Nieważne jaki szyld, ważne żeby cel był zacny. Zrobiłem inwentaryzację pudeł wstydu i znalazłem krogulca, którego zacząłem w czasach, gdy jeszcze się łudziłem, że zostanę modelarzem redukcyjnym. Plan, jak to plan, był bardzo ambitny - chciałem zrobić wnętrze, które w modelu Trumpka potraktowane jest bardzo po macoszemu. Usunąłem fabryczne "żebrowanie" wnętrza kadłuba i próbowałem zastąpić własną produkcją. Żeby nie było łatwo, nie prostymi pręcikami ponaklejanymi na burty, ale produkowałem podłużnice z dziurkami. Wyszło jak wyszło, dramat. Do tego dokupiłem wszystkie możliwe blachy i próbowałem je implementować, aż w końcu mi się znudziło. Ostatni ślad działalności przy modelu pochodzi sprzed 2 lat (zdjęcie na niebieskim tle).
W tym roku, na wystawie w Krakowie, był wystawiony model krogulca i dzięki temu się przekonałem, że mimo otwartych drzwi bocznych i klapy na grzbiecie do ładowania bomb, prawie nic w środku nie widać. Wlało to w me serce optymizm i koncepcję, żeby model dokończyć, odpuszczając niepotrzebne rękodzieło w środku. Bo sama maszyna piękną jest. NA razie pierwszeństwo ma Wessex, ale skoro wstawiam warsztat, to powinno mnie zmobilizować do działań. Przymusowy urlop z okazji ŚDM może się przydać

Stan na dziś:










