Robiąc taki model, zwłaszcza prosto z pudła, jak to mam w zwyczaju, można na nowo zakochać się w modelarstwie. To moja druga Tamiya w życiu i jestem zachwycony, jak łatwo się je montuje. W Mustangu jedynym trudnym elementem jest osłona kabiny, w której ramka jest oddzielną, nieprzezroczystą częścią, doklejaną do szkła - sklejenie tego tak, żeby nie było śladu na szkle, może sprawić problem. Na dodatek szkło daje spore zniekształcenia optyczne, więc ruchomą część osłony zastąpiłem wakuformą Falcona. Inne, symboliczne zmiany, to: wymiana pasów pilota, które miały być kalkomaniami, na wycięte z folii aluminiowej, oraz zaszpachlowanie otworów w panelach "policzkowych" na osłonach silnika, gdyż w pierwowzorze tych otworów nie było.
Po przestudiowaniu informacji o szpachlowaniu skrzydeł Mustangów zdecydowałem się usunąć większość linii podziału na płacie. Tę część powierzchni pomalowałem "srebrzanką" Gunze C8. Reszta to Super Metaliki Gunze: SM-01, SM-04 (przy rurach wydechowych) i mieszanka tych dwóch (panele przed i za skrzydłem oraz wyważenie steru kierunku). Surfacer oraz farby wypolerowałem pastami Tamiya. Jest to pierwszy mój model, w którym na tak dużą skalę zastosowałem Super Metalizery i pasty i jestem bardzo zadowolony z efektów.
Przed naklejaniem kalkomanii obawiałem się, co będzie, jak nie "zejdą" się szachownice na dziobie. Cały przód oklejony jest czterema segmentami szachownicy: góra (do rur wydechowych), dół i boki. Moje obawy były bezpodstawne - kalki są dopasowane tak, że zupełnie nie widać, gdzie się łączą. Układają się również idealnie. Użyłem Gunze Mr.Mark Settera, bo zawsze tak robię, ale sądzę, że sama woda też by wystarczyła.
Model zamierzam wystawić w Bytomiu za dwa tygodnie. Więcej zdjęć zobaczycie po kliknięciu tych tutaj.