Część II: Jazda, jazda! Prace idą powolutku do przodu, niestety czasu mało, a zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej - sesja się zbliża
Jednak coś tam udało się zrobić:
Łopaty śmigła pomalowałem w tradycyjnej kolejności - 1. srebrny + żółte końcówki 2. maskowanie i czarnym malowanie.
Czemu tak? Może to drobiazg, ale taka kolejność bardzo ułatwia robotę
Czarny ładnie przykrywa tą wspaniałą żółć, a odwrotnie - zwykle jest problem.
Na kołpak położyłem najpierw trochę szpachli Tamiyi (tak się kończy spontaniczność i wyjmowanie części z ramek "gołymi rękoma"), potem Mr. Surfacer 1200, a na koniec Insignia Red Humbrola.
Zarówno śmigło jak i kołpak są w stanie "dziewiczym", będą jeszcze obdrapywane, brudzone i maltretowane.
Partowska tablica przyrządów przyrządzona przeze mnie
oczywiście te miedziane ślady będą podmalowane
a powstały w skutek mojej własnej, osobistej, przenośnej głupoty - nie spasowałem, a próbowałem wepchnąć tablicę na siłę w kadłub (złamanie świętej zasady "nic na siłę, lekko młotkiem" przeważnie się mści
)
A to fotel pilota z Hasegawy połączony z pasami Parta - wybuchowa mieszanka, do której podszedłem standardowo: najpierw wszystko na zielono, potem drapanie, potem kolorowanie pasów mieszanką farb (dopiero sobie teraz uświadomiłem jaką durnotę zrobiłem - zmieszałem biała farbę Tamiyi z zółtym MM olejnym - jak ja tym w ogóle pomalowałem
) a potem łoszowanie na wiele kolorów (brązy, czarne i inne takie) a potem jeszcze kapka obdrapań.
Nowo zakupione pastele poszły w ruch - pobrudziłem podłogę i troszkę "rozkolorowałem" poduszkę pod głowę pilota (stąd ten pastelowy brud wokół poduszki - spokojnie, jeszcze się go pozbędę). Ogólnie przyjąłem regułę, że skoro zostawiam zamkniętą kabinę pilota, to mogę sobie pozwolić na odrobinę mniej dokładności a więcej zabawy kolorem i - ku mojemu zdziwieniu - daje to więcej radochy niż ślęczenie nad detalami
Dorobiłem przewody hamulcowe - rzecz niezwykle charakterystyczna w Hurricanach, przynajmniej wg mnie
Użyłem drutu miedzianego, dość cienkiego (nie umiem powiedzieć jaką ma średnicą) i dodałem takie fajne trzymacze z cieniusieńkich pasków taśmy Tamiyi (umknęła mi ta mądra nazwa, którą sobie powtarzałem patrząc przez lupę jak kolejny raz nie udaje mi się nawinąć taśmy na drucik, nie wiem jak określić inaczej te trzymacze
)
I to co najbardziej mi się podoba w tym modelu - skrzydła złożone z kadłubem "na sucho":
Większych szpar - brak, nierówności - brak. Dlatego najpierw wolałem zrobić sobie Hobbycrafta niż Hasegawę
Miałem napisać co nieco o samym samolocie, ale i tak się już tak naprodukowałem, że zostawię to do czasu kolejnej relacji z linii walk z Hurricanem, czyli na odcinek numer 3.
Pozdrawiam!
Ps: Przepraszam za te zdjęcia - wszystkie moje źródła światła wywędrowały na stancję - została tylko jedna lampka, stąd te okropne cienie. Do końcowej galerii na 101% bardziej się postaram!