Wiele lat temu - nie pomnę kiedy - udało mi się kupić Friedricha Hasegawy, ale w malowaniach z Frontu Wschodniego, za którym to teatrem wojny zbytnio nie przepadam. Nie zdawałem sobie sprawy, jak trudno jest znaleźć malowanie (i kalki) do wersji F z Zachodu, nie licząc oklepanych malowań Assi Hahna, czy Marseille'a, albo wersji JaBo bodajże z Sycylii. Przeróbki na samolot Gallanda przerastały moje możliwości, chociaż akurat znalazłem kalki do wersji F-0 ze słynnego lotu z homarami.
Wreszcie kolega @barszczo (jeszcze raz dziękuję!) poratował mnie kalkomaniami do samolotu Fw. Jahnera (z zestawu Eduarda), z bardzo ładnym moskitem na nosie.
Dzięki temu udało się go wreszcie skończyć na początku tego roku - w zasadzie, jak zdecydowana większość moich modeli jest "spudła", z dodatkiem pasów i drobnych elementów w kokpicie. Korzystając z galerii Defianta, sfotografowałem też Friedricha.
Oto i on - i - jak pisze Mac Eyka - "można rzucać pomidorami"




















