Witam wszystkich.
Odkopałem coś, co w opinii wielu czytających trudno dzisiaj nazwać modelem
Już na okładce widoczny jest napis Vintage i taka też jest zawartość pudełka, chociaż producentowi zapewne chodziło o coś innego
Elementów jest 24, włącznie z wyrobem piloto-podobnym. Aż korci żeby zrobić "spudła". Pewnie kilka godzin, malowanie na turkusowo i czerwono i byłby gotowy.
Wiem, wiem, powinienem kupić coś nowszego, do tego dedykowane blaszki i bajeranckie kalki. Ale ja lubię jak jest "pod górkę". Spróbuję... No i jak skopię model to zawsze mnie rozgrzeszycie że produkt wyjściowy był kiepski
a nie że po prostu kiepski jest ten co sklejał.
Instrukcja powala prostotą
Malowanie - a jakże będzie mazianie ławkowcem. Naczytałem się i naoglądałem modeli i materiałów tyle że hoho... i wiem w zasadzie tyle że zapewne pomaluję nie tak jak by to zrobili inni. Takie smugi wykonane sprytnymi rączkami pań/panów w fabryce lub na lotnisku ławkowcem o szerokości np.20 cm to w tej skali będą miały mniej więcej 2,7mm. A jeszcze powinno być widać niejednorodność smug i pewną przypadkowość. No i ten bardzo istotny kąt pod jakim było to mazane - można chyba doktorat napisać. Ciekawe, czy ci, którzy wówczas tak luzacko mazali sobie bez jakichś wzorców i szablonów nie zdawali sobie sprawy ile wywołają dyskusji na forach modelarskich
Na razie popracowałem przy kabinie. Miałem ogromna swobodę - niczego nie musiałem wycinać bo niczego tam nie było. No był jakiś kołek na którym miała siedzieć figurka pilota. Teraz, po pierwszych wklejeniach i malowaniach jest tak:
Jeszcze trochę podłubię w tej kabinie zanim skleję te toporne połówki kadłuba. Ale plusem zestawu jest dosyć dobra zgodność wymiarowa z tymi rysunkami które mam.
Pozdrawiam