Samolocik jest już po kalkach, washu i filtrowaniu. Czeka na finalne "eksploatowanie" olejami i pigmentami.
To oznacza konieczność zintensyfikowania prac nad kokpitem, bo tam przecież pusto.
Mam zatem orczyki, drążki i agregat z tylnej kabiny:
Zbliżenie ujawnia pewne niedoskonałości, ale okiem nieuzbrojonym powinno być dobrze, tym bardziej że kropelka kleju będzie od spodu i niewidoczna:
Na początku warsztatu pokazywałem płytkę pod wiatrochron. Jest już uzupełniona i bez problemu wsuwa się pod szybkę. Po malowaniu dojdzie oczywiście jeszcze szkiełko celownika: