Gloster Meteor Mk.III - 1/72 MPM/Airfix
Witam,
Chwilową przerwę w pracach nad Aircobrą wykorzystałem na dokończenie dawno rozgrzebanego modelu Meteora Mk.III. W tej skali jedynie Airfix wyprodukował dawno temu tą wersję. Jest ona w sprzedaży do dzisiaj. I ponieważ nie ma konkurencji, można powiedzieć, że rządzi. Inne firmy, nie wiedzieć czemu, omijały i omijają wersje użyte bojowo w II wojnie światowej, czyli Mk.I/III. A Meteor wcześniej rozpoczął służbę liniową niż Me 262, wyprzedając go o kilka tygodni. Liczba modeli Me 262 bije jednak na głowę Meteora. Firmy modelarskie ograniczały się w tej skali do wersji powojennych, użytych śladowo w wojnie w Korei. Z braku innych możliwości skleiłem jakiś czas temu Mk.III Airfixa. Jednak w zeszłym roku kupiłem nowy MPM - Meteor Mk.IV. Ponieważ wczesna wersja Mk.IV różniła sie zewnętrznie od Mk.III silnikami i skrzydłami, wymyśliłem sobie, że zrobię konwersję tego modelu właśnie na wersje Mk.III. Z wykorzystaniem skrzydeł i gondoli silnikowych z zestawu Airfixa. Jak później w trakcie budowy sie okazało, z Airfixa wykorzystałem jeszcze przednie i częściowo główne podwozie, wiatrochron i część stałą owiewki. Model uzupełniłem o część elementów, które dało się wykorzystać z żywicznych zestawów CMK, dedykowanych do modelu Mk.8/9 firmy MPM. Między innymi silnik RB Derwent, kadłubowy zbiornik paliwa, wnęki podwozia, częściowo kabinę, klapy oraz hamulce aerodynamiczne. Pewnym problemem był kolor zbiornika. Początkowo pomalowałem go na czerwono. Kiedyś widziałem tak malowane zbiorniki w Barracudzie (w skrzydłach). Ale ponieważ nie znalazłem potwierdzenia dla takiego malowania, przemalowałem go na kolor metalu. Doklejenie skrzydeł wymagało użycia szpachli, gdyż między centropłatem a skrzydłem była spora różnica grubości profili. Ale jakoś się udało. Myślę, że jak na moją pierwszą próbę takiej hybrydy, model wyszedł w miarę dobrze. Jak zwykle po zrobieniu zdjęć widać różne braki i ułomności, ale każdy następny model jest lepszy o te nauki. Jakoś dziwnie w tym świetle wyszła owiewka, mimo że odsuwana część jest cieniutką vacu, a resztę polerowałem przed zdjęciami. I naprawdę nie są ani matowe, ani nieprzejrzyste. Model w barwach 74 Dywizjonu RAF, 1945 r. Niestety kalki egzemplarza z 616 Dywizjonu poszły wcześniej na model Airfixa. Jeśli chodzi o zdjęcia, to cały czas daję szansę mojemu staremu Kodakowi, ale on niestety uparł się by olewać moje wysiłki, by wspomóc go światłem (łącznie 1400 W) i namiotem bezcieniowym. Chyba jednak pójdzie w odstawkę (do zdjęć wakacyjnych). Tymczasem efekty walki z oporną materią (tak modelem, jak i aparatem) widać na załączonych zdjęciach. Nie dawałem większych ponieważ jest ich dużo, a ich jakość nie pozwala na epatowanie wielkością
Kładę głowę pod topór krytyki.
Pozdrawiam
Krzysiek
Chwilową przerwę w pracach nad Aircobrą wykorzystałem na dokończenie dawno rozgrzebanego modelu Meteora Mk.III. W tej skali jedynie Airfix wyprodukował dawno temu tą wersję. Jest ona w sprzedaży do dzisiaj. I ponieważ nie ma konkurencji, można powiedzieć, że rządzi. Inne firmy, nie wiedzieć czemu, omijały i omijają wersje użyte bojowo w II wojnie światowej, czyli Mk.I/III. A Meteor wcześniej rozpoczął służbę liniową niż Me 262, wyprzedając go o kilka tygodni. Liczba modeli Me 262 bije jednak na głowę Meteora. Firmy modelarskie ograniczały się w tej skali do wersji powojennych, użytych śladowo w wojnie w Korei. Z braku innych możliwości skleiłem jakiś czas temu Mk.III Airfixa. Jednak w zeszłym roku kupiłem nowy MPM - Meteor Mk.IV. Ponieważ wczesna wersja Mk.IV różniła sie zewnętrznie od Mk.III silnikami i skrzydłami, wymyśliłem sobie, że zrobię konwersję tego modelu właśnie na wersje Mk.III. Z wykorzystaniem skrzydeł i gondoli silnikowych z zestawu Airfixa. Jak później w trakcie budowy sie okazało, z Airfixa wykorzystałem jeszcze przednie i częściowo główne podwozie, wiatrochron i część stałą owiewki. Model uzupełniłem o część elementów, które dało się wykorzystać z żywicznych zestawów CMK, dedykowanych do modelu Mk.8/9 firmy MPM. Między innymi silnik RB Derwent, kadłubowy zbiornik paliwa, wnęki podwozia, częściowo kabinę, klapy oraz hamulce aerodynamiczne. Pewnym problemem był kolor zbiornika. Początkowo pomalowałem go na czerwono. Kiedyś widziałem tak malowane zbiorniki w Barracudzie (w skrzydłach). Ale ponieważ nie znalazłem potwierdzenia dla takiego malowania, przemalowałem go na kolor metalu. Doklejenie skrzydeł wymagało użycia szpachli, gdyż między centropłatem a skrzydłem była spora różnica grubości profili. Ale jakoś się udało. Myślę, że jak na moją pierwszą próbę takiej hybrydy, model wyszedł w miarę dobrze. Jak zwykle po zrobieniu zdjęć widać różne braki i ułomności, ale każdy następny model jest lepszy o te nauki. Jakoś dziwnie w tym świetle wyszła owiewka, mimo że odsuwana część jest cieniutką vacu, a resztę polerowałem przed zdjęciami. I naprawdę nie są ani matowe, ani nieprzejrzyste. Model w barwach 74 Dywizjonu RAF, 1945 r. Niestety kalki egzemplarza z 616 Dywizjonu poszły wcześniej na model Airfixa. Jeśli chodzi o zdjęcia, to cały czas daję szansę mojemu staremu Kodakowi, ale on niestety uparł się by olewać moje wysiłki, by wspomóc go światłem (łącznie 1400 W) i namiotem bezcieniowym. Chyba jednak pójdzie w odstawkę (do zdjęć wakacyjnych). Tymczasem efekty walki z oporną materią (tak modelem, jak i aparatem) widać na załączonych zdjęciach. Nie dawałem większych ponieważ jest ich dużo, a ich jakość nie pozwala na epatowanie wielkością
Pozdrawiam
Krzysiek