Witajcie,
Ponad rok przerwy od modeli samolotów więc trzeba ulepić jakiegoś nowego „gluta”. Mam sporo niepokończonych projektów które by wypadało ukończyć. Ale zamiast tego jest pomysł na kolejny nowy model, w sumie sam się zainspirowałem zdjęciem które wrzuciłem przy okazji podsumowania warsztatu PZL 11 „Cleveland”. Im dłużej patrzyłem na fotę tej wspaniałej maszyny tym bardziej myślałem czemu nie, no i niedawno zacząłem budowę. Jednak zanim przejdę do nudów z warsztatowych zmagań z oporną materią plastiku będzie trochę historii ewolucji tej maszyny.
Nie będę tu zgłębiał całej historii firmy Wedell Williams i tak na szybko skupie się na tym konkretnym egzemplarzu samolotu czyli typie 44 o numerze NR-61Y. W wytwórni Wedell Williams zbudowano trzy praktycznie identyczne samoloty (numery 44, 92, 121). Była to konstrukcja przygotowana stricte do wyścigów powietrznych i na tyle udana że startowała w wyścigach odnosząc sukcesy praktycznie przez całe lata trzydzieste (oczywiście modyfikowana w tym czasie). W najmocniejszej wersji samolot mógł latać z prędkością 550km/h. Mnie zainteresował samolot Roscoe Turnera który pierwotnie nosił malowanie „Gilmore Red Lion” nr. 121 (model tej maszyny zbudowałem kilkanaście lat temu, był to mój debiut w skali 1/32).
W stosunku do pierwotnego projektu wprowadzono szereg zmian które miały uczynić samolot szybszym. I tak silnik P&W Wasp wymieniono na P&W Hornet co wymusiło zbudowanie nowej większej osłony silnika (były dwie wersje tej osłony; gładka i z przetłoczeniami „bąblami” ), poprawiono aerodynamikę kadłuba wymieniając poszycie od silnika do kabiny pilota, powiększono przejście aerodynamiczne między skrzydłem a kadłubem, dodano nowe większe owiewki podwozia (które prawdopodobnie wzmocniono). Pewnie wprowadzono więcej drobnych zmian ale te są najistotniejsze dla oddania charakteru tej maszyny. Musiałem zdecydować która wersję maszyny będę odtwarzał w miniaturze, bo było ich kilka i na przestrzeni lat jej wygląd ewoluował tak samo jak malowanie.
Pierwotny „Red lion” numer rejestracyjny NR-61Y który miał ten samolot zawsze na stałe, numer startowy122.
Przebudowany z silnikiem Hornet kadłub ma już złoty kolor ale nowa osłona silnika jest nie malowana (srebrna) a skrzydła jeszcze w malowaniu „Red lion”, pierwotne owiewki podwozia (krótkie). Napis na kadłubie „Ring free specjal” numer startowy 122.
Praktycznie tak samo kadłub jest złoty ale ma inny kształt wycięcia na kabinę pilota, owiewki podwozia dalej krótkie. Numer startowy 57 na kadłubie.
I tu też podobnie cały samolot złoty , jednak kształt wycięcia na kabinę pilota znów uległ zmianie. Napis na kadłubie „Ring free specjal”.
Samolot przygotowany do filmu „ The Bowery” z napisem „ 20-th Century Picture”, kolory jak wyżej ale owiewki podwozia już nowe długie. Numer startowy 2 na kadłubie.
Wersja z nowa osłoną silnika z „bąblami” już całkowicie pomalowana na złoto, numer startowy 57. W tej wersji samolot uległ katastrofie (1935), Rosco miał szczęście został lekko ranny. I ta wersja samolotu najbardziej mnie interesuje ponieważ ma najładniejszą sylwetkę i wygląd wizualny.
Po kraksie samolot odbudowano i w zasadzie jego przędna część uległa niewielkim zmianą ( nowy kolektor wydechowy, natomiast kadłub na wysokości kabiny pilota został mocno przybudowany. Mianowicie podwyższono kabinę pilota co wymusiło zmianę owiewki, samolot stał się bardziej „garbaty”. Zmieniono tez kształt owiewek podwozia nieco je skracając. Samolot w tej wersji miał kilka różnych wersji napisów reklamowych a w końcowym okresie eksploatacji namalowano na nim listę wyścigów w których brał udział, numer startowy 57 następnie 25.
Można by jeszcze pokazać kilka opcji wyglądu tej maszyny, jednak myślę że to z grubsza wystarczy. Po roku 1937 na samolocie tym już nie ścigał się Roscoe tylko inni piloci, natomiast samolot nadal był jego własnością. Po wojnie samolot trafił do muzeum gdzie stoi do dziś (jakiś czas temu wykonano na nim remont) i dalej cieszy oko entuzjastów lotnictwa. Obecnie jest to jedna z niewielu oryginalnych maszyn wyścigowych „złotej ery”.
Model wykonuję na bazie leciwego zestawu firmy Williams Bross. Zestaw bardzo prosty i jak przystało na jego lata ale zadziwiająco dokładny, a trzeba wiedzieć że ten wypust ma już ponad czterdzieści lat! Zbudowany nawet z pudełka cieszy oko, natomiast po ulepszeniu i poprawkach na miarę dwudziestego pierwszego wieku jest ozdobą kolekcji. Model jest produkowany do dzisiaj z nowym pudełkiem i kalkami oraz modnym szarym plastikiem niestety formy już są wyeksploatowane i lepiej szukać modeli starych które są pod tym względem lepsze. Zestaw o numerze 32-121 pozwala na zbudowanie replik trzech maszyn o numerach 44, 92 i 121 wszystkie w bardzo atrakcyjnych malowaniach ale najciekawszy wizualnie jest „Red lion”. Box art z pudełka tego modelu prezentuje się bardzo ładnie:
Oczywiście budowa modelu z takiego starego zestawu wymaga sporego zaangażowania ale to i tak prosta robota w porównaniu z budową modelu od podstaw. Ponieważ planuję wykonać późną wersje maszyny już przebudowaną muszę zestaw nieco podrasować i ulepszyć tak aby wizualny efekt był zbliżony do oryginału. Konwersja nie będzie trudna i mam nadzieję że budowa będzie szła sprawnie. Jednak nie będzie to szybki projekcik bo realizuję go na zajęciach w pracowni modelarskiej którą prowadzę. Więc tak naprawdę przy okazji.
No ale dość smęcenia, budowę czas zacząć:
Wiedzę potrzebną do budowy tego modelu czerpię głównie z tych dwóch pozycji:
Ale wspieram się też innymi materiałami i internetem.
Na początek skleiłem skrzydła i poszerzyłem kadłub.
Narysowałem w programie 3D nową owiewkę silnika.
I następnie zleciłem jej wydrukowanie.
Wydruk choć ładny wymagał nieco obróbki.
Zabrałem się za powiększanie osłon podwozia.
I montaż silnika P&W Hornet (zestaw HpH do Arado 196, silnik BMW 132 ten sam tylko wersja licencyjna)
To co dotychczas popełniłem prezentuje się tak:
Na dobry początek tyle