A calkiem latwo.
Najpierw trzeba sie uzbroic w pare zdjec orginalnego auta. Nowe nie rdzewieja, a stare zawsze rdzewieja w tych samych miejscach. Jezeli niema zdjec prawdziwego auta, to trzeba niestety pomyslec choc troche. Gdzie zbiera sie woda, syf, bloto? Tam bedzie rdza. A gdzie kamienie z ulicy obijaja sie o blache? Tam tez bedzie rdza. A czy auto ma czesci aluminiowe, albo z innych materialow niz blacha? Tam nie bedzie rdzy.
Niemam dobrych zdjec zeby krok po kroku pokazac jak to sie robi, ale gwarantuje ze nie jest to jakas magia, a proste i dosc szybkie zadanie (jezeli bedzie tu jakis ruch to postaram sie przy najblizszej okazji porobic zdjecia, i uzupelnie ten post).
Jak mowie, najlepiej skolowac zdjecia i zrobic to co sie widzi. Postaram sie w miare dokladnie opisac trzy czy cztery triki ktore napewno dzialaja i ktore szybko i sprawnie poprowadza do mety.
Trik numer 1. Dziury.
Bardzo proste, potrzeba tylko model i dremel z frezem kulkowym, oraz igle i skalpel.
Jak sie uda to bedzie tak jak na przednim nadkolu, albo i lepiej.
Teraz tak, wymyslamy sobie gdzie ma byc dziura, od srodka wybieramy frezem tyle materialu ile sie da, musi zostac wlasciwie tylko bardzo delikatna blona ktora dobze widac pod swiatlem. Jak jestesmy tak daleko to igla po prostu klujemy w to miejsce, jezeli material jest dosc cienko obrobiony, to igla nie zrobi nam dziurki, tylko "wylamie" nierowny ksztalt, mozna kloc nie tylko igla ale roznymi narzedziami, skalpel, jakies wiertla... Ale nie namyslac sie tylko "puknac" i juz. Polistyren lamie sie dosc ciekawie, czasem zrobi sie dziura, czasem odprysnie kawalek, czasem zostanie troche przy brzegach...
Prawda ze proste?
Trik 2. Malujemy sobie rdze...
Potrzebne jest pare gratow. Potrzeba pasteli w kolorach brazowawych, potrzeba brazowej farby, pedzle stare i nowe, male i mniejsze, silikon lub maskol, kolor nadwozia w sprayu lub do psikania.
Miejsce gdzie ma byc rdza pod lakierem ( i mam na mysli wszelaka rdze, nie tylko ten etap) i jego okolice maluje pedzelkiem na brazowo (mozna psiuknac caly model na kolor rdzy, potem kolor podkladu, a potem dopiero na kolor docelowy). Nie wiem jakim kolorem. Nie uzywam numerow, tylko patrze na puszki i dobieram jak mi sie widzi, pamietajac ze rozne materialy, roznie rdzewieja. Mozna tez troche pomazac brazowa pastela pomieszana z farba, daje bardzo ciekawa strukture i mozliwe ze ulatwi nam dalsza obrobke dziury... W tym miejscu warto zaznaczyc ze pastele z farba nie nanosze malujac, tylko niejako "tupiac" pedzelkiem. Mozna do tego uzyc wacika do uszu, ot maczac, i tup tup tup po modelu (rownierz po dziurach jak w triku nr. 1)...
Potem wykalaczka nanosze silikon lub maskol. Koniecznie wykalaczka a nie pedzlem. Dlaczego? Bo czlowiek to durne zwierze i chocby niewiadomo jak sie staral zrobic "roznie" to itak bedzie wedlug jakiegos schematu, a wykalaczka nie nabierze zawsze tyle samo maskolu, i dlatego zawsze bedzie "dziwnie" i nieregularnie...
Maskol schnie przez noc, a jak juz sie nie klei do palcow psikam kolorem nadwozia, czekam az farba naprawde wyschnie i dopiero potem podwazam w srodku plamy nozykiem i ciagne peseta "skubiac" maskol, i starajac sie zerwac maskowanie za jednym zamachem. Jest to dosc wazne, bo w taki sposob wyrwane plamy sa o wiele bardziej nieregularne, ciekawsze, bardziej prawdziwe. Jezeli farba jest jeszcze wilgotna, to nie bedzie wcale nieregularnie, tylo dokladnie tak jak zamaskowalismy.
A jak wyschnie na kosc to bedzie o tak:
(choc tu akurat nie rdzawe, ale kolor z pod spodu drzwi prawdziwego auta)
Teraz tak, ucieram sobie pastele, troche ciemnej, troche jasnej i mieszam te ciemniejsza z brazowa farba, tak 1 czesc farby, 10 razy tyle pasteli, chodzi o to zeby nanosic pastele na mokro, takim koktajlem maluje plame, uwazajac zeby nie popsuc efektu zerwanego lakieru, jezeli juz przed maskolem mazalem pastela z farba, to teraz nie musze az tyle sie martwic.
