Coś mnie naszło, aby zrobić trochę porządku z moimi papierami i przypadkowo trafiłem na ten dokument.
Łza zakręciła mi się w oku, mój drogi Boże, przecież to było tak niedawno.
Tak przyszło mi na myśl, aby opisać tutaj historię mojego modelarstwa. Moja droga do modelarstwa była trochę dziwna.
Pochodzę z muzycznej rodziny ze strony mojej mamy jak i ojca i dlatego rodzice zaprowadzili mnie do ogniska muzycznego na przesłuchanie, czy tam się nadaje. Pani zagrała coś na pianinie a może to był fortepian (zawsze mi się to myli
)
i poprosiła abym zanucił to co usłyszalem, po moim nuceniu, pani powiedziała do moich rodziców: PROSZĘ PAŃSTWA NA TEGO CHŁOPCA NAPRAWDĘ SZKODA PIENIĘDZY
.
Rodzice musieli poszukać czegoś innego, aby ich synek miał jakieś zajęcia po szkole.
Moja mama, wielka miłośniczka polskiego lotnictwa, przed wojną mieszkała przez pewien czas tuż obok lotniska na Polu Mokotowskim. Opowiadała mi o tym co działo się na tym lotnisku, jak witała Żwirkę i Wigurę, zaprowadziła mnie do domu kultury na modelarnię lotniczą.
Pamiętam jak z dumą jako 11- letni MODELARZ
przyniosłem ten dyplom do domu no i tak się zaczęło.
Od tego czasu wypiekami latałem do kiosku RUCHU, aby kupić najnowszy numer Skrzydlatej Polski lub Modelarza. "Dywizjion 303" to była wtedy najbardziej czytana przeze mnie książka.
Zacząłem za kieszonkowe kupować jakieś małe blaszane samoloty, w mojej kolekcji był blaszany Albatros z szachownicami.
Pierwszym plastykowym modelem był śmigłowiec amerykański wypuszczony przez, chyba spółdzielnię "RUCH". Była to chyba kopia "Airfixa" i miała kalkomanie LOTU
Próbowałem też rzeźbić modele z drewna, do dziś mam szramę po nożu na ręku po tym jak nóż mi się omsknął.
Po przeprowadzeniu się z Pruszkowa do Warszawy moja sytuacja modelarska zdecydowanie się poprawiła, bo tam była "SKŁADNICA HARCERSKA"
a w niej mnóstwo cudownych modeli z "Enerde"
Zaczęły się też pojawiać rodzime modele, pierwszy to był oczywiście PZL P11. Kupiłem wtedy w sklepie chemicznym olejną farbę zieloną i niebieską 0,5 litra
, odcień był nie ważny. Wkrótce na moim lotnisku na parapecie dumnie stało parę pezetelek wymalowanych na seledynowo
Zacząłem też sklejać modele z Małego Modelarza, projektowane przez niezapomnianego Leszka Komudę, którego miałem zaszczyt po latach poznać osobiście, niestety tuż przed jego śmiercią.
Pewnego razu zobaczyłem u mojego kolegi PRAWDZIWY MODEL był to Hurricane,który ktoś mu przywiózł z zachodu. Bardzo długo z nim negocjowałem i Hurricane wylądował na MOIM lotnisku.
Kiedyś przechodząc koło komisu zauważyłem na wystawie następny PRAWDZIWY MODEL a obok taka maluteńka puszeczka farby modelarskiej firmy HUMBROL. Pomyślałem wtedy, że taka puszeczka to pewnie ledwo starczy na jeden model i długo nie mogłem się przekonać do tej farby, bo moja puszka farby olejnej jeszcze zawierała dużo farby. Jak tylko uzbierałem parę groszy to latałem po komisach i coś tam sobie kupowałem i powoli moje lotnisko zaczęło się zapełniać prawdziwymi modelam. Na najstarszej fotce jaką udało mi się wygrzebać już uwidacznia kilka PRAWDZIWYCH MODELI. Niestety część z nich zasłania moja siostra.
