modelarstwo z pasją
Start Artykuły Recenzje T-70M Special Edition, 1:35 MiniArt 35113
T-70M Special Edition, 1:35 MiniArt 35113 Drukuj Email
Wpisany przez Jarek Gurgul   

W zalewie modeli niemieckich, a ostatnio również alianckich pojazdów sprzęt sowiecki, szczególnie czołgi lekkie, wydawane na dobrym poziomie, to nadal rodzynki.

Dlatego cieszy, że w ofercie niektórych firm znaleźć można te mniej popularne tematy, jak choćby model czołgu T-70M.

 

 

Plusy: najlepsza replika tego czołgu z dostępnych na rynku, niezły detal kadłuba, wieży, układu jezdnego, dołączona blaszka fototrawiona, stosunkowo niska cena - około 55,00 zł.

Minusy: błędy merytoryczne (kształt wieży, szerokość kół, gąsienice), brak spawów.

Mniej więcej pięć lat temu MiniArt wydał dwa modele przedstawiające jeden z najpopularniejszych, najliczniej produkowanych pojazdów II Wojny Światowej - sowiecki czołg T-70M. Model o numerze katalogowym 35025 prezentował wczesną, a o numerze 35030 późną wersję czołgu. Oba zestawy zawierały elementy plastikowe i dodatkowo ramki z figurkami sowieckich czołgistów.

Kilka miesięcy temu Miniart bardzo rozsądnie "upgrade'ował" swój wyrób wypuszczając zestaw wspólny dla wersji wczesnej i późnej T-70M, który zamiast figurek zawiera blaszkę z niezwykle przydatnymi elementami, wcześniej odtworzonymi jedynie w plastiku. W założeniu producenta z zestawu wykonać można zarówno wczesną wersję czołgu z odlewaną osłoną jarzma armaty, wczesną klapą włazu kierowcy i wczesną osłoną peryskopu dowódcy, jak i wersję późną czołgu ze spawaną osłoną jarzma armaty.

Na nowy zestaw składa się blisko 400 części z szarego plastiku (w tym gąsienice wykonane z pojedynczych ogniw), 4 części z przezroczystego tworzywa oraz 44 fototrawione.

Jakość odlewu plastikowego jest dobra. Niektóre elementy mają drobne nadlewki, na szczęście nie dyskwalifikujące części z użycia. Jedyne niedolane elementy to pierścienie wokół gniazd wahaczy na dole wanny kadłuba. Części przezroczyste są przeciętnej jakości, jednak to jedynie szkiełka peryskopów (mało widoczne) oraz szyba reflektora, którą w razie potrzeby łatwo podmienić. Z kolei elementy fototrawione wykonane są na wysokim poziomie, choć sama blaszka wydaje się być dość sztywna i może być problem z gięciem elementów, szczególnie podłużnej siatki nad silnikami.


Dużym plusem modelu jest wykonanie z pomocą form suwakowych wanny kadłuba jako jednego elementu, zawierającego już większość niezbędnych i co ważne ładnie oddanych (poza wspomnianymi pierścieniami przy gniazdach wahaczy) detali. Unikamy w ten sposób "niebezpiecznego" sklejania jej - jak to się dawniej zdarzało w przypadku wschodnioeuropejskich produktów - z kilku osobnych płyt, których wzajemne położenie podczas łączenia trzeba nieustannie kontrolować. Geometria wanny jest prawidłowa, część nie wykazuje żadnych zwichrowań. Również góra kadłuba to jeden, bardzo dobrze odtworzony element (choć niestety linie pomiędzy poszczególnymi poziomymi blachami są zbyt grube). Obie części - wanna i góra - pasują do siebie bez zarzutu.



Wieża czołgu to przede wszystkim jej skorupa, podstawa (dno), jarzmo armaty, osłony jarzma do wyboru - odlewana i spawana, pokrywa włazu oraz lufa. Skorupa wieży zawiera bardzo dobrze odtworzone spawy, ślady po cięciu płyt palnikiem oraz kątowniki wzmacniające łączenia poszczególnych płyt wieży. Dobrze wygląda właz dowódcy, gorzej jarzmo armaty oraz osłony jarzma. Lufa działa posiada otwarty wylot. Nie dorównuje toczonym z metalu (na przykład wyrobowi RB Models), jednak przy niewielkim nakładzie pracy niezbędnym dla jej "podrasowania", da się ją zaakceptować, choć mimo wszystko sugerowałbym wymianę na metalową.

Kadłub jest pusty, natomiast wieża posiada podstawowe, ładnie oddane elementy wnętrza - zamek armaty, celownik i karabin maszynowy. Klapy obu włazów - na wieży i kadłubowego można wykonać jako zamknięte lub otwarte - obie posiadają detale po wewnętrznej stronie.



Układ jezdny to wydawałoby się mocna strona modelu. Zarówno koła, jak i gąsienice wykonane z pojedynczych ogniw odlane są precyzyjnie i zawierają świetny detal. Ale nie wszystko złoto, co się świeci (o czym później)...



