A-10 Thunderbolt II - Revell 1/144
Hejka.
Na moim biurku pojawił się o to taki mały szkrab. Ogólnie model mnie rozczarował - po ostatniej budowie Hawkey'a spodziewałem się od A10 czegoś więcej, ale myślę że sami sobie wyrobicie opinie oglądając fotki z budowy. Niestety model jest robiony z doskoku - jakaś godzinka dziennie (sprawy rodzinne nie pozwalają na więcej). Nie lubię takich warsztatów, ale jak się już zaczęło to trzeba skończyć.
Na obecną chwilę, model jest już pomalowany, zalany sido czeka na kalki.
Na początek szybki inbox:





Jak widać nie za wiele tego - kalek pewnie więcej niż samych części.
Na pierwszy ogień poszły silniki:
Części składowe

Złożony na sucho - nie wygląda za ciekawie


I przymiarka już po sklejeniu i wstępnej obróbce

GAU8 po wstępnych zabiegach ;(

To co revell dał do kokpitu - FOTEL :|

Tutaj widzimy spasowanie części - powiem szczerze, że jeszcze się z czymś takim u revella nie spotkałem, a linie podziału pomiędzy niektórymi częściami różnią się między sobą jakby były z jakieś innej skali ;/


Oczywiście sporo z nich poleciało pod szpachle - lepiej jak wcale ich nie będzie widać niż zostawić coś takiego

A tak prezentuje się po sklejeniu:


Skoro model nie za bardzo mi się spodobał pomyślałem, że więcej uwagi poświecę uzbrojeniu, którego w tym samolocie nie brakuje. Przy okazji mam nadzieje, że sporo ilość podwieszonych elementów trochę odciągnie oko od innych, mniej fajnych szczegółów modelu.
Nie wiem czy mi wypada pisać takie "poradniki" bo modeluję dopiero od grudnia, ale pomyślałem, że może ktoś coś ciekawgo podejrzy i wykorzysta u siebie na warsztacie. A więc jak robię mavericki w 1/144
Materiał wyjściowy:

Na początek ścinamy piłką, lub na pilniku przód:

Z przeźroczystej ramki wycinamy sobie kilkumilimetrowe kawałeczki :

Następnie przyklejamy do reszty pocisku - jeżeli ktoś chce dać pod "szkiełko" jakiś kolor powinien zrobić to już teraz oczywiście należy wtedy użyć takiego kleju, który zbytnio nie rozpuści nam farby. W moim przypadku nie ma żadnego koloru więc wystarczył standardowy Cement od tamci.

Teraz idziemy na porządne piwo - wszystko musi dobrze wyschnąć. Następnie zabieramy się za szlifowanie, standardowo, najpierw pilniki i coraz to drobniejsze papierki lub gąbki, na koniec możemy użyć jakieś pasty polerskiej, lub podkraść od żony polerkę do paznokci ;)



Skoro mamy już przód, zabieramy się za tył. Jeżeli posiadamy w warsztacie jakieś wiertełka to robotę mamy praktycznie zrobioną, jeżeli nie - tak jak ja bierzemy do łapki skalpelek i powoli nawiercamy tyle ile nam trzeba.

W sumie już jest całkiem nieźle, ale jeżeli ktoś by chciał coś jeszcze dołożyć to bierzemy patyczek higieniczny i rozciągamy go na płomieniem, następnie tą cieniutką rureczkę tniemy na milimetrowe odcinki, które wkliamy z tyłu.


Bardziej ambini mogą jeszcze pokusić się o ścienienie ramion mavericka. Ja niestety tego nie zrobiłem. Następnie przyszła pora na malowanie w przypadku areo będzie łatwiej, ja się jeszcze nie dorobiłem, wiec pędzlowanie na jeden z wielu dostępnych kolorków. Później jakieś kolorowe paseczki i sido. Oczywiście można zrobić to o wiele ładniej i lepiej, jednak jak na pierwszy raz całkiem ładnie mi to wyszło.

Jeżeli producent modelu przewidział zarzucamy kaleczki ;)

Doczepiamy wszystko do podwieszenia i odkładamy do boku żeby spokojnie czekało na montaż pod skrzydłami.

