Junkers J.1 Wingnut Wings – tombak co złotem się być wydaje
Nie będę robił dokładnego inboxa- zdjęcia wyprasek krążą w Internecie w takich ilościach, że nawet dzieci neostrady są w stanie sobie to wuguglać. Nie będę też pisał nic o zgodności z dokumentacją- model przypomina to, co widac na zdjęciach archiwalnych, a ja nie należe do modelarzy czerpiących satysfakcję i doznających uniesień podczas liczenia śrubek i nitów. Jestem modelarzem, który kupił sobie kolejne pudełko do magazynu. No właśnie, pudełko.

Elegancki boxart, srebrne wstawki, wysokiej jakości karton. Wszystko waży godnie, wnętrze wypełnione po brzegi; kolorową instrukcją, eleganckimi wypraskami pełnymi delikatnych elementów. Piękne! W sam raz na prezent :> No właśnie, na prezent, bo na pierwszy rzut oka wygląda to wszystko niezwykle atrakcyjnie. Tyle, że niestety, już po chwili, tombakiem zalatuje.
Zacznijmy od instrukcji.

Elegancka kniga z kolorowymi obrazkami i barwnymi zdjęciami. Gruba, solidna.. i nieczytelna.

Artystyczny filtr, którym potraktowano szkice pokazujące sposób montażu poszczególnych elementów atrakcyjnie wygląda na pierwszy rzut oka. Kolejne, jednak, rzuty pozwalają odkryć, że sklejanie będzie niezłą łamigłówką, zgadywanką. Spoko, DML robi większe psikusy, pomijając niektóre elementy albo podpowiadając wykonalną kolejność prac.
Przerost formy nad treścią numer trzy to elementy fototrawione.

W zestawie mamy niedużą blaszkę, która przy tych samych gabarytach mogła by zawierać dużo bardziej potrzebne detale. Mamy pasy- ok. Mamy też kawałek poszycia kadłuba- moim zdaniem bez sensu. Choćby z tego względu, że fototrawione sznurowanie wygląda załośnie w porównaniu z elementami wtryskowymi.

Zamiast tego można było dać parę drobiazgów do wzbogacenia wnętrza, czy osłon silnika. A właśnie!

Jak widać, osłony silnika to katastrofa! Tym większa, że producent dał możliwośc przyklejenia ich w pozycji otwartej lub zamkniętej, a co więcej, przekornie, w instrukcji zamieścił kilka zdjęć obnażających mizerię modelu w tej materii. Po pierwsze wypychacze, swym umiejscowieniem konkurujący z modelami HobbyBoss’a. Po drugie wręgi. W 1/72 może by to tak nie raziło, ale modelu przeszło dwukrotnie większym, ten dośc delikatny a jednocześnie charakterystyczne detal można było wykonać nawet jako osobny element wtryskowy. Lub umieścić na blaszce, w miejsce gigantycznego loga producenta.
Skoro już w rejonie przodu jesteśmy, to zerknijmy jeszcze na silnik


Cylindry w silniku mistrzostwem świata nie są. Finezją przesadną nie grzeszą, choć w 1/48 były by całkiem OK. Pochwały godne są dwie wersje, bo skoro producent zdecydował się na mało ciekawy pomysł polania paru detali razem z cylindrami, to jednak dał rzeczone cylindry także pozbawione dodatkowych atrakcji. Podobnie zresztą jest w przypadku KM-ów; mamy wersję z osłoną lufy i bez niej.

Tylko czemu w blaszce zabrakło tego elementu?
Pewien niesmak budzi też konstrukcja kompasu.

Element rodem ze skali 1/72, w który wklejamy kalkomanię. To też można było rozwiązać nieco bardziej atrakcyjnie
Marudny jestem, ale tej jakości model wtryskowy pojazdu pancernego, w świetle obecnych standartów, był by uznany za, co najwyżej, przeciętny. Niemniej jednak, mam upatrzonych kilka kolejnych wypustów WW, które kupię śmiało, a nawet może posklejam. Po cichu liczę także na to, że następne modele będą w pełni godne zachwytów, jakim obdarzono obecne już na rynku produkcje. Mocno na wyrost, prawdę mówiąc.

