No i staram się skończyć kolejny rozgrzebany przeze mnie model...
Tym razem jest Ferdinand Dragona (no. 6317). Model mimo tego iż zaliczany jest do zaszczytnego grona "Premium edition" (czyli ma gęsienice Magic Track, dwa arkusze fototrawień, metalową lufę, przezroczyste wizjery i poprawione niektóre wypraski), to niestety ma w sobie kilka ewidentnych baboli. Niektóre z nich będę się starał poprawić.
Do modelu dokupiłem gąsienice Friula (bo oryginalne MT mają pewne dość znaczne uproszczenia), lufę RB (bo mi się oryginalnego plastikowego hamulca wylotowego nie chciało obrabiać), oraz (bijąc się wcześniej dość długo z myślami) zestaw błotników Abera (bo Dragon zaprojektował swoje tak, że trzeba je wklejać pod spód kadłuba, a nie tak jak było w rzeczywistości na bok kadłuba).
Jako że nie bardzo podoba mi się słynne malowanie z 654 batalionu Noak'a (zielona pajęczynka), postanowiłem wykonać model z 653 batalionu majora Steinwachs'a. Żołnierze tego batalionu mieli chyba większą fantazję, ponieważ pokryli niektóre ze swoich pojazdów kamuflażem trójkolorowym, o zaiste dziwacznych czasem kształtach. W dodatku batalion ten miał dość dziwaczny system oznaczania kompani i plutonu na tylnym pancerzu nadbudówki za pomocą prostokątów o różnych kolorach i wzorach. Batalion ten swój szlak bojowy rozpoczął rzecz jasna pod Kurskiem, potem przejął wszystkie ocalałe Ferdynandy (siostrzany 654 batalion pojechał do Francji aby przezbroić się w Jagdpanthery) i walczył potem pod Nikipolem - dalsze losy batalionu już mnie nie interesują, ponieważ potem Ferdynandy zamieniły się w Elefanty - a to już zupełnie inna historia...
Planowałem zrobić właśnie model z walk w okolicach Nikipola, ale niestety dokumentacja zdjęciowa tego okresu jest o wiele uboższa niż z okresu walk pod Kurskiem - tak więc raczej na pewno model będzie spod Kurska.
Po moim powrocie do modelarstwa zrobiłem już dwa modele eksperymentalno-testowe (trzeci powinienem skończyć do końca roku - stanie się ofiarą lakieru do włosów
), ten planuję wykonać już bez żadnej taryfy ulgowej, niemniej bez jakichś szczególnych ekstrawagancji. Ferdi będzie dość zużyty - będzie miał wybebeszoną skrzynkę narzędziową, będzie nosił ślady najechanie na ciężką minę (zdemolowany błotnik i reflektor) i w związku z tym pojawią sie tak modne ostatnio elementy "miniowe", nie pokryte kamuflażem. Postaram się go też trochę zabłocić. Takie w każdym razie są plany.
Na razie kończę etap dłubania w plastiku (dużo uwagi poświęciłem fakturze pancerza - mam nadzieję, że będzie to potem widać), przymierzyłem mu też Friule. Czeka mnie też "obspawanie" niektórych elementów. Liczę, że po weekendzie zacznie się "metaloplastyka".