Aerografów używam od około 20 lat, ale nadal nie mogę nazwać się "specem". Na początku była to psikawka napędzana kołem zapasowym z samochodu (dawne czasy PRL-u!). Z tego czasu pozostał mi zwyczaj maskowania połowy pomieszczenia w którym maluję. Potem był traktor zwany "Ruskiem" dzięki któremu miałem odciski na palcu od spustu powietrza. Ponieważ dmuchał na stałe, opona już mu nie wystarczyła, i kupiłem sprężarkę "lodówkową", która służy mi wiernie do dziś. Następnie dwukrotnie użytkowałem Łukowiaka. Uznałem go za dość dobry (jak na dostępność 10 lat temu) sprzęt. Miałem tylko początkowo kłopot ze zjadaniem gumy uszczelek przez rozpuszczalniki. W drugim egzemplarzu były już teflonowe i ten problem zniknął, choć zawsze miał boczne przedmuchy przy głowicy. Większym problemem dla mnie jednak było czyszczenie. W naszym FAQ-u jest napisane, że jest to łatwiejszy aerograf do czyszczenia. Nie mogę się z tym zgodzić. Nigdy nie byłem w stanie uwierzyć w opisy kolegów, że przepłukują tylko aerografy rozpuszczalnikiem. Prawdopodobnie obróbka Łukowiaka była dość kiepska i gromadziły się na chropowatych wewnętrznych powierzchniach takie ilości farby, że gruntownie czyściłem ten aerograf po każdej zmianie koloru. A było to trudne, trzeba było odchudzać waciki na patyczkach i tym czyścić wąskie kanały dopływu farby, a w samej dyszy już wsuwanie iglicy ujawniało nierówności gromadzące farbę. Okresowe "kretowanie" ujawniało dalsze pokłady barwnika. A jeśli dołożyć do tego wkurzającą tendencję do narastania "akrylowej brody" we wnętrzu głowicy...Trudno się dziwić, że nie lubiałem malować akrylami, jeśli co 2 minuty musiałem wykręcić głowicę i przeczyścić ją. W końcu nagły zgon tego aerografu zmusił mnie do poszukiwania czegoś nowego. Pseudo- Iwatę w zasadzie odrzuciłem na początku- wiedziałem, że delikatną głowicę ukręcę po trzech dniach użytkowania- jakoś do tych urządzeń mam drewniane ręce. Potrzebowałem aerografu z cienką dyszą i niewielkim kubkiem, ponieważ maluję małe modele, nierzadko kilkoma kroplami farby i nie lubię, kiedy zasłania mi widok duży zbiornik. Wahałem się między Tamiyą a H&S. W końcu zdecydowałem się na Harder & Steenbeck Evolution Silverline 2 w 1. Przekonało mnie to, że za cenę 100 PLN większą oferuje dwie dysze 0,2 i 0,4 mm, co daje większą elastyczność w działaniu, i awaryjną możliwość zastąpienia jednej uszkodzonej dyszy przez drugą. Kupowałem za pośrednictwem strony
http://www.aerografia.com.pl , mogę szczerze polecić- znakomity kontakt mailowy, również w czasie weekendu, propozycja różnych dodatkowych przydatnych gadżetów, błyskawiczna wysyłka, praktycznie w dwa dni robocze.
W tekturowo- foliowym opakowaniu...
...znajduje się żółty "neseserek", który oprócz aerografu, zawiera też pełen komplet dyszy 0,4 mm, oraz dodatkowy większy, 5ml zbiornik
Zalety tego aerografu: po pierwsze elegancki wygląd, farbo- i brudooporna powłoka; po wzięciu do ręki dobrze wyważony i dobrze układający się; lekko, ale precyzyjnie i pewnie chodzący spust, co mile mnie zaskoczyło po moich poprzednich dmuchawkach; głowica ze stopu niklowego i prostej konstrukcji, co daje mniejsze prawdopodobieństwo uszkodzenia; wkładka dyszy w głowicy po prostu luźno wkładana, więc trudno coś ukręcić, ponadto ma teflonową, odporną uszczelkę; sama głowica jest "koronkowa" z otworami wokół, co daje precyzyjniejszą kreskę i utrudnia tworzenie "brody" (zasysane po bokach powietrze blokuje rozkurz farby i utrudnia jej osadzanie się na głowicy); regulacja dopływu farby precyzyjna, zrezygnowałem z regulatora ciśnienia powietrza, ponieważ taki mam na wyjściu ze zbiornika sprężarki; czyszczenie- faktycznie w zasadzie wystarczy przepłukanie, ale ja starym zwyczajem czyszczę dokładnie aerograf. Tutaj kanały farby są krótkie i na tyle szerokie, że można swobodnie wyczyścić patyczkiem kosmetycznym, a gładka powierzchnia wewnętrzna utrudnia gromadzenie farby.
Potencjalne wady lub niedogodności: znalazłem dwie (czy miałem rację, pokaże dopiero czas)- stosunkowo szeroki kanał, w którym porusza się iglica, na odcinku pomiędzy częścią z farbą , a spustem, tam jest możliwość gromadzenia się resztek farb; drugą rzeczą jest wykonanie uszczelek między głowicą a korpusem, oraz między korpusem a wkręcaną częścią zbiornika, z gumy, która w dodatku wydaje się puchnąć w kontakcie z nitro. Może wystarczy jednak unikanie tego kontaktu.
Nie zdążyłem jeszcze wszechstronnie przetrenować nowego nabytku, jednak już z marszu, przy próbie, udało mi się uzyskać cienkie linie, zarówno na papierze, jak i plastiku. Jeśli jeszcze potrenować i dobrać odpowiednie wartości pokręteł...
Po lewej stronie dałem przykład wielkości plamy przy maksymalnym otwarciu dyszy 0,2 mm. Coś mi się wydaje , że dyszy 0,4 mm będę używał tylko wtedy, jeśli przyjdzie mi do głowy przemalować samochód
Reasumując: chyba się polubimy.
Jeśli ktoś jest solidnie ograniczony finansowo, to pewnie wybierze Pseudo- Iwatę, jeśli ktoś jednak może pozwolić sobie na nieco więcej, a poszukuje precyzji, prostoty i niezawodności działania, to na podstawie już pierwszych odczuć i spostrzeżeń, będę polecał ten model H&S.