przez RAV » środa, 24 października 2007, 23:02
W Oleśnicy, jakoś na przełomie lat 80/90-tych, w czasie Zlotu Konstrukcji Amatorskich. Wschodni koniec lotniska był opanowany przez różne szmatopłaty, ale wojsko też chciało się pokazać. Najpierw wystartował Su-22, pokręcił trochę akrobacji i odleciał (pokaz był tylko przy okazji odlotu). Potem z zachodniego końca wystartowała Iskra, przeleciała nad obszarem Zlotu, mijając mnie. Stałem akurat na wale ziemnym, żeby wszystko lepiej widzieć. Odlatując na lekkim wznoszeniu Iskra zrobiła beczkę, ale w położeniu plecowym straciła dużo wysokości - aż mi włosy stanęły dęba. Beczkę udało się jednak wykończyć, ale zaraz potem zaczęła się druga - znów z dużą utratą wysokości na plecach. Tuż po połowie drugiej beczki Iskra zniknęła za linią drzew, skąd po chwili buchnęła kula ognia i dymu. Silnik było słychać jeszcze kilka sekund, ale tylko z powodu dużej odległości. Potem dźwięk zgasł jak ściszone radio. Nie zapamiętałem żadnego odgłosu wybuchu. Stałem jak wryty. Miałem aparat na szyi, ale nie byłem w stanie przyłożyć go do oka. Obok mnie stał kumpel. Spytałem: "Widziałeś spadochron?" "Nie". "Ja też nie". I to wszystko.
Kilka lat później studiowałem na wydziale lotniczym (MEiL) Politechniki Warszawskiej. Na zajęciach z Eksploatacji profesor opowiadał nam o przyczynach tej katastrofy, pokazywał zdjęcia szczątków. Kluczowe były odciski na elementach łączących klapy z płatem. Wynikało z nich, że w chwili uderzenia (kiedy te odciski powstały) klapy były wychylone asymetrycznie.
Pozdrawiam
RAV