Pomysł zapodał JGucwa na sPWM, jest to konkurs w którym wykonuje się pruszkowskie modele. Ale chyba specjalnie pomysł tam nie chwycił, za dużo młodych użytkowników. Ja postanowiłem pójść o krok dalej i zrobić Jak-a starymi metodami, tak jak bym to zrobił pacholęciem będąc.
Na początek dwa zdjęcia przypominające z wątku inicjatora konkursu http://www.modelarstwo.org.pl/forum/viewtopic.php?t=37875
Znalazłem "wolne" biurko.

Posprzątałem, dokupiłem lampkę z epoki, słomiankę i wszystko trochę cofnąłem w czasie.

Zgromadziłem zgodnie z instrukcją wszystkie potrzebne narzędzia i farbki.

Tak więc kompletny zestaw składa się z następujących elementów:
- model właściwy
- dwa pędzelki
- doskonały czechosłowacki ołówek koh-i-noor do rysowania plam kamuflażu
- zapałki do nanoszenia kleju. Wytwór ZPZ Czechowice w drewnianym pudełeczku.
- żyletka polsilver z porobionymi ząbkami z jednej strony.
- 5 gumek recepturek wykonanych z prawdziwej dętki od roweru Wigry
- gruby zeszyt szkolny jako podstawka do cięcia
- klej w pojemniczku zabezpieczonym stearyną - był w pudełku z modelem
- pęseta/pęseta/pinceta dentystyczna
- klej hermol, gdyby nie starczyło kleju z zestawu
- zestaw farb Humbrol
- komplet pilników iglaków



Zrobiłem sobie doskonałą sypaną gruzińską herbatę (dostępna w handlu uspołecznionym), podwędziłem trzy delicje z zapasów na święta, puściłem z magnetofonu Wandę i Bandę ("Nie będę Julią wierną na balkonie...") i ochoczo zabrałem się do pracy.

Aha, jeszcze słowo o zawartości pudełka. Dwie ramki wypełnione po brzegi elementami. Plastik w kolorze melanż.



Detal wnętrza kabiny.

Duża dbałość o wierność oryginałowi. Minimalne przesunięcia form.

Literki to chyba sobie wytnę, przydadzą mi się kiedyś do shermanów w 1:35.

Po oczyszczeniu z drobnych nadlewek (delikatne są też przejścia pomiędzy detalem a nadlewką, właściwie trudno ocenić co jest czym), okazało się że kołki pozycjonujące są w innych miejscach niż odpowiadające im otwory. Dlatego zostały odcięte. Zmienię też kolejność prac - najpierw skleję połówki kadłuba a następnie wkleję półkę z radiem (element 2) i ścianę ogniową silnika (4).

Łaaa! Ten zapach kleju jest wciąż taki sam. Jak oni to robią? I ta jego gęstość, rozlewanie się w miejscach niepożądanych i schnięcie zanim się złączy elementy. No i te kłaczki ciągnące się za zapałką... Przepraszam, wzruszyłem się.

cdn.











