Hej,
Dziękuję za pozytywny odbiór
Czysty jest świadomie, z uwagi na to, że był to dopiero początek wojny zdecydowałem się tylko na delikatne cieniowanie.
Co do ICM vs Tamiya - tak jak pisałem, to był zakup zaraz po premierze. Tworzywo było takie biało-kremowe, pokryte resztkami jakiegoś oleju, który trzeba było porządnie zmyć. Kilka małych części połamało mi się przy wycinaniu z ramek, czy obróbce co mi się zasadniczo nie zdarza - właśnie przez tą kruchość plastiku. No i okropnie mętne szkło + jamki skurczowe w klapach - bardzo wredne miejsce do zaszpachlowania, bo trzeba było odtwarzać fakturę tych żeberek.
Jak oglądałem w necie jakieś relacje z klejenia to ludzie nie mieli takich problemów, więc myślę, że jakość tworzywa z czasem uległa znacznej poprawie. A do dzisiejszego ICM to nawet nie ma co porównywać
Technologicznie to, nie licząc poprawionego kadłuba i podziału kilku części (zespół śmigła, wanna kabiny pilota), rzeczywiście ten sam model co Tamiya. A ponieważ i tak musiałem przerobić skrzydła, żeby zrobić z niego E-1, to od początku byłem nastawiony na większy niż normalnie nakład pracy.
Takie rzeczy jak maszty anten wymieniam na igły, kompromis jeśli chodzi o kształt, ale zdecydowanie ważniejsza dla mnie jest wytrzymałość. No i dużo łatwiej przepleść nić naciągu