(źródło:
http://www.loyceedeen.org/ )
Na zdjęciu pierwszym, od lewej: Digby Denzek (20 lat, radiotelegrafista), Robert Cosgrove (24, pilot) i Loyce Deen (23, strzelec). Załoga była bardzo zgrana, latali razem w wielu misjach, np nad zatoką Lyte, Iwo Jimą, Formozą, wyspą Wake, Saipanem, Paleiu, Mindanao, Luzonem i Okinawą... Na kolejnych fotografiach uwieczniono powrót uszkodzonego TBM-1C BuNo 46353 nr "93" na pokładzie USS Essex.
Trochę historii5 listopada 1944, jak każdego innego dnia, o godzienie 5:30 w pomieszczeniach lotniskowca Essex rozbrzmiał sygnał pobudki zrywając żołnierzy z koi. Wśród nich było 16 załóg Avengerów z VT-15. Loyce Deen, strzelec z załogi Lt. Cosgrove'a i tak już nie spał. I to wcale nie dlatego, że dokuczała mu prawa stopa, raniona odłamkiem kilkanaście dni wcześniej (24 października). Powinien pozostać na okręcie szpitalnym zamiast omijając procedury dołączyć z powrotem do kolegów. A teraz jak każdy weteran wyczuwał napięcie przed bitwą...
Śniadanie lotnicy zjedli o 6:30 bez zwykłych żartów i docinek. Wiedzieli, że ich samoloty były przez całą noc tankowane i czekały gotowe do akcji. Na końcu pokładu stały objuczone bombami i torpedami Avengery, przed nimi uszykowano Helldivery, a najwcześniej miały startować Hellcaty. Zaraz po śniadaniu odbyła się odprawa, gdzie przekazano rozkazy, zapoznano z warunkami atmosferycznymi i przydzielono samoloty. Lt. Cosgrove otrzymiał Avengera TBM-1C BuNo 46353 nr "93". Była to nowiutka maszynę, wyfasowana zaledwie kilka dni wcześniej podczas krótkiego postoju na atolu Ulithi. Na osłonie silnika nie zatarł się jeszcze namalowany kredą nr ferry "353".
Celem ataku miały być japońskie krążowniki w Zatoce Manilskiej. Po odprawie Cosgrove wraz z załogą udaje się na pokład startowy. Wspinają się na Avengera nr "93" i zajmują stanowiska. Loyce po raz ostatni chowa się w zamkniętej szklanej bańce strzelca. Eskadra wkrótce startuje i po dwóch godzinach docierają nad cel. Avengery odważnie atakują nie zwracając uwagi na gęsty ogień przeciwlotniczy okrętów japońskich.
W tym momencie 2 pociski trafiają Avengera "93"! Cosgrove słyszy w interkomie komunikat od radiotelegrafisty Denzeka, że Deen został ciężko ranny, ale sam ma poważne kłopoty. Eksplodujący pocisk uszkodził system sterowania i tylko cudem udaje mu się utrzymywać pokiereszowaną maszynę w powietrzu. Pilotowanie tak ciężko uszkodzonego samolotu wymagało nie tylko umiejętności, ale także siły fizycznej i to przez kolejne 2 godziny. Denzek przecisnął do kabiny za pilotem, pozostało mu tylko kibicowanie i... modlitwa. Być może dzięki temu lądowanie na macierzystm lotniskowcu przebiegło bez problemów.
Avengera po zatrzymaniu szybko oblepiły służby lotniskowca. Deen już nie żył. Kiedy stwierdzono, że ciało strzelca nie jest łatwo wyjąć z pogruchotanego wnętrza, a samolot jest tak zniszczony, że nie nadaje się do naprawy, podjęto niespotykaną decyzję. Avanger nr "93" stał się grobowcem Deen'a. Podczas uroczystego pogrzebu, zgodnego z ceremoniałem wojskowym, zepchnięto maszynę wraz ze strzelcem do oceanu. To jedyny znany przypadek, kiedy lotnik US Navy został pochowany w samolocie.
Cosgrove i Denzek przeżyli wojnę.
Zainteresowanych innymi detalami tej historii odsyłam do linka w podpisie zdjęć, można tam też obejrzeć archiwalny film z lądowania Avengera "93" i niecodziennego pogrzebu. Pełniejsza sekwencja filmowa jest także dostępna tu:
http://www.criticalpast.com/video/65675070253_TBF-Avenger-aircraft_USS-Essex_sea-burial_dead-gunner .
O modelu.To zestaw Hasegawy, zbudowany wprost z pudła za wyjątkiem kalkomanii. Chciałem zrobić Avengera "93" i szczęsliwie się okazało, że to oznakowanie oferuje Techmod. Malowanie emaliami Model Mastera i Humbrola, werniks akrylowy, trochę washa (w większości niewidocznego na Dark Sea Blue i nadmiernie rzucającego się w oczy na białym spodzie).
Sam model składa się dość przyjemnie, choć delikatne linie podziałowe miejscami miały tendencję do zanikania. Zapewne to efekt zmęczenia formy, zresztą być może z tego powodu Avenger Hasegawy bywa ostatnio dostępny tylko w edycjach specjalnych. A szkoda, bo model ogólnie można uznać za poprawny, a kilka drobnych mankamentów łatwo jest poprawić (ja tego nie robiłem). Cieszy możliwość zrobienia komory bombowej jako otwartej, z czego skorzystałem. Malowanie oszklenia pędzelkiem było troszkę męczące.
Przy okazji życzę wszystkim szczęscia w Nowym Roku i wielu, wielu udanych modeli w 2014!