Witam!
W kolejnej edycji zabawy pt.”Zróbmy sobie czołg” ofiarą zmagań padnie nieszczęsny wytwór „Hasegawy” który będzie poddawany wymyślnym zabiegom mającym na celu doprowadzenie go w efekcie końcowym do powstania modelu tytułowego pojazdu.
I .Wprowadzenie
W chwili obecnej model „Crusadera” w wersji AA w skali 1/72 nie istnieje więc chcąc posiadać taki pojazd w kolekcji trzeba się zdecydować na samodzielną przebudowę któregoś z egzystujących na rynku zestawów „Crusadera” bądź też skorzystać z gotowej żywicznej konwersji firmy VVV Model dedykowanej do modelu „Hasegawy” - jest to moim zdaniem jednak strata pieniędzy: na ów zestaw składa się wieża z ubogim detalem i wyglądem marnie przystającym do oryginału, z zasłoniętym wnętrzem, wykonana w formie bryłki żywicy + lufy działek.
Z „bazą” do przebudowy też jest krucho
.
„Crusader” wszelkich odmian niestety nie cieszy się zainteresowaniem producentów zarówno modeli wtryskowych jak i żywicznych. W chwili obecnej na rynku dostępne są następujące modele wtryskowe - o żywicznych nic mi nie wiadomo - tego pojazdu w skali 1/72 -chronologicznie - są to : „Airfix” z połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku ( wg. producenta to skala 1/76) w wersji Mk.II, „Hasegawa”- niewiele młodszy – wersja Mk.III , „Armourfast’ wersja Mk.II oraz najnowszy chiński produkt „S-Model” wersja Mk.I/II. Dwa ostatnie z wymienionych zestawów ze względu na ubóstwo detalu, uproszczenia i błędy wymiarowe (wyrób chiński nominalnie w skali 1/72 jest mniejszy od „Airfix’owskiego” w skali 1/76!) predestynuje je jedynie jako rekwizyty do gier bitewnych. Warto jeszcze odnotować istnienie żywicznej konwersji na czołg Mk.I/II do modelu „Hasegawy” produkcji „ModellTrans’u” oraz zestawu blaszek z podstawowymi detalami produkcji „OKB Grigorow” również do modelu „Hasegawy”.
II. Model
Trzeba sobie powiedzieć jasno i wprost : na placu boju pozostają modele w wieku mocno zaawansowanym z wszelkimi tego konsekwencjami. Oba posiadają istotne błędy i uproszczenia których wyliczania pozwolę sobie pominąć, nadmienię tylko że sytuację ratowałby nieco mixt obydwu zestawów ale koszty i nakłady w stosunku do uzyskanego rezultatu czyni takie przedsięwzięcie wątpliwie opłacalnym. Przystępując do budowy byłem wolny od tego dylematu gdyż onegdaj drogą wyłudzenia wszedłem w posiadanie gotowego modelu „Hasegawy” i ten to zestaw został poddany kaźni.
III. Budowa
Z gó…na pomarańczy nie zrobisz głosi stare powiedzenie które idealnie pasuje do inkryminowanego zestawu „Hasegawy”. Model cechuje rostrzał wymiarowy – każdy wymiar modelu jest w innej skali (!) . Podarowałem sobie drobiazgowe przeliczanie i po prostu pracę podjąłem z tego co jest. Oparłem się na dostępnych fotografiach oryginału i planach pojazdu zamieszczonych w książce p. Z.Lalaka i A.Kamińskiego „Artyleria samobieżna w PSZ 1940-45” oraz planach „Crusadera” zamieszczonych w „Modelist Konstruktor”. Leciwe plany „Crusadera” z „Modelarza” można sobie śmiało darować jako niewiele mające wspólnego z rzeczywistością.
Przystępując do zabawy początkowo zakładałem jedynie dorobienie od podstaw wieży i uzupełnienie lub przerobienie tylko niektórych detali, ale im bardziej porównywałem model z ze skromną dokumentacją fotograficzną i jeszcze skromniejszymi planami stawało się jasne że zakres zmian będzie się powiększać z każdym kolejnym krokiem zgodnie z zasadą że im dalej w las tym więcej drzew… Poprawki nanosiłem spontanicznie, bez wcześniejszego planowania i przez to wielokrotnie musiałem poprawiać to co już wydawało się poprawione
…
Model nad którym rozpocząłem prace jak już wspomniałem był gotowy i pomalowany ponoć „Humbrolami” . W pierwszej kolejności starałem się możliwie najdokładniej rozebrać go na czynniki pierwsze by później szczątki poddać ablucjom w „Krecie”. Rozbiórce towarzyszył wielce niecenzuralny bluzg
gdyż model był solidnie sklejony, spoiny mocne a plastik hasegawowski dodatkowo twardy i jednocześnie kruchy co zaowocowało szeregiem pęknięć i mimowolnych zniszczeń
.
Po oczyszczeniu ze starej farby zacząłem sklejać model na powrót.
Od razu ujawniły się rozbieżności modelu w stosunku do oryginału: np. koło napinające okazało się dużo za małe, wyloty powietrza za wąskie, skrzynki za krótkie itp. … Żółtym ludziom udało się nawet zepsuć taki drobiazg jak reflektory czy „budka” kierowcy
… Ilość korekt rosła wykładniczo… Daruję sobie spis zmian i przeróbek, z ważniejszych wymienię tylko wykonaną od podstaw wieżę, zmianę położenia włazu powstałego w wyniku usunięcia wieżyczki z km., korekta wylotów powietrza z silnika i osłon przeciwpyłowych…
Efekt zmagań na chwilę obecną:
Pozostały jeszcze drobiazgi…
C.d.n.
Pozdrawiam!