Modelarstwo z pasją

Ukończyłem go z rok temu. Wstawiam z kronikarskiego obowiązku. Ten typ raczej nie wzbudza emocji. Użyłem do niego blaszki PART, która zniknęła w kadłubie, więc nawet nie widać wkładu pracy. Samolot w oklepanym malowaniu 94 dywizjonu pościgowego USAC "Hat in the Ring" we Francji, kwiecień 1918 r. Nie chciałem robić malowania Rickenbackera, ale okazało się, że i tak na nim latał.













Przy okazji wypróbowałem fajny patent, może już znany, ale dla mnie odkrycie. Okazuje się, że można wstawiać tu adresy fotek wklejanych bezpośrednio w galerii na MW i tak obejść problem serwisów hostujących zdjęcia.

Fajnie wygląda! Lubię to malowanie, no i szacun za śruby rzymskie.
Mam do tego samolotu sentyment, bo w zaprzeszłej młodości (jakoś tak ok. 1972 roku) zrobiłem ten samolot w 1/72 z Revella. Bardzo mi się podobała jego sylwetka, ale wątłe zastrzały doprowadziły do jego szybkiej dezintegracji i był to pierwszy (i jeden z nielicznych) "zachodnich" modeli, które poszły do lamusa (bo nie umiałem wyrzucić 70 zł ) - reszta modeli z tamtych czasów nadal jest na półce, ale raczej w tylnych rzędach .
Jak urosnę, to sobie go zrobię w większej skali

Bardzo fajny model, choć za tym typem samolotu nie przepadam.

Aleksander napisał(a):Fajnie wygląda! Lubię to malowanie, no i szacun za śruby rzymskie.
Mam do tego samolotu sentyment, bo w zaprzeszłej młodości (jakoś tak ok. 1972 roku) zrobiłem ten samolot w 1/72 z Revella.

Dzięki. Ze wszystkich sposobów montowania naciągów, przeciąganie żyłki przez rurki wydaje mi się najprostsze.
Z tym 1972 rokiem toś mi Kolego zaimponował. Moje pierwsze wspomnienia modelarskie sięgają jednak dekady później.

GrzeM napisał(a):Bardzo fajny model, choć za tym typem samolotu nie przepadam.

Tak jak napisałem - ten typ nie wzbudza emocji, mimo że jest bardzo zgrabnym samolotem. Ni28 został wyprodukowany w tym samym czasie i podobnej liczbie co Fokker Dr.I. Natomiast popularność modelarską obu typów dzielą lata świetlne. W ofercie jest tylko model Rodena z opatrzonymi malowaniami USAC, brak malowań francuskich (prototyp), czy powojennych szwajcarskich lub amerykańskich (nawet, jeśli były to pojedyncze egzemplarze). I raczej nie zanosi się na ożywienie, jak to się stało np. z SE.5a, gdy wydał go na nowo Eduard. A przecież SE.5a Rodena też nie był złym modelem.

Przepraszam za trochę OT

Vierbein napisał(a):Z tym 1972 rokiem toś mi Kolego zaimponował. Moje pierwsze wspomnienia modelarskie sięgają jednak dekady później.

Ja już jestem cieleśnie 60+, chociaż znacznie młodszy duchem . A 1972 roku okazało się, że mam wujka w Anglii, który w czasach plastikowych wyrobów firmy "Ruch" i czasami Veb Plasticardu z NRD, przysyłał mi resoraki (wtedy się mówiło "miniatury") samochodów Matchboxa i samoloty Airfixa do sklejania. Miałem "szacun na dzielni"!