bartek piękoś napisał(a):greatgonzo napisał(a):Gdyby okazało się, że ktoś podziela moje zdanie i chciałby dowiedzieć się czegoś o technicznej stronie prowadzenia aerografu to oczywiście poopowiadam.
To ja poproszę. I dzięki za niebieski teskst;o) Czasem nie mam śmiałości pytać na forum o "banały". Twoje obserwacje przeczytałem z przyjemnością. Wiele pokrywa się z moimi, część jest dla mnie nauką.
No co ty? Na tym forum niemal nie ma odpowiedzi: ‘ użyj wyszukiwarki, jesteś głupi’. Zauważyłem raczej, że ludzie prześcigają się w odpowiadaniu na pytania i jak już nawet zdarzy się, że człowiek coś wie to trudno zdążyć z postem przed innymi.
Poniższy tekst dla chętnych, podzielony na punkty by prawie chętni też mieli szansę .
KAMUFLAŻ PRZENIKAJĄCY wg Wielkiego Gonza
Jak wspomniałem podstawą jest dobór gęstości farby i ciśnienia. To wiadomo. Spodziewać się jednak należy, że różne farby, nawet tego samego producenta, mogą zachowywać się trochę inaczej. Nie na tyle raczej, żeby trzeba było zmieniać ustawienia jednak trzeba na to uważać.
Malowanie modelu powinny poprzedzić próby na sucho. W moim przypadku były absolutnie niezbędne bo to dziewicze doświadczenie było i zwyczajnie musiałem nauczyć się co i jak. W przyszłości ten etap może, co najwyżej, ulec skróceniu. Zawsze będzie konieczne przypomnienie organizmowi matrycy drobnych ruchów dłoni. To jak rozgrzewka rzutowa przed meczem koszykówki. Robiłeś to tysiące razy ale i tak musisz rzucić ileś tam razy by znów załapać schemat.
Przy bardzo cienkich liniach strumień farby jest oczywiście bardzo niewielki i odciągnięcie spustu bardzo delikatne i, co najbardziej kłopotliwe, musi być bardzo precyzyjne. Trudno jest zachować swobodę w dłoni i często pojawia się nadmierne napinanie zginaczy i prostowników palców. Jeżeli wprawa pokona panikę i dłoń będzie luźna to i malowanie będzie łatwiejsze. Im rozcieńczenie farby odleglejsze jest od ideału tym mniejsza jest tolerancja błędu. Z gęstszą farbą jest o tyle łatwiej, ze można zorientować się, że coś jest nie tak, kiedy kolor nie pojawia się mimo właściwego odciągnięcia spustu.
1. Ustawienie wielkości plamki regulatorem.
Wydaje się, że to załatwia sprawę. Byłoby tak, gdyby nie zmieniały się parametry sprzętu przez osadzanie się farby na dyszy, igle i gdyby nie zmieniała się jej gęstość. Zjawisko to można opóźnić przez otwarcie dyszy na full co jakiś czas i w ogóle nawet mu zaradzić przez przepłukiwanie sprzętu rozpuszczalnikiem też co jakiś czas. Obie czynności wymagają zmiany ustawień. Być może aero z ‘pamięcią’ jest lekarstwem na ten problem. Nie wiem, nie mam. Obawiam się, ze zmiana gęstości farby może i tu dać się we znaki.
2. Ustawienie wielkości plamki ‘na czuja’.
Trzeba przyzwyczaić palec do niewielkiego odciągania spustu. Mimo bardzo niewielkiego przesuwu, ruch ten musi odbywać się płynnie. Należy zauważyć fazę, kiedy kanał zbiorniczka już się otwiera a farba jeszcze nie leci, a potem stopniowo doprowadzić do pojawienia się plamki. Widać ją jako inny rodzaj połysku gdy malujemy na tym samym kolorze. Wtedy zablokować palec. Plamka będzie pożądanej wielkości albo, częściej, nie. Mikroruchem palca dokonać poprawki. Tu jest wielkie niebezpieczeństwo rzucenia suchym odkurzem (za mało farby) albo kleksem (za dużo). By je zminimalizować należy znaleźć sobie neutralne miejsce startowe. Może to być płytka plastikowa przyłożona do modelu, z której zjedziemy kreską nań. Niestety nie wszędzie da się tę płytkę przyłożyć no i dorzuca nam ten patent jeszcze jeden element do koordynacji ruchów. O ile się da, zamieniam płytkę odpowiednim miejscem na modelu, gdzie kolor ma być nałożony w pełnej krasie i z niego przesuwam strumień (po ustaleniu) w odpowiednie miejsce.
