Monologu ciąg dalszy :-)
Wyrzeźbiłem usterzenie. Imitacja krycia płótnem, wykonana drutem miedzianym i kilogramem sufracera. Jaki będzie efekt przekonam się po malowaniu. Teraz wygląda tak:
Ponieważ nie udało mi się dostać utraconej w kabinie tablicy. Próba jej wyciągnięcia powodowała tylko dalsze szkody. Udało mi się uszkodzić zespół orczyka i urwać zbiornik paliwa. Miałem dwa wyjścia, albo zarzucić projekt, albo podjąć bardziej inwazyjne kroki, modląc się by się udało. W ruch poszła piłka i odzyskałem tablicę przyrządów, mogłem ponownie prawidłowo zamontować zbiornik, oraz jako tako poprawić orczyk.
Po tej operacji złożyłem dziada ponownie. Zaszpachlowałem, wyszlifowałem, namordowałem się przy nitowaniu, tak by pasowało do istniejącego i doszedłem do momentu, w którym już byłem. Po ty chińskich kombinacjach, chwilowo dosyć miałem dłubaniny. Postanowiłem więc trochę pomalować, a resztę zostawić na później. Stan obecny przedstawia się tak:
Oczywiście nie wszystko poszło tak jak bym sobie tego życzył. Chyba przesadziłem z kulaniem wałków, miały około 1mm średnicy i przejścia kolorów wyszły prawie jak od taśmy. Druga sprawa to na spodzie od maskolu w niektórych wyszły żółte plamy. I trzecia rzecz to gwiazdy malowane od masek. Obrana przez mnie technika chyba okazała się niezbyt szczęśliwa, a sztywna odchodząca folia dopełniła reszty. jakoś będę musiał to poprawić. I właśnie zastanawiam się jak to uczynić i pomalować resztę bym nie musiał poprawiać.
I to by było na razie tyle. Idę działać dalej, bo jak nie skończę do wiosny, to znaczy, że nie skończę do następnej rocznicy :-)