Boeing 707 to według mnie najładniejszy pasażer, kropka. Klasyczny jet, ładne proporcje kadłuba i usterzenia, skrzydła o dużym skosie, cztery równo rozmieszczone silniki. Do tego miał szczęście do eleganckich malowań (wyszukiwarka airliners.net jest tu nieocenioną skarbnicą przykładów).
Tymczasem...
...chciałem odpocząć od problematycznych zestawów.
Model EE nie był problematyczny dla portfela (~12pln), nie jest też problematyczny pod względem ilości części:
Mała ilość części idzie w parze z ich jakością i spasowaniem:
Połówka lewego skrzydła była zwichrowana, moczenie w ciepłej wodzie pomogło się z tym uporać. Jest trochę zapdanięć plastiku, są też gdzieniegdzie takie głupie grudki na jego powierzchni. Otwory na stateczniki poziome trzeba było powiększyć żeby coś w nie weszło, ale już po odpowiedniej korekcie stateczniki dopasowały się całkiem nieźle.
Mam niejasne wrażenie że statecznik pionowy jest jakby zbyt krótki, ale staram się to ignorować.
Silniki jak wiadomo są cztery, każdy składa się z trzech części, żadna z tych części nie słyszała nigdy terminu "dysza wylotowa", natomiast wszystkim będzie musiała się spodobać kąpiel w szpachlówce:
Jak już zbiorę bryłę do kupy, oszlifuję styki i szpachlowania, to następnym etapem będzie poprawienie linii podziału - są co prawda wklęsłe, ale dość często zanikają.
Jeszcze nie wiem czy wykorzystam pudełkowe kalkomanie PAN-AMu, czy zrobię tego boeinga w hipopotamicznym malowaniu LOTu z lat 60'. Głównym zadaniem dla tego modelu jest dać się poprawnie pomalować aerografem. To będzie mój pierwszy aerografowany model od... hmm, od 2001r. (wtedy psikałem ruskiem zasilanym lodówką, teraz będę psikał piwatą z puszki).