Po przygodzie z puławszczakiem przystąpiłem do budowy czegoś, w czym mógłbym poćwiczyć trochę mottling przed trochę prostszą zabawą, bowiem chodzi mi głowie od kilku lat malowanie Gustawa z mało wymagającymi plamami. Wybór padł na rumuńskie wdzianko. O ile sama zabawa kolorem na modelu mi się bardzo podoba, to jednak długa droga przede mną, jeśli chodzi o jakość powłoki lakierniczej - znalazło się jedno miejsce, po którym doszczętnie znienawidziłem akrylową hatakę. Przesiadłem się więc na farby Gunze i Tamiya, i tak dobrnąłem do końca. Żeby wytłumaczyć logikę tak jaskrawego malowania, najlepiej zapoznać ze specjałem kuchni rumuńskiej:
A tu już wspomniany gucio: