cooper69 napisał(a):Jaśnie szanowny Pan KONSUMENT sobie umyślił zakup to ma być!
Dawno się tak nie ubawiłem
Taki jest logiczny wniosek i konsekwencje płynące z hasła "klient nasz Pan". To nie ja sobie wymyśliłem to hasło.
To ubawiłeś się, że ktoś pitolnął takie hasło, czy że ktoś w nie uwierzył?
Woit napisał(a):Rhotax - grubo pojechałeś, a w zasadzie to producenci zabawek przejechali się po Tobie.
Nie, nie czytaliście dokładnie albo ominął was szerszy sens i konktekst - to nie tylko producenci zabawek. marskan napisał(a):W PRL-u wyglądało by to tak:
Z trudem musiałbyś pozyskać plany takiego samolotu. Następnie musiałbyś sobie wystrugać z drewna, albo innego materiału (ale nie myśl, że balsa - była zbyt droga) i pomalować farbami np do skóry "Wilbrą", albo olejnymi.
Teraz możesz zlecić wykonanie takiego modelu zdolnemu modelarzowi, lub nawet rozpisać przetarg na forum na jego wykonanie od podstaw skoro nie ma gotowego. Jest kwestia tylko ceny, czy będziesz chciał tyle zapłacić na ile wyceniona zostanie usługa.
Nie jesteś w PRL-u - to jest ta różnica.
To z tego co napisałeś, to w PRL-u, z tej twojej procedury z "teraz" to jedynie nie istniały fora internetowe. Bo dlaczego w PRL-u nie mógłbym pójść do jakiegoś modelarza, kolegi-kolegi-wujka, który zna kogoś, który by mi to wszystko zrobił.
Czyli wykazałeś tylko taką różnicę, że w PRL-u nie było internetu.
Zresztą ta cała twoja procedura "z teraz" to jest właśnie procedura PRL-owska. Nie można było kupić więc musiałeś łazić po ludziach i "załatwiać". Teraz łaziłbyś po forach i internetach.
I pamiętam modele kartonowe z 'gazety', pamiętam modele plastikowe kupowane w czymś co się chyba nazywało składnicą harcerską. (Chyba, że to już nie był ten głęboki PRL. Może to było w drugiej połowie lat 80. Ale pamiętam jeszcze pochody pierwszomajowe były). W każdym razie, modele były dostępne, było łatwo kupić, nie pamiętam czy ktoś musiał 'dłubać swoje' od nowa.
A teraz wszystko się 'zwija'. W moim mieście już nie mam gdzie "na żywo" kupić - jakiś - model do sklejania.
Albo w PRL-u wujkowie naprawiali elektronikę to nie mieli problemu ze znalezieniem sklepu, czy targowiska z jakimś konkretnym potencjometrem, tranzystorem itd. Tera w moim mieście jest tylko JEDEN taki sklepik. Maciupki. I zazwyczaj nie ma w nim tego czego potrzebuję. No to zaczyna się dłubanie w Internecie i nagle jest... "w Ameryce". Przedmiot 8 zł, wysyłka "pierdyliard razy drożej" zł :/ Aleeee wspaniały świat dla konsumenta.
Tak jak jakiś czas temu nie mogłem kupić np. spodni na snowboard takich jakie potrzebowałem. Musiałem kupić "jakieś", a potem iść do krawca, żeby mi dorobił 'to i tamto'. Coś co widziałem w INNYCH SPODNIACH, ale już nie mogłem takich kupić/znaleźć bo już "się skończyły" (kurna na "kartki były" :/).
Aha, no właśnie, ominął was drugi aspekt, o którym WYRAŹNIE (wydaje mi się) napisałem. Ja sobie NIE WYMYŚLAM NIEISTNIEJĄCYCH RZECZY. Jakiś SPERSONALIZOWANYCH specjalnie dla mnie. Te rzeczy ISTNIAŁY, ja je widziałem, widzę i mogę pokazać ale one... nie są już możliwe do kupienia.