AEROGRAF MUSI BYĆ W RUCHU PRZED OTWARCIEM KANAŁU FARBY. Kreślimy wirtualne kółka czy dowolne kształty i farba pojawia się w trakcie takiego ruchu. Zwiększa to drastycznie tolerancję na zbyt obfity strzał.
3. Przenikania, błędy i poprawki:
Kamuflaż taki jak T.Bolta Gabreskiego jest wg mnie nie do uzyskania nałożeniem jednego koloru na drugi i już. Efekt różnorodnego przenikania barw można uzyskać jedynie nakładając na siebie odkurze na liniach łączenia kolorów. Czasem trzeba to zrobić kilka razy by uzyskać zróżnicowanie głębokości przenikania. Nie jest to bardzo kłopotliwe bo w pewnym sensie robi się samo. Tym samym sposobem wykonujemy poprawki niedokładnie lub błędnie poprowadzonych linii. To zawsze się zdarzy. Tu nie pocelujemy tam gdzie trzeba, tam nie przyłożymy się do wstępnego nakreślenia plam ołówkiem, ówdzie niewłaściwie założymy szerokość marginesu niezbędnego do tego ołówka zamalowania. Klejne poprawki załatwią nam większość przenikań. Nie wszystkie plamki da się zaznaczyć. Może i da się, tylko nie sądzę by było trzeba. Z biegiem prac pojawiają się coraz to bardziej szczegółowe elementy. Dzieje się tak jak przy rysowaniu z natury. W pierwszej fazie trzymamy się planu (nasz zaznaczony schemat), w drugiej przede wszystkim zerkamy na temat (u nas materiał zdjęciowy). Od ogółu do szczegółu. Zagłębiając się w coraz mniejsze detale kamuflażu wychwytujemy coraz to nowe błędy rysunku. można oczywiście poswięcić się temu na etapie rysowania ołówkiem ale moim zdaniem nie warto. I tak poprawki będą niezbędne. Będzie trzeba przesuwać linie nie o 3mm tylko o 1mm. Z tym że przy pryskaniu to jest róznica paru sekund a przy kreśleniu plam poprawianie i usuwanie niepotrzebnych kresek (coby się nie pomylić) może zająć o ho ho! Sprawdza się w obrazkach - sprawdzi się i tu
Strzały suchym odkurzem zamalowujemy kolejnymi warstwami kontrkolorów. Generalnie z kazdą kolejną warstwą ilość błędów zdecydowanie maleje i postęp jest niemal gwarantowany. Po prostu mamy coraz większe doswiadczenie bieżące i coraz mniej szans na pomyłkę
Kleksy z nadmiaru farby, o ile są niewielkie, możemy naprawiać na bieżąco rozmywając je dodatkowymi powłokami farby. Te muszą być bardzo delikatne i nakładane w odpowiednim czasie. Tak by kleks reagował z farbą ale się nie powiększał. Trzeba się nauczyć samemu, nie ma na to rady. Kleksy zbyt duże by je rozmyć, lub gdy naprawa zwiedzie trzeba zeszlifować na sucho. Mnie nie przydarzyło się nic, czego nie dało się załatwić papierkiem 2000 na mokro i z lekkim naciskiem. A nie, raz użyłem 800, też lekko i potem 2000.
4. Trzymanie aero.
Niby wiadomo – prostopadle do powierzchni. Bardzo trudno jednak jest utrzymać tę zasadę. Czasem specjalnie przechylam pistolet. Na wewnętrznej stronie linii jest wtedy mniejszy odkurz. Czasem nie da się inaczej. Oczywiście zawsze trzeba pamiętać, że na zewnętrznej odkurz rośnie. W niektórych miejscach trzeba było użyć dwóch rąk. Jedna trzymała aerograf , a druga odciągała spust. Na operowanie jedną ręką nie było miejsca.
Pewnie trzeba to poćwiczyć, nie wiem. Mnie akurat przyszło to dość łatwo ale, no… od lat jestem przyzwyczajony do tego, że narzędzie rysunkowe trzyma się w przeróżny sposób
Obrotowy stolik malarski na model wydaje mi się być gadżetem niezbędnym.
Powyższych wynurzeń nie należy traktować aksjomatycznie. Nawet ja nie zamierzam. Co słuszne proszę przyjąć, co bzdurą jest – odrzucić ze wstrętem!




























