Po wielu trudach jakoś udało mi się dobrnąć do jako takiego końca. Nie wiem czy to tylko moje drewniane paluchy miały problem z tym modelem, ale trochę się napociłem aby dobrnąć do przysłowiowych gwiazd (chociaż i one zasłonięte przez kota).
Od samego początku szło pod górę. Przejście skrzydła kadłub wymagały szpachlówki. Pokrywy uzbrojenia też nie obeszły się bez niej. Oczywiście jak to mam w zwyczaju ułamałem ze dwa razy tylne kółko. Na koniec podkusiło mnie aby poszukać w necie relacji z budowy tego modelu czego skutkiem było jego cięcie i przedłużaniem kadłuba o jakieś 2 mm (co okazało się mimo wszystko dobrym posunięciem). Poza tym kalkomanie ICM-u to jak dla mnie droga przez mękę. Ostatecznie nie ma ich wcale. Użyłem za to kalek AML-u i tu też było trochę pod górę. Albo model jest za mały albo kalki za duże. Na Gałczence tego nie widać ale na innych już tak. Na marginesie od samego początku miałem zamiar zrobić czerwone 35 Kotyliewa ale jakoś tak wyszło i jest Gałczenko.
Model "prosto z pudła. Jedynie co wymieniłem to fotel na żywiczny oraz do śmigła dorobiłem długą ośkę i nie jest przyklejone (widać na pierwszym zdjęciu). Gwiazda na kołpaku to też moja robota bo ta z kalkomanii rozleciała się.
Kończąc te wywody jestem z niego średnio zadowolony i raczej do niego kiedyś wrócę. Komentujcie, tylko nie bijcie za mocno: