Ford Trimotor należy do niewielkiej grupy samolotów, które mimo braku przynależności do ulubionej tematyki bardzo mi się podobają. Model wykonałem w ramach odskoczni od głównego nurtu zainteresowań.
Rys historycznyW 1928 roku polarnik i pionier lotnictwa
Richard Evelyn Byrd zorganizował pierwszą od 1840 roku wyprawę badawczą na Antarktydę. Wyprawa ta nie tylko spowodowała renesans zainteresowań Arktyką i Antarktydą w społeczeństwie amerykańskim, ale była przede wszystkim pierwszą ekspedycją mającą na celu sprawdzenie nowinek technicznych (samolotu, kamery lotniczej, skutera i radiokomunikacji) w tego typu wyprawach.
Koncentrując się na lotniczym aspekcie wyprawy – na Antarktydę popłynęły trzy samoloty:
Ford Trimotor 4-AT (pełniący rolę głównego samolotu wyprawy),
Fokker Universal oraz
Fairchild FC-2 (jako zapas i wsparcie dla Forda). Dla uczczenia pamięci przyjaciela z którym wykonał lot nad biegunem północnym w 1926 roku Byrd nadał Fordowi imię "
Floyd Bennett" (Bennett zmarł rok przed wyprawą Byrda na biegun południowy).
źródło: Ohio State University Byrd Polar Research CenterOperacje lotnicze rozpoczęły się
14 stycznia 1929 roku od … wyładunku i zmontowania
Fokkera i
Fairchilda. Loty „rozpoznawcze” wykonano
27 stycznia, już w trakcie pierwszego lotu Byrd odkrył nowe pasmo górskie o wysokości przekraczającej 4000 m – nazwał je
„Rockefeller Mountains” .
7 marca w góry Rockefeller z misją badawczą wystartowała na
Fokkerze załoga
Gould, Balchen i June. Po nieco ponad 2 godzinach lotu szczęśliwie dotarli na miejsce i przystąpili do badań. Realizacja programu badań przebiegła sprawnie i już
13 marca byli gotowi do powrotu. Niestety w nocy zerwał się bardzo silny wiatr, który zerwał z łańcuchów
Fokkera i roztrzaskał go o lód pół mili dalej.
18 marca pogoda poprawiła się na tyle, że
Byrd wraz
Hansonem i
Smithem zdołali wystartować
Fairchildem do pierwszej lotniczej misji ratunkowej na Antarktydzie. Następnego dnia wszyscy bezpiecznie powrócili do bazy.
źródło: Ohio State University Byrd Polar Research Center Najważniejszy dla wyprawy i Byrda lot odbył się
28 listopada 1929 – o godzinie 15.29 załoga w składzie
Byrd, June i
McKinley wystartowała
Foredem Trimotor do historycznego przelotu nad biegunem południowym. Ponieważ nawigacja w oparciu o przyrządy magnetyczne była niemożliwa jedyną pomocą był kompas słoneczny. Po przebyciu 100 mil samolot doleciał do gór
Queen Maud i rozpoczął wznoszenie aby przelecieć nad
Płaskowyżem Polarnym. Na pozycji placówki
Liv Glacier okazało się że uzyskane 9000 stóp nie wystarczy do przelotu nad Płaskowyżem. Aby zyskać brakujące 2000 stóp załoga wyrzuciła puste kanistry po paliwie i ponad 300 kg żywności (zabranej na wypadek przymusowego lądowania i konieczności czekania na ekipę ratunkową). Wreszcie po osiągnięciu pozycji masywu
Thorvald Nilsen samolot wzbił się na wymagane 11.000 stóp. Odległość od „ziemi” wynosiła ledwie kilkaset jardów. Samolot leciał teraz nad obszarem poprzecinanym wieloma, głębokimi i rozległymi szczelinami – tak zwaną
„salą balową Diabła". Około północy
29 listopada samolot przelatuje nad biegunem południowym. Następnie przelecieli jeszcze kilka mil dalej, potem „pokręcili się” po okolicy aby zdjąć kilka namiarów i uniknąć błędów nawigacyjnych. Około 1.30 zawracają do bazy kierując się na lodowiec
Axel Heiberg, powrót realizowali po wschodniej stronie masywu
Fridtjof Nansen a następnie lecąc wzdłuż gór
Queen Maud w kierunku placówki
Amundsen Glacier. W tym momencie poziom paliwa zmusił ich do powrotu do placówki Liv Glacier gdzie wcześniej został dostarczony zapas paliwa i części. Załoga wylądowała, zatankowała 200 galonów paliwa i po godzinie bezpiecznie wylądowała w bazie. Lot trwał 18 godzin i 41 minut.
