczne, lub były calkowicie zaszpachlowane... Budowa wymagała mnie bardzo dużo wysiłku( chciałem, żeby wyglądał jak najlepiej), ale postanowiłem zostawić go takim jest
Z Waszej strony chciałbym o wytknięcie mi wszystkich błędów jakie popełniłem- chciałbym na przyszły raz zrobić ideał( tzn. merytorycznie). Proszę mnie nie oszczędzać
Pozdrawiam