Wing Commander Geoffrey Charles Atherton oczekuje w swojej dinghy na przejęcie przez Catalinę o słodkiej nazwie "Playmate Four Two" (44-33879 (CV-330), pilot 1Lt Bob Rohlfing). Poniżej - uratowany Atherton (trzeci z prawej) pozuje razem z załogą Cataliny do pamiątkowego zdjęcia.
(źródło zdjęć:
http://www.pbyrescue.com/Rescues/03feb45.htm )
Przełom roku 1944/45 nie był zbyt szczęśliwym okresem dla RAAF. Co prawda wizja inwazji na Australię rozwiała się bezpowrotnie, ale jednostki australijskie skierowano do niewdzięcznej roboty likwidowania japońskich garnizonów zostawionych na tyłach wskutek amerykańskiej taktyki "skoków". Akcje szturmowe lotnictwa były wyjątkowo niebezpieczne! Wskutek awarii/uszkodzenia wodowanie na bezmiarze Pacyfiku jak i przedzieranie się przez dżunglę rzadko kończyło się dobrze. Poza tym szansa na napotkanie japońskiego lotnictwa była znikoma, także nie było możliwości na podniesienie konta zwycięstw. Sytuacja w której piloci myśliwscy od rana do wieczora wykonywali dziesiątki ataków szturmowych była tak frustrująca, że dowódcy australijskich dywizjonów myśliwskich wszczęli niemal bunt. Na nic się to zdało, to amerykanie rozdawali karty i to oni chcieli sobie przypinać medale.
Ryzyka szturmowych akcji doświadczył na własnej skórze Wing Commander Geoff Atherton, dowódca 78. Skrzydła, as z 5 zwycięstwami. 3 lutego 1945 P-40N na którym wykonywał zadanie został uszkodzony przez artylerię plot i wodował. Atherton miał wiele szczęścia, że szybko został odnaleziony przez samolot ratowniczy.
Ciekawostką jest, że utracony w odmętach oceanu P-40N (A29-647 43-22987) nie był jego osobistą maszyną! Uwieczniony na wielu zdjęciach P-40N-20 BU-B "Cleopatra III" (A29-629 43-22854), na którym Atherton latał od września 1944 doznał uszkodzeń kołując na pasie 25 grudnia 1944 podczas kolizji z jeepem. Dzięki temu ten egzemplarz przetrwał wojnę i został rozebrany na części w styczniu 1946.
Poniżej kilka ujęć BU-B Athertona. Zwracają uwagę ślady po zamalowaniu amerykańskich gwiazd na kadłubie oraz asymetryczne podwieszenie bomby.
O modelu.P-40 Academy to przyjemny model. Składa się bez wiekszych kłopotów, merytorycznie też jest akceptowalny. Ponarzekać mogę tylko na kalkomanie, bardzo grube i trudno się kładące. Bez płynów bym im nie poradził. Zestaw zrobiony OOB, pomalowany farbami olejnymi, do tego wash i akrylowy werniks. W efecie moge pokazać kolejny prosty i dość szybko zrobiony model. Pod względem wykonawczym to brat bliźniak P-39Q prezentowanego tu:
http://www.pwm.org.pl/viewtopic.php?f=13&t=34848.