P-47D-25-RE 'reaktywacja' Academy 1/48
Ten model wyglądał tak:

To pierwszy model jaki zrobiłem po modelarskiej przerwie. I pewnie zniósłbym wygląd OTB, nieudolności malowania i kalkowania bo przecież o to chodzi, żeby kolejny model był lepszy, a tym samym poprzedni - gorszy, niestety. A najpoprzedniejszy - najgorszy. Jak to pisał niejaki Długosz w ‘Banderiach’ opisując krzyżackie proporce: ‘…potem ogon. Najpierw grubiej, później cieniej. Na końcu najcieniej’. Jednak absurdalność interpretacji malowania nie dawała mi spać. W końcu wypękałem i zabrałem się za destrukcję. Ostatecznym pretekstem był mój głęboki brak wiary w malarską technikę zwaną przedcieniowaniem. Tak samo jak odrzuciłem żmudne i wręcz matematycznie ścisłe podmalówki starych mistrzów na rzecz spontanicznego kształtowania barwnego światłocienia (zachowując jednak szacunek dla laserunków), nie mogłem się przekonać do podmalówki w modelarstwie. Tyle, że nie ma większego sensu nakichać na coś, czego się nie spróbowało. A że akurat model w wielobarwnym kamuflażu wydaje mi się być przypadkiem gdzie taka technika może się ewentualnie sprawdzić, no i że akurat mam na warsztacie Spita to jest okazja by przekonać się czy mam rację. Krzywda mi nie grozi; dzbanek na pewno nie wyjdzie gorzej niż przed remontem. Jeszcze poprawię to i owo. Niewiele.
To zrobiłem jeszcze zimą:

Potem przyszła wiosna i jak zwykle samoloty poszły w kąt. W porze ciepłej liczą się tylko wyścigi!
Ale każdy sezon się kiedyś kończy i dzisiaj pociąłem sobie dwie godzinki:

Zrobiłem pierwszy rzaz piłką na linii podziału klap, jednak udało mi się powstrzymać szał niszczenia. ‘Spokojnie, kolego, bo będzie jak ze Spitfire – miał być szybki projekt z pudełka, a bujasz się z nim już dwa lata’. No… jakoś zmogłem się.
Jak widać po resztkach steru kierunku nie przejmowałem się stanem odciętych kawałków. Kiedy nikt nie będzie widział podkradnę żywiczny zestaw airesowskich powierzchni sterowych z kupki dodatków do Razorbacka . Potem odkupię se i jakoś to będzie. Początkowo chciałem poodcinać klapki chłodzenia silnika i używszy ich jako szablonów, wykonać nowe z blaszki. Ostatecznie tylko przerżnąłem krawędzie między nimi i naciąłem lekko linię ich nasady na okapotowaniu silnika. Na próbę pocieniowałem kilka skrajnych klapek i odgiąłem jedną. Da radę. I jak na ten projekt wystarczy:


To pierwszy model jaki zrobiłem po modelarskiej przerwie. I pewnie zniósłbym wygląd OTB, nieudolności malowania i kalkowania bo przecież o to chodzi, żeby kolejny model był lepszy, a tym samym poprzedni - gorszy, niestety. A najpoprzedniejszy - najgorszy. Jak to pisał niejaki Długosz w ‘Banderiach’ opisując krzyżackie proporce: ‘…potem ogon. Najpierw grubiej, później cieniej. Na końcu najcieniej’. Jednak absurdalność interpretacji malowania nie dawała mi spać. W końcu wypękałem i zabrałem się za destrukcję. Ostatecznym pretekstem był mój głęboki brak wiary w malarską technikę zwaną przedcieniowaniem. Tak samo jak odrzuciłem żmudne i wręcz matematycznie ścisłe podmalówki starych mistrzów na rzecz spontanicznego kształtowania barwnego światłocienia (zachowując jednak szacunek dla laserunków), nie mogłem się przekonać do podmalówki w modelarstwie. Tyle, że nie ma większego sensu nakichać na coś, czego się nie spróbowało. A że akurat model w wielobarwnym kamuflażu wydaje mi się być przypadkiem gdzie taka technika może się ewentualnie sprawdzić, no i że akurat mam na warsztacie Spita to jest okazja by przekonać się czy mam rację. Krzywda mi nie grozi; dzbanek na pewno nie wyjdzie gorzej niż przed remontem. Jeszcze poprawię to i owo. Niewiele.
To zrobiłem jeszcze zimą:

Potem przyszła wiosna i jak zwykle samoloty poszły w kąt. W porze ciepłej liczą się tylko wyścigi!
Ale każdy sezon się kiedyś kończy i dzisiaj pociąłem sobie dwie godzinki:

Zrobiłem pierwszy rzaz piłką na linii podziału klap, jednak udało mi się powstrzymać szał niszczenia. ‘Spokojnie, kolego, bo będzie jak ze Spitfire – miał być szybki projekt z pudełka, a bujasz się z nim już dwa lata’. No… jakoś zmogłem się.
Jak widać po resztkach steru kierunku nie przejmowałem się stanem odciętych kawałków. Kiedy nikt nie będzie widział podkradnę żywiczny zestaw airesowskich powierzchni sterowych z kupki dodatków do Razorbacka . Potem odkupię se i jakoś to będzie. Początkowo chciałem poodcinać klapki chłodzenia silnika i używszy ich jako szablonów, wykonać nowe z blaszki. Ostatecznie tylko przerżnąłem krawędzie między nimi i naciąłem lekko linię ich nasady na okapotowaniu silnika. Na próbę pocieniowałem kilka skrajnych klapek i odgiąłem jedną. Da radę. I jak na ten projekt wystarczy:































