Mam niepewne uczucia co do tego P-47. Bo to piękny model, pięknie wykonany, czysto i bez wpadek. Bardzo staranne malowanie. Bardzo przekonująca i spójna forma: delikatne ślady eksploatacji i brak agresywnych przerysowań idą w parze z 'czystą' prezentacją. Zresztą, jestem właśnie po studiowniu zdjęć P-47 i widzę, że to był bardzo porządny i niechętnie 'łachający się' samolot.
Tylko brakuje mi tej wisienki na torcie. To świetny model.... tylko - właśnie - MODEL. Widzę bardzo dobre opanowanie modelarskiej sztuki, a nie widzę samolotu. Nie czuję smrodu spalonego paliwa z domieszką oleju i nie wyławiam z niego woni spalonego kordytu. Nie strzepuję z rąk confetti startej farby i nie oglądam się nerwowo za siebie w przekonaniu, że ktoś krzyknął imię pilota. Samolotu mi brakuje.
Tylne kółko to faktycznie na flaku wyszło. W tak starannym modelu razi trochę (troszeczkę), widoczna krawędź łączenia skrzydła wewnątrz chwytu powietrza do kabiny i fotokarabin przedstawiny jako dziura w płacie (może się mylę? zbliżenie by wyjaśniło sprawę).
Szukając materiałów do mojego Juga trafiłem na coś takiego:

To ten samolot? Bo jeżeli tak to malowanie przodu na żółto budzi moją ciekawość
Bardzo zainteresowała mnie sama Patsy. Łukasz, wspomniałeś, że wziąłeś ją z kalek do późniejszego P-47 Barnesa. Bardzo to ciekawe, bo znaczyłoby to, że namalowano identyczną Pin Up Girl. Masz jakieś foty tej N-ki?