Jak czas pozwoli to dziś zarzucę kalki na model i wrzucę jakieś aktualne zdjęcia jak to teraz wygląda.
Pozdrawiam Łukasz.
Na moim biurku pojawił się o to taki mały szkrab. Ogólnie model mnie rozczarował - po ostatniej budowie Hawkey'a spodziewałem się od A10 czegoś więcej, ale myślę że sami sobie wyrobicie opinie oglądając fotki z budowy. Niestety model jest robiony z doskoku - jakaś godzinka dziennie (sprawy rodzinne nie pozwalają na więcej). Nie lubię takich warsztatów, ale jak się już zaczęło to trzeba skończyć.
Na obecną chwilę, model jest już pomalowany, zalany sido czeka na kalki.
Na początek szybki inbox:





Jak widać nie za wiele tego - kalek pewnie więcej niż samych części.
Na pierwszy ogień poszły silniki:
Części składowe

Złożony na sucho - nie wygląda za ciekawie


I przymiarka już po sklejeniu i wstępnej obróbce

GAU8 po wstępnych zabiegach ;(

To co revell dał do kokpitu - FOTEL :|

Tutaj widzimy spasowanie części - powiem szczerze, że jeszcze się z czymś takim u revella nie spotkałem, a linie podziału pomiędzy niektórymi częściami różnią się między sobą jakby były z jakieś innej skali ;/


Oczywiście sporo z nich poleciało pod szpachle - lepiej jak wcale ich nie będzie widać niż zostawić coś takiego

A tak prezentuje się po sklejeniu:


Skoro model nie za bardzo mi się spodobał pomyślałem, że więcej uwagi poświecę uzbrojeniu, którego w tym samolocie nie brakuje. Przy okazji mam nadzieje, że sporo ilość podwieszonych elementów trochę odciągnie oko od innych, mniej fajnych szczegółów modelu.
Nie wiem czy mi wypada pisać takie "poradniki" bo modeluję dopiero od grudnia, ale pomyślałem, że może ktoś coś ciekawgo podejrzy i wykorzysta u siebie na warsztacie. A więc jak robię mavericki w 1/144
Materiał wyjściowy:

Na początek ścinamy piłką, lub na pilniku przód:

Z przeźroczystej ramki wycinamy sobie kilkumilimetrowe kawałeczki :

Następnie przyklejamy do reszty pocisku - jeżeli ktoś chce dać pod "szkiełko" jakiś kolor powinien zrobić to już teraz oczywiście należy wtedy użyć takiego kleju, który zbytnio nie rozpuści nam farby. W moim przypadku nie ma żadnego koloru więc wystarczył standardowy Cement od tamci.

Teraz idziemy na porządne piwo - wszystko musi dobrze wyschnąć. Następnie zabieramy się za szlifowanie, standardowo, najpierw pilniki i coraz to drobniejsze papierki lub gąbki, na koniec możemy użyć jakieś pasty polerskiej, lub podkraść od żony polerkę do paznokci ;)



Skoro mamy już przód, zabieramy się za tył. Jeżeli posiadamy w warsztacie jakieś wiertełka to robotę mamy praktycznie zrobioną, jeżeli nie - tak jak ja bierzemy do łapki skalpelek i powoli nawiercamy tyle ile nam trzeba.

W sumie już jest całkiem nieźle, ale jeżeli ktoś by chciał coś jeszcze dołożyć to bierzemy patyczek higieniczny i rozciągamy go na płomieniem, następnie tą cieniutką rureczkę tniemy na milimetrowe odcinki, które wkliamy z tyłu.


Bardziej ambini mogą jeszcze pokusić się o ścienienie ramion mavericka. Ja niestety tego nie zrobiłem. Następnie przyszła pora na malowanie w przypadku areo będzie łatwiej, ja się jeszcze nie dorobiłem, wiec pędzlowanie na jeden z wielu dostępnych kolorków. Później jakieś kolorowe paseczki i sido. Oczywiście można zrobić to o wiele ładniej i lepiej, jednak jak na pierwszy raz całkiem ładnie mi to wyszło.

Jeżeli producent modelu przewidział zarzucamy kaleczki ;)

Doczepiamy wszystko do podwieszenia i odkładamy do boku żeby spokojnie czekało na montaż pod skrzydłami.

Jak czas pozwoli to dziś zarzucę kalki na model i wrzucę jakieś aktualne zdjęcia jak to teraz wygląda.
Pozdrawiam Łukasz.

