Budowa tego małego modelu w 1/72 zajęła mi dłużej niż wielu z Was zajmuje stworzenie kilku modeli w 1/32. Wracałem do niego kilkukrotnie, a gdy był prawie gotowy działy się nieprzewidziane zdarzenia, o których później…
Kilka słów o oryginale.
Samolot
Fokker Dr.I, na którym Manfred von Richthofen uzyskał trzy zestrzelenia w marcu 1918 r.: nr 64 (Bristol F2B, 12 marca), 65 (Sopwith Camel, 13 marca) oraz 66 (Sopwith Camel, 18 marca). Na ile udało mi się ustalić, samolot ten przetrwał I wojnę światową i był następnie eksponatem muzeum Zeughaus w Berlinie. Został zniszczony w czasie alianckiego nalotu bombowego w trakcie II wojny światowej.
Fokker Dr.I 152/17, JG 1, Avesnes-le-Sec, marzec 1918 r.
Źródło: N. Franks, G. VanWyngarden, Osprey Aircraft of the Aces no. 40, Fokker Dr I Aces of World War 1, Osprey Publishing Limited 2001, s.25.
Model
Został wykonany z zestawu Rodena, który jest na rynku chyba już co najmniej dekadę (wyszedł około 1999 r. niemal równolegle z zestawem Eduarda w tej skali). Zestaw jest ładnie zdetalowany, choć posiada kilka wad. Zastrzały łączące kadłub z górnym płatem są za krótkie, stąd też musiałem wykonać je od nowa z profili Aeroclub. Nie wyszły idealnie, ale nie miałem już serca ich wyłamywać i poprawiać. Przy kolejnym Dr.I postaram się te elementy zrobić lepiej. Bardzo irytujący jest montaż podwozia, ponieważ słupki mocujące zostały zaprojektowane jako cztery indywidualne części. Trudno jest w związku z tym ustalić poprawną geometrię.
W zestawie wykorzystałem większość detali z blaszki Parta dedykowanej do tego zestawu. We własnym zakresie dodałem celownik, który umieściłem między karabinami, sugerowałem się zdjęciami samolotu – repliki, więc trudno mi ocenić na ile jest poprawny. Wykonałem go z ‘wyciągniętej’ nad świecą ramki z zestawu.
Mój Fokker był malowany „wszystkim co znalazłem pod ręką”, tj. Humbrolem (nie wiem co mnie skusiło, fatalny i dał ziarnistą powierzchnię, poza tym zbyt szary a za mało niebieski wyszły przez jego zastosowanie dolne powierzchnie płatów), Vallejo (czerwony) – tą farbą malowało się bardzo przyjemnie, wreszcie olejami Talensa, oprócz śladów eksploatacji i przybrudzeń na spodzie wykorzystałem je do imitacji ‘mazów’, które na oryginale nanoszone były pędzlem na płatach i kadłubie. Imitację żeber starałem się uzyskać dobrze znaną z Forum metodą z zastosowaniem taśmy Aizu o grubości 0,4 mm oraz natryskiwania rozrzedzonego lakieru błyszczącego z odrobiną czarnej farby.
Wykorzystałem kalkomanie z zestawu, które choć ostro wydrukowane i bardzo cienkie, miały tendencję do pękania. Krzyże na spodzie płatów zapożyczyłem z zestawu kalek Superscale. Większość plansz barwnych przedstawiających ten samolot sugeruje, że krzyże na spodzie kadłuba nie miały białego tła. Ja jednak zdecydowałem się na namalowanie go, bo chciałem trochę urozmaicić spód. Być może można jednoznacznie rozsądzić, która wersja jest poprawna, ja pozostawię już krzyże tak jak są, tj. na białym tle. Co do krzyży na górnym płacie, zdjęcia i plansze barwne jednoznacznie sugerują, że tło pod krzyżami miało inny (jaśniejszy) kolor aniżeli płat. W moim modelu chciałem to odtworzyć malując je jaśniejszą czerwienią.
Tyle przydługiego opisu, czas na kilka zdjęć:
Jako 'bonus' zdjęcie przedstawiające model, który spadł mi z podstawki w trakcie przyklejania naciągów - sporo niecenzuralnych słów po tym zdarzeniu padło… Zdjęcia powyżej przedstawiają już naprawiony.
Pozdrawiam,
Mateusz