Rdza jest dziwna, brzegi sa zawsze ciemniejsze niz srodek, czasem ma jeden kolor, jak to srodkowe przerdzewialo na tyle zeby "zniknac", zeby uzyskac te jasniejsze miejsca "pudruje" jasniejsza pastele na jeszcze mokry koktajl z ciemnej pasteli. Nie trzeba tego specjalnie utrwalac, tylko poczekac az wyschnie.
Czasem kombinuje tez troche inaczej dla uzyskania innego efektu. Bore kredke i klade model z mokra plama tak zeby plama pokazywala "do gory", ostrzem skalpela skrobie po brzegu kredki nad modelem tak zeby pyl osadzil sie nieregularnie na mojej plamie (przez taka skrobanke "z gory" nigdy nie osadzi sie regularnie). Potem malym pedzelkiem z bardzo "ostrym wlosiem" namoczonym w rozpuszczalniku Revella przenosze kropelke takowego na moje mini plamki, ledwo dotkinesz, a plamka nasacza sie tym szmelcem co ja utrwala. Zrobi sie troche ciemniejsza, ale po wyschnieciu bedzie znowu jasna.
Tu dosc ladnie widac jak to wyglada, choc akurat brzegi gdzie maskowalem nie wyszly mi ani ladnie, ani ciekawie:
Trik 3. Rdzawe zacieki.
Moj ulubiony. Bardzo, ale to bardzo prosty, ale efekt murowany. Potrzeba brazowej farby, ale koniecznie olejnej, maly pedzelek, i troche wiekszy, ale plaski, oraz skalpel lub igle w oprawce i rozcienczalnik Revella.
Teraz tak, rdzawe zacieki robi sie pod koniec malowania, jak model jest juz pomalowany lakierem na kolor docelowy. Igla skrobie sobie male dziurki wszedzie tam gdzie chce miec zacieki (jak pomalowalem caly model na rdzawo, to moge sobie skubac gdzie mi sie podoba), az do rdzawego podkladu. Wlasciwie mozna powiedziec ze wyskrobuje sobie miniaturkowe kratery w ktore napuszczam nierozcienczonej farby olejnej. Teraz czekam sobie. Palacy odczekaja papierosa, a niepalacy nie wiem... "Stairway to Heaven" Led Zeppelin. Teraz zabawa. Plaski pedzelek maczam w rozpuszczalniku i zaczynajac od tego malego krateru z farba olejna "ciagne" pedzel w dol jednym ruchem. Nie poprawiam, nie kombinuje. Pedzel nigdy nie wyplucze calej farby z naszej mini dziurki, a ja tylko "rozmaze".
Jak sie uda, a uda nam sie to wyglada to tak:
Trik 4. Malowanie rdza.
Tak. Rdza. Czasem sa takie rzeczy gdzie nie warto mieszac farby (tlumiki), i warto eksperymentowac z prawdziwa rdza. Gdzie ja znalezc? Na przklad na torach. Ale na torach nieczynnych, po pierwsze na nieczynnych torach nie jezdza pociagi, takze nikt nie zginie, a po drugie nie uzna was nikt za wariatow jak bedzeice skrobac rdze (chocby nie wiem jak byscie sie tlumaczyli, itak beda myslec ze jestescie czubkami, i bedziecie kleic modele w Kocborowie). Czasem na torach leza takie "kamyki" rdzy. tego nam trzeba najbardziej.
W domu mielimy rdze w mozdierzu, albo "szlifujemy" na kawalku papieru sciernego. Tak uzyskany pyl warto przechowywac w sloiczku z napisem z czego ta rdza jest, bo jak pisalem rozna, ma rozny kolor, czasem nawet skrobie rdze z bebnow hamulcowych w moich autach (bardzo dobre na bebny hamulcowe, kto by pomyslal, i na kolektory wydechowe)...
Prawdziwa rdze purdruje na juz znany koktajl z wilgotnej brazowej farby i pasteli i po prostu zostawiam do wyschniecia. Jak jest suche to dopudrowywuje tu i tam i utrwalam rozcienczalnikiem jak pastele. Ot caly trik.
Tak to wyglada:
Trik 5. Smary.
Smar fajna rzecz. Widac, tu tam, i niewiem gdzie jeszcze.
A robi sie go tak. Potrzeba olowek, ale baaaaardzo miekki, tak przynajmniej 6 B, czarna farbe olejna, i stary pedzel.
Olowkiem rysuje po papierze sciernym, zbieram pyl i mieszam z farba olejna dodajac bardzo malo farby na dosc duzo pylu. Ma byc z tego pasta ktora tylko niechetnie daje sie rozprowadzic po jakiejkolwiek powierzchni (stary pedzel > Glowka pracuje).
Jak mam co chcialem to smaruje tym czesci modelu, czasem wycieram wacikiem, tak jakbym chcial wypolwrowac powierzchnie, smar zostaje wtedy w zaglebieniach, dookola srub itd.
Tak:
Chyba dosc. Jak mi sie bedzie nudzilo, to napisze jeszcze troche.