Robiąc ostatnio porządki w garderobie na półkach z modelami trafiłem na pewnego starocia - Nakajima A6M2-N w skali 1:48, którego budowałem w 1991 roku. Model jest tak stary, że już prawie nie pamiętam co i jak z nim robiłem.
Zestaw to zabytkowa Tamiya (na ramkach podany jest rocznik 1973), z bardzo ładnym, wgłębnym rysunkiem linii blach na płacie oraz wypukłym na kadłubie i pływakach. Taka mała 'hybryda' .
Rufe jest już w znacznym stopniu złożony, przede wszystkim sklejone są obie połówki kadłuba, połączone elementy płata, głównego pływaka, wklejony w osłonę silnik oraz 'pomalowane' wnętrze. W zasadzie więc jest na najlepszej drodze do ukończenia i co ważniejsze - wyczekał się już wystarczająco i zasłużył na drugie 'życie'.
Postanowiłem, że będzie to taka mała rozgrzewka w projekcie przed kolejnymi zestawami i mój bardziej konkretny wkład do niego.
By nie zapędzić się w zbyt intensywną waloryzację, przeróbki, doróbki itp. przyjąłem, że pozostawię w spokoju kokpit (żadnego detalowania, przemaluję go jedynie na odpowieni kolor - nie wiem, co ja sobie wtedy myślałem ), osłonę pozostawię zamkniętą, nie będę już grzebał przy silniku (bo i tak jest już wklejony) i ograniczę się głównie do poprawienia powierzchni zewnętrznych - przeryję nowe linie na kadłubie, pływaku i wszędzie tam, gdzie są one wypukłe, wyczyszczę wszelkie niedoskonałości powierzchni, zlikwiduję wielką szparę między górą skrzydeł, a kadłubem, 'wyremontuję' pływak główny, w którym prawie dwadzieścia lat temu zalałem butaprenem kawałki ołowiu i powstały dzięki temu bardzo 'atrakcyjne' zapadliska w plastiku, poprawię śmigło i kołpak oraz być może przenituję wszystkie powierzchnie.
Mam nadzieję, że coś z tego 'dziadka' uda się wycisnąć i będzie mógł 'stanąć' na przykład w pobliżu Zera Tomka, choć oczywiście daleko, daleko z tyłu .
Jarek