źródło: Ohio State University Byrd Polar Research Center Dla ciekawskich – tutaj jest nieco ponad godzinny filmik z wyprawy. Około 30 minuty zaczyna się cześć poświęcona przelotowi nad biegunem.
http://youtu.be/A-R9PysOaxI ModelModel wykonałem ze starego, ale poczciwego zestawu Monogramu. Model przeleżał u mnie na półce dobre kilkanaście lat co niestety nie pozostało bez znaczenia (ale o tym później). Nie jestem zadowolony z ostatecznego rezultatu i jest to zasługa złamania dwóch (z raptem kilku) zasad którymi kieruję się podczas modelowania. Pierwsza to: „lepsze jest wrogiem dobrego”, druga to: „jak model jest już na ukończeniu to go nie poprawiaj – zamiast naprawić tylko pogorszysz…”. I ten model jest dokładnym potwierdzeniem tych dwóch reguł.
Sama budowa nie nastręczała większych trudności (plastik wprawdzie miał tendencję do rozwarstwiania się ale nie kruszył się). Szpachla także stosowana była symbolicznie, jedynie w okolicy oszklenia kabiny pilotów musiałem nieco się na gimnastykować. Problemy rozpoczęły się przy nakładaniu kalkomanii – mimo wcześniejszego zabezpieczenia ich stosownym płynem Microscale kalki albo rozpadały się w wodzie, albo zawijały lub rwały przy zsuwaniu ich z papieru, a to uporczywie nie chciały „wtopić” się w powierzchnię mimo stosowania płynów zmiękczających i „wciskania kalek na mokro”. Najlepiej jest to widoczne na spodzie skrzydła… Niestety pomimo niemal „heroicznej” walki o ich ocalenie nie wszystkie przetrwały próbę. Całkowitej destrukcji uległa kalka z napisem „Ford” ze statecznika pionowego (mam tylko z jednej strony). Częściowemu uszkodzeniu uległy prawie wszystkie pozostałe – ubytki uzupełniłem pędzlem i farbą (co niestety widać). Następnym problemem było mocowanie linek – na normalnym modelu kropa kleju pozostaje w miejscu w którym ją umieścimy, tutaj ze względu na „falistość” za każdym razem idealnie rozlewała mi się po rowku… Ale totalną skuchę popełniłem praktycznie pod koniec „wykańczania” – w necie trafiłem na film z wyprawy Byrda z 1928 roku – jak wół widać tam, że Ford nie miał oznaczeń na górze skrzydła – postanowiłem je zamalować. Niestety nie przewidziałem, że pod wpływem farby kalka zacznie się rozpuszczać… W wyniku tego musiałem skrobać purchle na 1/3 skrzydła. Oczywiście podczas tej pracy zerwałem kilka linek… W tym modelu pierwszy raz zastosowałem Humbrola 191, tutaj też czekała mnie niespodzianka – nie wiem z czego to wynika, ale w niektórych miejscach farba układała się inaczej dając ciemniejszy (lekko czarnawy) odcień i inną fakturę. Co ciekawe intensywność zaczernienia zależy od kąta pod jakim się patrzy. Trochę mnie to zastanawia bo tą samą farbą planuję pomalować T-33…
Co bardziej dociekliwi zaraz mi zarzucą, że Ford ma inne malowanie niż na zdjęciach powyżej. A i owszem ale tutaj jest dowód, że takie malowanie też miał (jak i wszystkie śmigła dwułopatowe...)
źródło: http://www.antarctic-circle.org