Niestety jestem już stary i muszę kupować coraz silniejsze szkła powiększające. W pewnym momencie postanowiłem zmienić metodę i nie wydawać na silniejsze szkła, tylko na większe modele. Tak wylądował u mnie model Pochera. Generalnie plan jest prosty i obejmuje:
1. Zmianę kolorystyki samochodu.
2. Dorobienie czego się da.
3. Złożenie do kupy.
Od razu zastrzegam, że "projekt" zapowiada się jako długi, nudny i nie wiem kiedy (i po ilu stronach) się skończy (o ile w ogóle). Będą także długie przerwy spowodowane koniecznością sprawdzania różnych rzeczy w dokumentacji, doróbek i innych. Z pewnością w tak zwanym międzyczasie będę dłubał coś w 1/24 (kończę Porsche). Niemniej liczę na komentarze, uwagi i rady najmniej znudzonej części publiczności. Jako, że model jest znany i obcykany na wszystkie możliwe strony w sieci, wrzucam mocno uproszczoną wersję in-boxa poniżej.
Dużo ciekawsza wydaje się kwestia lakierów położonych na model. Generalnie jakość jest mocno nierówna na poszczególnych elementach. Myślę że jest to polerowane ręcznie i zależy jak się trafi... Odporne na każdy rodzaj rozpuszczalnika stosowany przez nas powszechnie, rusza go jedynie debonder. Z bliska tak to wygląda:
Po zdarciu tego co wyżej, kolorystyka ma iść w stronę jak na fotce poniżej, czyli "czerwień". Nie jest to jednak przesądzone, jedyne co pewne to, że kolory będą dwa, plus carbonowe dodatki.
Nie nastawiałem się, że będzie łatwo, ale nie sądziłem też, że będą jakieś kosmiczne problemy. Życie oczywiście przyniosło rozczarowanie. Podszedłem do sprawy optymistycznie i pierwsze próby poszły w kierunku posiadanych rozpuszczalników i dot-a. Oczywiście nic z tego, rozpuszczalniki zmatowiły jedynie lakier, dot zrobił im małe kuku, które widać na zdjęciu poniżej (metal) i kolejnym (plastik). Ale przynajmniej doszedłem do tego jak są malowane "części błyszczące". Są trzy warstwy: jakiś gumowaty podkład, baza i lakier błyszczący (też jakiś gumowaty). I ile lakier błyszczący można zdjąć papierem ściernym, bazę rozpuścić dot-em, o tyle gumowaty podkład jest zagadką. Z tą nie-wiedzą przystąpiłem do poszukiwania jakiś szuwaksów, które pozwoliłyby to zdjąć...
Trafiłem na preparat o nazwie Romosol, który zaczął sobie z tą farbą dawać radę i przy okazji nie zasmradzał całego mieszkania (w praktyce bezwonny). Pierwsze próby wypadły bardzo korzystnie. Po jakiś 10 minutach roboty na masce nie ma śladu lakieru.
Cztery godziny później udało mi się pozbyć reszty... Na cały model posła pucha 0,8 kg. Pewnie poszłoby mniej gdybym wcześniej doczytał, że można "to to" podlewać gorącą wodą, co znacznie przyspiesza proces... Ale i tak jestem zadowolony, zostało tylko doczyszczanie. Kolejny etap to polerowanie wszystkiego...
Zacząłem też zbierać na sucho silnik, żeby uatrakcyjnić sobie "zdzieranie" lakieru. Poniżej po jednej fotce z poszczególnych kroków zgodnie z instrukcją. Tu mam całkiem dobre wrażania jeżeli chodzi o odlewy...
Cdn...