Magda stwierdziła, że nie da się już dłużej odkładać rozmrożenia zamrażarki. By tego dokonać, musiała ją nieco odkopać. Przy okazji odkopywania znalazła wśród swoich malarskich rupieci pożyczone sto lat temu: szpachlówkę modelarską i patynę decorfina, co do których na klęczkach zarzekała się, że nie miała z nimi nic wspólnego
. Kiedy postawiła mi na desce tę patynę, nie mogłem powstrzymać się i zamiast grzebać się w cudzej chacie zaraz musiałem ją sprawdzić. Na skrzydle Łosia są fragmenty pociągnięte patyną rozcieńczoną rozpuszczalnikiem gunze i białym spirytusem; w różnym stężeniu. Maźnięte smugi, żeby zobaczyć jaki to może dać efekt, nagromadzenie mikstury przy krawędziach podziału blach w celu jak uprzednio i eksperyment z zaciekiem/okopceniem*.
Jakaś próba zacieku przez mikrokroplę patyny potraktowanej rozpuszczalnikiem i rozprowadzanej dmuchaniem.
Skrzydło nosi jeszcze ślady prób dawnych z grafitem ołówka i rozjaśnianiem suchym pędzlem ( o tym jest wcześniej przy wnętrzu Spitfire ale dla przypomnienia
, nie chodzi o przecieranie farbą tylko zwyczajnie suchym, przyciętym pędzlem) oraz niedawnych, z wielobarwnymi zaciekami i okopceniami suchą pastelą... Nie, sorki, te ostatnie mazałem na skrzydle P-47. Próbowałem jak grafit ołówka zmieszany z pastelą może wpłynąć na efekt tłustości plam. Po prostu zbliża sie malowanie i zaczynam się wprowadzać w temat (jak Wiking, który wprowadzał się w szał bojowy gryząc tarczę
).
W temacie tego typu malowania trudno o instrukcję na odległość. Niewiele pomoże zestaw kolorów i instrukcja krok po kroku. A już najmniej ode mnie, bo ja to wszystko dopiero próbuję osiągnąć i nie wiem co wyjdzie. Co najwyżej można kupić od kogoś ideę (jak na przykład ja ten grafit od Andrzeja Ziobra z próbą własnej modyfikacji, żeby sie tak nie narobić) i eksperymentować.
Z pewnością mogę powiedzieć, że:
1. Jeżeli się chce werniksować pastele to próba lakierowania na boku jest niezbędna! Drobinki pasteli mają tendencję do poddawania się wypłukiwaniu i zbiajania się w kupę. Im delikatniejsza warstwa pasteli tym większa masakra. Doświadczyłem tego wielokrotnie przy obrazach, a to moja ulubiona technika.
2. Przy wszelkiego rodzaju cieniowaniach jak do jeża podchodzić do czarnego koloru. W zasadzie zamierzony efekt powinno się uzyskać bez czerni i ewentualnie na sam koniec użyć jej do ostatecznego podrasowania. Czerń może pojawić się tylko tam, gdzie NA PEWNO będzie potrzebna, a o tę pewność najłatwiej gdy użyje się jej na końcu. Malowanie obrazów z całkowitym wykluczeniem czarnego jest bardzo pouczającym i rozwijającym ćwiczeniem malarskim.
W duuuuużo mniejszym stopniu dotyczy to też białego.
Na obrazku poniżej strzałką zaznaczyłem miejsce gdzie widać efekt 'znikającej pasteli':
A tu tenże fragment w powiększeniu. Prostokąt 1. - to kolor tła, 2. - to wtarta pastela. Przed werniksem (możliwie mocny lakier do włosów) cały ten fragment pokryty był 'mgiełką' pastelową i czyste tło nie istniało.
Niemal cały ten rant zniknął pod ramą, a poza tym w przypadku obrazu takie 'puszczenie' nie jest szkodliwe i bywa zamierzone. W przypadku modelu jednak, szkoda byłoby się zdziwić
.
A! I oszlifowałem te wojtkowe osłonki zawiasów . Kolejny 'życzliwy', który dowala mi roboty
* niepotrzebne skreślić.