Dodanie do zestawu fototrawionej blaszki jest bardzo dobrym posunięciem firmy. Wśród części znajdziemy przede wszystkim żaluzje tylnej płyty oraz umieszczoną nad nimi siatkę. Jest także siatka przykrywająca silniki na prawym boku kadłuba. Na blaszce umieszczone zostały również drobniejsze elementy - różnego rodzaju uchwyty a także zawiasy i zamknięcia skrzynek narzędziowych.



Kalkomanie pozwalają na wykonanie modelu w jednym z 9 malowań - zarówno w letnim, jak i w zimowym kamuflażu, dla wczesnych i dla późnych wersji czołgu. Druk jest wyraźny, ze względu na użycie jedynie trzech, niestykających się (poza jednym miejscem) kolorów, nie ma problemu z ewentualnym ich przesunięciem względem siebie. Nie do końca przekonuje strona merytoryczna oznaczeń, zwłaszcza dla pojazdów "czerwone 276" i "czerwone 345 MOCKBA". Oznaczenia w obu przypadkach wyglądają identycznie dla lewej i prawej strony, co jest mało prawdopodobne, bo widać, że cyfry, napisy nanoszono ręcznie, bez szablonu. Szczególnie nietrafione są oznaczenia czołgu "276", w którym na lewej stronie wieży końcowa cyfra "6" namalowana na wieżowej niszy (w węższym miejscu) była mniejsza od pozostałych cyfr, więc odpowiednio na prawej stronie mniejsza powinna być cyfra "2".


Czterostronicowa instrukcja z opisami w językach rosyjskim i angielskim, czytelnie wydrukowana na papierze dobrej jakości jest przejrzysta i zrozumiała. Tabela kolorów podaje kody farb dla produktów Vallejo, Testor, Tamiya, Humbrol, Revell i Mr.Color Gunze.

A teraz odrobina dziegciu do tej beczki miodu - co trzeba, a co warto poprawić.

Ten niezły na pierwszy rzut oka model skażony jest niestety błędami merytorycznymi, które znacząco obniżają ocenę zestawu.

Najpoważniejszy błąd dotyczy kształtu wieży. Wieża modelu MiniArt jest symetryczna. Tymczasem w oryginale jarzmo armaty było szersze i przesunięte na prawo od osi wieży i co za tym idzie, przód skorupy wieży po lewej i po prawej stronie jarzma wyglądał inaczej.


Drugi błąd to kompletnie uproszczona spawana osłona jarzma armaty. Spawy oryginału były bardzo duże i toporne, co doskonale widać na zdjęciach. Dwa boczne łuki mocno odznaczały się od części głównej osłony, pomiędzy nimi położone były spawy, czego w modelu w ogóle nie uwzględniono. Poza tym fragment osłony, przez który wychodziła lufa armaty składał się z dwóch zespawanych części, później dospawywanych razem do reszty osłony. Osłona z zestawu MiniArt nie posiada żadnych spawów, jest całkowicie gładka, zabawkowa wręcz i wygląda jakby była odlana, a nie spawana. Na dodatek osłona lufy położona jest o jakiś milimetr za nisko, co jest dość widoczne. Dużo lepiej prezentuje się osłona odlewana (na zdjęciu z prawej strony). Jednak jeśli zdecydujemy się poprawiać kształt wieży poszerzając jarzmo, trzeba będzie wtedy również poszerzyć osłonę jarzma, co w przypadku wersji odlewanej jest dużo trudniejsze, niż w przypadku wersji spawanej. W obu wersjach osłony jarzma otwory pod km są odrobinę zbyt nisko położone względem otworu pod celownik, ale to akurat drobiazg. Brak również spawów pomiędzy górną, a bocznymi płytami jarzma.



Kadłub także nie posiada spawów, których było na nim sporo. Należy je dorobić na łączeniach przedniej płyty góry kadłuba (tej z włazem kierowcy), dolnej przedniej płyty wanny, tylnej pionowej płyty z płytami bocznymi, na łączeniach płyt bocznych z dnem kadłuba, osłony nadsilnikowej po prawej stronie oraz wokół listwy osłaniającej właz kierowcy. Warto także zaimitować na płytach miejsca ich cięcia palnikiem, na przykład skrobiąc w poprzek linie ostrzem nożyka, skalpela.

Boki kadłuba T-70M zbudowane były w większości wypadków z dwóch pionowych płyt pancernych, łączonych mniej więcej pośrodku. We wczesnych egzemplarzach łączenie wykonywane było przy pomocy wewnętrznej listwy, do której donitowywano płyty. W późniejszych wersjach obie płyty spawano ze sobą. W modelu MiniArt przedstawiono wcześniejsze rozwiązanie (a w zasadzie pewną hybrydę) - łączenie płyt przy pomocy nitów, co dla późniejszych wersji wymaga usunięcia nitów i zaimitowania w tym miejscu wypukłego spawu. Jednak i dla wersji wcześniejszej konieczna będzie korekta, bowiem linia pomiędzy płytami ma szerokość milimetra i niestety wygląda bardziej jak rów (wypełniony zapadniętym pseudo-spawem), niż jak wąski odstęp pomiędzy przylegającymi do siebie płytami. Dlatego chcąc to skorygować, będziemy musieli usunąć jedną linię nitów, zaszpachlować rów, wykonać w tym miejscu linię pomiędzy płytami i odtworzyć trochę bliżej linię nitów lub - dla wersji spawanej - usunąć obie linie nitów, zmniejszyć szerokość rowu o mniej więcej połowę i ułożyć na nim wypukły spaw.

