sq9ans napisał(a):Oczywiście pomijam jakość modelu.
O nie, takiego cymesu pominąć nie można! Co rusz pojawiają się tu różni malkontenci i narzekają, że coś tam nie pasuje, a tu jamka skurczowa, tam ślad po wypychaczu, albo nity nie takie, albo płótno nie za bardzo (lub akurat za bardzo) itd. Teraz zobaczycie, jak wygląda
naprawdę paskudny model...
Uwaga, przewijanie w dół na własną odpowiedzialność!
Żeby nie było, że nie ostrzegałem!
Jeśli w najbliższym czasie odczujesz mdłości (co jest bardzo prawdopodobne), to natychmiast zamknij przeglądarkę. Jeśli to nie pomoże, otwórz ją ponownie i pooglądaj sobie jakiś porządny model, Wojtka Fajgi na przykład.
No to zaczynamy. Rzecz działa się jakieś ćwierć wieku temu. Był to zestaw w wersji IX UTI, czyli dwumiejscowy w barwach radzieckich. A ja chciałem Zumbacha... Za dokumentację służyła mi tablica barwna ze "Skrzydlatej Polski". W ramach konwersji zakleiłem otwór tylnej kabiny, a z płytek plastiku posklejanych w bloki wyrzeźbiłem "piątkowe" rury wydechowe i tunel chłodnicy. Przerobiłem śmigło na trójłopatowe. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba też oberżnąłem ster kierunku do wcześniejszej postaci.
Malowanie "autentykami" firmy Modelak. Niektóre z tych farb miały konsystencję i fakturę błota, inne - brudnej wody. Ale nie miałem porównania z innymi... Kalkomanie ze szrotu lub robione własnoręcznie - np. górne kokardy powstały z kawałka kalki, który pomalowałem na niebiesko, a następnie wyciąłem z niego koła, po czym powtórzyłem to z kawałkiem czerwonym. Litery - podobnie - wycinałem z kawałka pomalowanego na Sky (tak wyglądał Sky wg Modelaka). Kaczor powstał z białej kalki, na której domalowałem kolorowe elementy. Oznaka kościuszkowska to też biały podkład, ale kolorowe szczegóły dorysowałem długopisem, który do dziś niemal całkowicie wypłowiał.
A teraz zdjęcia. Naprawdę nic się nie stanie, jeśli ich nie obejrzysz. Może się stać, jeśli to zrobisz...
Z tego samego zestawu zrobiłem też później Spitfire Mk.I z 19 dywizjonu (z czarno-białym spodem, dwułopatowym śmigłem i wciągniętym podwoziem), ale ten został zutylizowany po niedługim czasie. I bardzo dobrze. Chociaż jak pomyślę, ile czasu plastik potrafi przetrwać, to już mi żal jakiegoś jeszcze długo nie narodzonego archeologa...