Aby nabyć zachodni model musiałem pokonywać nie tylko kłopoty finansowe. Tak było z modelem Zera, namierzyłem go w pewewksie w Hali Mirowskiej to kawałek drogi z Żoliborza a takiej gotówki to nie nosiłem przy sobie i zaplanowałem zakup na następny dzień po szkole. Rano gdy dotarłem do szkoły zobaczyłem, że coś jest nie tak. Kilka koleżanek popłakiwało po kątach, widać było grupki dyskutującej rozemocjonowanej młodzieży. Szybko się okazało, że dzień wcześniej zaczęły się rozruchy, był to marzec 1968. Władza ludowa dbając, aby młodzież nie zeszła na złą drogę wydała zakaz dla tejże młodzieży poruszania się po ulicy bez rodziców.
Polityka, polityką a tam czeka mój model na mnie. Rodzice raczej nie wybrali by się ze mną, aby kupić jakiś tam model. Wpadłem na pomysł, aby znajdować się dosyć blisko obok kogoś, kto byłby w wieku rodziców i tak udało mi się oszukać władzę ludową
i dopaść i przywieść moje Zero do domu. Kilka dni potem, bo farba długo schła i nie można było położyć kalek już dumnie stał na półce.
Nie miałem cierpliwości, aby zbierać na większe, droższe modele.
Pierwszy duży model, który pojawił się u mnie to He 111, zakupiłem go, gdy skończyłem szkołę pomaturalną 1970 r. i dostałem większą kasę za to od rodzców. Pomalowany był oczywiście moją farbą olejną.
i wyglądał tak
Oglądająć to zdjęcie przypomniało mi się, gdzieś na półce w kącie przykryty dużą warstwą kurzu stoi He 111, i wtedy przypomniałem sobie, że z tego modelu zdarłem farbę papierem ściernym i pomalowałem już porządnie HUMBROLAMI oraz dorobiłem własnoręcznie bombę V-1, wygląda na to, że jest to najstarszy mój model w mojej kolekcji.
Teraz wygląda tak:
Może wygląda zaniedbanie ale jest mi bardzo bliski.
Gdy znalazłem furteczkę, aby budować moją kolekcję z PRAWDZIWYH MODELI to i zaczęło się ukierunkowanie moich zainterowań. W tym czasie toczyła się wojna w Wietnamie, pamiętam jak propaganda obrzydzała tę wojnę i może na przekór zacząłem kolekcjonować modele amarykańskich samolotów. Do tej pory zachowało się to zdjęcie.
Pamiętam, że miałem model Skyhawka, Skyridera. Może znajdę jeszcze jakieś zdjęcia.
Oczywiście inną część mojej kolekcji stanowiły modele polskich samolotów, było mnóstwo P-11, Karasi potem pojawiły się Migi 15, 17 i 21 KP czeskiej produkcji.
W tamtych czasach byłe bardzo dumny z przeróbki P-11 na Kobuza i wyglądało to tak
i tu może się narażę na krytykę patrząc na jeden taki wątek, zrobiłem od podstaw JASTRZĘBIA
Silnik do niego i Kobuza został wytoczony z drewna, kadłub zgodnie z planami z Modelarza wystrugałem z drewna lipowego, a skrzydła były wystrugane z balsy, podwozie polutowałem z drutu a koła były od P-11 ki.
W ostatnich kawalerskich
latach stać mnie było na modele w skali 1:32.
Tu też widać kawałek Mustanga w tej skali, ale należało zsynchronizować lampę błyskową z aparatem, co wtedy nie było dla mnie takie jasne
Za Gierka zaczęły się pojawiać w Składnicy Harcerskiej pojawiać modele Airfixa, Revela, Matchboxa itd i farby HUMBROLA
Ale to już w następnym ciągu, który niebawem mam nadzieję, że nastąpi.
Adam.