Elegancki boxart, srebrne wstawki, wysokiej jakości karton. Wszystko waży godnie, wnętrze wypełnione po brzegi; kolorową instrukcją, eleganckimi wypraskami pełnymi delikatnych elementów. Piękne! W sam raz na prezent :> No właśnie, na prezent, bo na pierwszy rzut oka wygląda to wszystko niezwykle atrakcyjnie. Tyle, że niestety, już po chwili, tombakiem zalatuje.
Zacznijmy od instrukcji.

Elegancka kniga z kolorowymi obrazkami i barwnymi zdjęciami. Gruba, solidna.. i nieczytelna.

Artystyczny filtr, którym potraktowano szkice pokazujące sposób montażu poszczególnych elementów atrakcyjnie wygląda na pierwszy rzut oka. Kolejne, jednak, rzuty pozwalają odkryć, że sklejanie będzie niezłą łamigłówką, zgadywanką. Spoko, DML robi większe psikusy, pomijając niektóre elementy albo podpowiadając wykonalną kolejność prac.
Przerost formy nad treścią numer trzy to elementy fototrawione.

W zestawie mamy niedużą blaszkę, która przy tych samych gabarytach mogła by zawierać dużo bardziej potrzebne detale. Mamy pasy- ok. Mamy też kawałek poszycia kadłuba- moim zdaniem bez sensu. Choćby z tego względu, że fototrawione sznurowanie wygląda załośnie w porównaniu z elementami wtryskowymi.

Zamiast tego można było dać parę drobiazgów do wzbogacenia wnętrza, czy osłon silnika. A właśnie!

Jak widać, osłony silnika to katastrofa! Tym większa, że producent dał możliwośc przyklejenia ich w pozycji otwartej lub zamkniętej, a co więcej, przekornie, w instrukcji zamieścił kilka zdjęć obnażających mizerię modelu w tej materii. Po pierwsze wypychacze, swym umiejscowieniem konkurujący z modelami HobbyBoss’a. Po drugie wręgi. W 1/72 może by to tak nie raziło, ale modelu przeszło dwukrotnie większym, ten dośc delikatny a jednocześnie charakterystyczne detal można było wykonać nawet jako osobny element wtryskowy. Lub umieścić na blaszce, w miejsce gigantycznego loga producenta.
Skoro już w rejonie przodu jesteśmy, to zerknijmy jeszcze na silnik


Cylindry w silniku mistrzostwem świata nie są. Finezją przesadną nie grzeszą, choć w 1/48 były by całkiem OK. Pochwały godne są dwie wersje, bo skoro producent zdecydował się na mało ciekawy pomysł polania paru detali razem z cylindrami, to jednak dał rzeczone cylindry także pozbawione dodatkowych atrakcji. Podobnie zresztą jest w przypadku KM-ów; mamy wersję z osłoną lufy i bez niej.

Tylko czemu w blaszce zabrakło tego elementu?
Pewien niesmak budzi też konstrukcja kompasu.

Element rodem ze skali 1/72, w który wklejamy kalkomanię. To też można było rozwiązać nieco bardziej atrakcyjnie
Marudny jestem, ale tej jakości model wtryskowy pojazdu pancernego, w świetle obecnych standartów, był by uznany za, co najwyżej, przeciętny. Niemniej jednak, mam upatrzonych kilka kolejnych wypustów WW, które kupię śmiało, a nawet może posklejam. Po cichu liczę także na to, że następne modele będą w pełni godne zachwytów, jakim obdarzono obecne już na rynku produkcje. Mocno na wyrost, prawdę mówiąc.



