Dysza ukończona.
Pracy było z tym co niemiara, bo chciałem choć trochę oddać charakterystyczne przepalenia występujące między lamelkami w tym myśliwcu. A jednocześnie nie chciałem zrobić zbyt mocno spalonej całej dyszy i chyba mi się to udało. Dodatkowo sama dysza i końcowe elementy silnika w MiG-23 są dość skomplikowane w budowie, więc pracy było sporo.
Zacząłem od położenia czarnego błyszczącego podkładu Tamki TS-14, który daje bardzo błyszczącą powierzchnię a do tego dobrze i mocno trzyma się powierzchni plastiku czy też żywic.
Gdy to dobrze wyschło położyłem tzw. kolory bazowe. Jak widać na zdjęciu. Mam taką zasadę, że im głębiej są umieszczone pewne elementy silnika, tym jaśniejszym metalizerem staram się je pomalować, żeby potem coś w ogóle było z zewnątrz widać.
Część elementów pomalowałem, zgodnie z instrukcją, zielonym kolorem, a samą wewnętrzną część dyszy (tzn. tę taką małą dyszę która montowana jest w samej dyszy wylotowej) wymalowałem zielenią i odtworzyłem przepalenia jasnym brązem oraz brudną bielą. To dość charakterystyczne w tym elemencie MiG-23. Zewnętrze, boczne "bolce" jak widać na foto pomalowałem pędzelkiem chromem Model Mastera.
Malowanie samej dyszy to już była zabawa, która zajęła mi chyba z 5 dni. Sporo było maskowania poszczególnych lamelek, żeby potem odtwarzać te charakterystyczne przepalenia i okopcenia. Wymalowałem je dwoma kolorami MRP, idealnymi do takich rzeczy: Exhaust Soot i Exhaust Metal.
Nie ma tego na zdjęciach, ale potem zamaskowałem to co powyżej pomalowałem (czyli te przestrzenie między lamelkami), i wziąłem się za same lamelki. Najpierw pokryłem je metalizerem Titanium Gold Alclada, żeby uzyskać delikatny żółtawy odcień metalu. Potem kombinując jak koń pod górę, znowu kolorem Exhaust Metal MRP, starając się zrobić osmolenia u podstaw lamelek, oraz delikatnie na ich samych końcach. Zależało mi żeby nie był regularne, tak jak na prawdziwym silniku.
Na koniec do gry weszły farby olejne. Aerografem i pędzelkiem nakładałem brąz i czarny kolor, jak również ich mieszanki. Także farbą olejną i aerografem korygowałem nieco wspomniane przepalenia. Było to o tyle wygodne, że jeśli coś wyszło przesadzone to łatwo było to stonować patyczkiem kosmetycznym, rolując go po powierzchni dyszy. Tak samo postępowałem z drobnymi kropelkami natryśniętymi aerkiem, które potem blendowałem pędzelkiem i korygowałem patyczkami.
Wnętrze dyszy to raczej moja interpretacja niewyraźnych zdjęć. Bo wyraźne są głównie z muzeum, gdzie zawsze widać dziwne, jakby zakurzone powierzchnie. W prawdziwych samolotach tak nie było. Dlatego położyłem jako podkład White Aluminium, potem zamaskowałem co drugą lamelkę i na to położyłem Exhaust Metal MRP. Po zdjęciu masek położyłem ten sam metalizer, ale tak żeby to co było zamaskowane było jaśniejsze niż to co maskowane nie było.
Na koniec jeszcze dodałem lekkie smugi biało-szarym washem, roztartym pędzelkiem, a na to wszystko delikatny filtr z Jet Exhaust Alclada.
Na obie dysze w finale poszedł czarny wash, na mniejszej wewnątrz i zewnątrz, na głównej tylko na zewnątrz.
Efekt na zdjęciach.