Z wanny kadłuba warto usunąć występ zakrywający od spodu osłonę nadsilnikową, która w rzeczywistości była od dołu otwarta. Dobrze byłoby również dokleić wewnątrz wanny z przodu poziomą wklejkę, na której mogłaby się oprzeć górna płyta - w modelu brak tu jakiegokolwiek elementu pozycjonującego dla przedniej krawędzi góry kadłuba. Rury układu wydechowego w modelu są "gołe" - w oryginale owinięte były matą azbestową - i warto by to zaimitować przy pomocy na przykład wąskiej taśmy Tamiyi lub podobnego materiału.




Nie wszystko złoto... - zarówno koła podtrzymujące, jak i koła jezdne (koło napinające), wprawdzie ładnie odtworzone, są jednak za chude o mniej więcej 1 milimetr. Różnica spora, około 30%, choć w gotowym modelu dla "nieortodoksów" może nie być zbyt widoczna, istotna i warta pakowania się w bardzo trudną korektę. Co jednak gorsze gąsienice, których szerokość i podziałka są prawidłowe dla T-70M, mają niestety nieprawidłowo w stosunku do oryginału, zbyt blisko siebie położone zęby na ogniwach (pasujące mniej więcej do zbyt chudych kół modelu), co stanowi dopełnienie tego błędnego kompletu. Na ogniwach gąsienic znajdziemy delikatne przeważnie, ale jednak widoczne ślady po wypychaczach, które należy usunąć. Większy problem to brak otworów w ogniwach - w oryginale ogniwa były ażurowe, czego w modelu nie otworzono w odpowiednim stopniu.

Nie wiadomo, czy MiniArt źle zaprojektował koła (nota bene odpowiadające kołom T-70) i dopasował do nich gąsienice, czy było może odwrotnie. Niezależnie od źródła błędu, trudno będzie go skorygować ze względu na brak na rynku dodatków gąsienic do T-70M. Co prawda Friulmodel posiada w ofercie podobne gąsienice, ale do T-60/T-70, a więc węższe i również z zębami dostosowanymi do węższych kół. Wniosek z tego taki, że łącząc gąsienice Friulmodel oraz koła z zestawu MiniArtu (nawiercając dodatkowo po 6 otworków w kołach podtrzymujących) uzyskamy poprawny układ jezdny dla T-70, natomiast uzyskanie prawidłowego układu dla T-70M będzie bardzo trudne i pracochłonne - należałoby pogrubić koła jezdne i podtrzymujące oraz powiększyć - co wydaje się mimo wszystko możliwe - odstęp pomiędzy zębami na każdym z ponad 160 (!) ogniw (alternatywą byłoby oczywiście przygotowanie "matek" i odlanie ich w odpowiedniej liczbie w żywicy). Mnóstwo ciężkiej i jednocześnie mało efektownej roboty, więc najprościej będzie pozostawić to jak jest lub przerobić model na T-70 :).

Na bocznych osłonach przekładni brak znajdujących się tam w oryginale listew, jednak to akurat łatwo uzupełnić.





Pewien niedosyt pozostawia również brak kilku detali na blaszce - szkoda, że firma nie dołożyła do niej uchytów i mocowań narzędzi, co z pewnością znacząco podniosłyby realizm modelu.


Podsumowując ocenę muszę stwierdzić, że model pozwala na całkiem przyjemne złożenie niezłej repliki T-70M prosto z pudełka. Jednak pierwsze dobre wrażenie w kontakcie z zestawem psują błędy merytoryczne i pewne braki wymuszające - jeśli chcemy, by nasz model odzwierciedlał w większym stopniu oryginał - konieczność wykonania przeróbek i korekt. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że prosto z pudełka, bez dodatkowej pracy i rezygnując z korekty kształtu wieży, zbudować można jedynie wersję wcześniejszą czołgu, z odlewaną osłoną jarzma. Przejrzałem mnóstwo zdjęć czołgu i wszystkie egzemplarze ze spawaną osłoną mają również spawane płyty boczne kadłuba oraz węższy, trochę inny niż w modelu zawias klapy włazu kierowcy, o czym warto pamiętać decydując się na budowę późnej wersji czołgu.

Mimo wskazanych minusów model jest całkiem przyzwoity i godny polecenia wszystkim miłośnikom sowieckiej broni pancernej, zarówno budującym prosto z pudełka (dobrze dopasowane główne elementy zestawu), jak i tym znajdującym przyjemność w wykonywaniu we własnym zakresie korekt i przeróbek (niezła - poza błędem wieży i szerokością kół - zgodność z oryginałem, dająca dobrą bazę do waloryzacji).

Moja ocena to 6/10.
recenzja / review