Weźmy następny przykład, jest dokładnie to co trzeba:
https://www.italeri.com/en/product/2120I co i znowu — już było. Przepadło, kto miał kupić to kupił, nie urodziłeś się w odpowiednim momencie i nie pomyślałeś o tym zakupie w odpowiednim przedziale czasowym - koniec, przepadło :/
CO TO MA BYĆ? I już ja tego nigdy nie kupię? Mój syn tego nie kupi itd.?
Jeśli już tego nie ma - to znaczy, że się sprzedało. Jeśli się sprzedało tzn. że POWINNI WYPRODUKOWAĆ WIĘCEJ - bo się sprzedaje.
A tu co, była limitowana ilość? W świecie "konsumenta i konsumpcjonizmu" specjalnie ograniczyli liczbę możliwych zakupów?! CO TO MA BYĆ?I tak - "ze wszystkim".
Gdzieś niby coś jest fajnego, ale jak chcę ja osobiście to kupić: przychodzę, sprawdzam, szukam i— skończyło się. Było minęło, nie ma już takiego rozmiaru, "nie już nie będziemy produkować". Niech Pan sobie wybierze co innego. I zostaje, cyt:
Zamiast mieć co się chce, to jest się karmionym jak świnia - masz to co jest i nie jęcz.
To ma być ten świat mlekiem i miodem płynący? Ten wspaniały rozwinięty konsumpcjonizm.
Tylko nie wpadajcie w ten ton, od którego mnie szlag trafia, taki pochwaly ton - tresowanego-konsumenta, który samorzutnie z własnej woli zaczyna USPRAWIEDLIWIAĆ I TŁUMACZYĆ "producentów" :|
Jest po stronie KONSUMENTA, ale sam automatycznie zaczyna się "podkładać", "klękać", "podstawiać kark" i usprawiedliwiać, że tak "musi być". Konsument musi mieć "gorzej", bo producentowi akurat tak pasuje :/ Jako konsument NIE POWINNO was obchodzić jak "zrobić dobrze producentowi" waszym kosztem. To już producenci myślą egoistycznie o sobie, wy się do tego nie dokładajcie. Wy myślcie egoistycznie o sobie - wtedy ten system będzie w równowadze.
Nie wpadajcie proszę w ten ton
Dobrze, że na razie (jak zrozumiałem) w stosunku do innych 'grup', z którymi poruszałem to zagadnienie, nie wpadacie w ten amok wyparcia twierdząc "Nie, wcale tak nie jest, masz wszystko! Masz co zechcesz!", tylko racjonalnie sami wiecie (z własnego doświadczenia), że tak jest - po prostu dzwiwi was, że ktoś to dopiero odkrywa i jesteście zaskoczeni jego naiwnością
I to tyle. Nic skomplikowanego. Zwyczajne odreagowanie naiwnego konsumenta, u którego kolejna sytuacja w końcu przelała czarę goryczy i po latach zauważył, że "to nie tak miało wyglądać" PS
Ostatnio nawet żona się poddała i mówi: "Ja już się poddałam i nie szukam specjalnie czegoś konkretnego co ja chcę, wchodzę i biorę co jest" (jej chodziło o ubrania)."Bo już nie mam siły z marnowaniem czasu na szukanie tego czegoś o co mi chodzi i co lubię"[czy to w Internecie czy na żywo]"Nerwów, paliwa na jeżdżenie po różnych sklepach. Poddaj się i po prostu bierz co jest, będziesz miał parę problemów z głowy".
Ok, tylko przyznajcie, że to nie jest stan: "Klient nasz Pan. Masz nieograniczone możliwości wyboru". Tylko to jest stan: "żryj co jest i nie jęcz, że coś ci nie pasuje".
A zresztą, jak ja chcę f-22a w małej skali, to w jaki sposób mam się 'poddać' i nie mieć wymagań - mam sobie kupić Spitfire'a :/ (A model w większej skali mi się 'nie zmieści' i nie pasuje do reszty).