Panowie, nie dajmy się zwariować. Ja nie twierdze że ordery trzeba zrywać. Łoś był sukcesem - latał, miał dobre parametry, wyróżniał się z tłumu podobnych bombowców w tych latach a patrząc na możliwości naszego przemysłu no to w ogóle lux torpeda. U nas się pisze o nim tak jakby to był wynalazek na miarę koła w historii. Płat laminarny, udżwig 2,5 tony przy takim małym płatowcu i słabych silnikach , gdyby nie to , że wojna za wcześnie wybuchła to te Łosie byśmy produkowali i sprzedawali tysiącami
Miał swoje wady i to poważne. Swoiste dla siebie ale też uniwersalne dla samej koncepcji lekkiego bombowca. Nie wiem czy i jak dałoby się go dopracować? Problem raczej polega na tym, że płatowiec udało się zrobić ( czyli wyklepać karoserię
) ale był problem co do niej włożyć. Dwusilnikowy bombowiec w 2WŚ ? Te wszystkie Hampdeny, Baltimory itp zniknęły bardzo szybko. Solidna powolna skrzynia w postaci Wellingtona polatała kilka lat ale w nocy. Gdy była używana w Coastal Command to już w zasadzie była łatwym łupem dla każdego myśliwca wroga. Gdzie Łoś a gdzie Marauder, Invader patrząc daleko do przodu?
Tak jak pisałem wcześniej porównywanie rozwoju bombowca i myśliwca nie ma za bardzo sensu, bo w myśliwcu łatwiej pogodzić sprzeczności. A jak się go dobrze zaprojektuje to można z niego zrobić niezły bombowiec taktyczny
Co udowodniono Thunderboltem w latach 40tych a F-16 w latach 90tych
greatgonzo napisał(a):Nie rozumiem, i to przez te silniki zabierał tylko historyczne bomby, ten Łoś?
NIe
Zabierał historyczne bo takie zamawiający kazał użyć konstruktorowi. No to ten siadł pomyślał i je bardzo sprytnie umieścił w samolocie. Moc silnika bardziej ma wpływ na to jak szybki będzie i ile tych bomb można do niego zapakować. Świetnym przykładem co można zbudować dysponując potężnym silnikiem jest Skyraider. Wtedy nie ma problemu, można wozić wszystko na zewnątrz, nie trzeba chować do środka, żeby mieć prędkość. Gdybyśmy mieli takie silniki przed wojną