Model nie potrzebuje dokładniejszego opisu, bo dyskusje o nim się przewaliły po wszystkich forach modelarskich Wszechświata i każdy modelarz już sobie go kupił, albo wkrótce kupi. Ja sobie zrobiłem prezent na urodziny i ekspresowo poskładałem. W Szwecji jest już dostępna wersja z silniczkiem elektrycznym i odtwarzaczem dźwięku Merlina. Nie ma co prawda wtedy możliwości zamontowania makiety silnika, ale dzięki temu model jest prostszy w montażu i odpada kłopot z magnesami mocującymi pokrywy. Świetna zabawka, mogąca w upalne lata służyć jako wentylatorek na biurku, po odwrotnym podłączeniu baterii.
Kalki są te same co w zwykłym zestawie. Oczywiście samolot Johnny Johnsona był dla mnie najlepszym wyborem. Lubię klasykę i szarozielony kamuflaż .
Montaż był bezproblemowy. Przestudiowałem dokładnie malowanie tej konkretnej maszyny, są w niej smaczki, takie jak np. lekko skośny pas Sky przed usterzeniem, albo MSG zachodzące łukiem na ster kierunku. Od siebie dodałem nity na kadłubie, tak jak kolega Jarek Gurgul stwierdził, wczesne Dziewiątki miały wypukłe nity, usunąłem też zewnętrzne karabiny maszynowe, bo oryginał ich nie miał. Niczego więcej ten model nie potrzebuje.
Malowany lakierami Gunze C. Wszystko było dobrze, do czasu, gdy przez pomyłkę użyłem do pokrycia całości błyszczącego lakieru akrylowego Vallejo. Pomyliłem buteleczki! To w efekcie znacznie pogrubiło warstwę lakieru, bo potem musiałem oczywiście pryskać matowym...Cóż pośpiech i późna pora potrafią trochę naszkodzić.
Jeśli zabraknie komentarzy, to uznam, że Wam z zachwytu odebrało zdolność pisania.








