Albatros napisał(a):Problem w tym, że wszędzie już od dawna przestała liczyć się jakość a najważniejsza jest cena. I jest garstka pasjonatów, którzy są w stanie zapłacić więcej za coś, co reprezentuje wysoki poziom, docenić to, ale jest ich zwykle za mało.
Ale to kompletnie nie dotyczy Wingnutów.
1) Jackson - albo ktoś obok niego ( a sępów przy takim nadzianym inwestorze nigdy nie brakuje) miał wizję biznesów przywiązanych do jego okołolotniczych pasji i na tym stracił kupe kasy - dyr generalny jego kolekcji samolotów siedzi prawomocnie skazany za defraudację kilku baniek w $.
2) - świadomie wybrali skalę - to są duże modele relatywnie niewielkich samolotów ( ok Felixtowe pomijam czy Gothę) i tak naprawdę żenująco proste. Same maszyny nie były jakos megaskomplikowane a zrobienie takich prostych detali w 32 już od razu robi efekt wow. Detalu tam jest niewiele, uproszczenia straszliwe (co by sie działo jakby IBG w 48 odlało silnik z popychaczami w jednym kawałku ?
) ale zostało to super zilustrowane (Ronny Bar namalował na nowo te samoloty) zapakowane, świetny koncept instrukcji - najbardziej chyba dopracowane jakie widziałem - zerowe pole do domyślania sie co do czego przykleić no i jakość epoki cyforwej - w tej skali ładnie i proporcjonalnie wyglądaja paski i sciegi szycia na skrzydłach, cos z czym edek który to wymyślił i zrealizował (Spad S.XIII) nie radzi sobie w skali
3)- pionowa integracja dystrybucji ( jak to się fachowo nazywa) do dzisiaj jest niedościgłym marzeniem większości koncernów marzących o wyeliminowaniu dystrybutorów i ich kosztów z systemu ale ogranicza sprzedaż ( popatrzcie na narzekania ludzi z USA jak maja coś kupic w sklepach w Europie - po prostu nie kupują i mają to gdzieś) a nigdy nie zainwestowali w własne magazyny spedycyjne, szczerze mówiąc nie wiem dlaczego szukali dystrybutorów wystarczyło by im wejść na amazona i byłby lepszy efekt.
4) - model finansowy sie nie spinał, bo nikt tego nie oczekiwał, to miało dawac własciecielowi i ludziom radość i dawało. Ale teraz trzeba ratować co się da, więc ludzie, którzy z PJ zarządzali podsatwową spółka zaczęli robić porządek i ciąć koszty. Na śmietnik leci wszystko co dzisiaj ich kosztuje. WnW idzie na sprzedaż - jako całość albo w kawałkach, sorry nie ma sentymentów. Dla PJ i tak więcej jest warta jego zabawka gdzie ma swoje własne prawdziwe samoloty niz fabryka plastikowych zabawek.
5) - chwała ekipie WnW za to co dali rynkow w postaci dokumentacji - ich jedna instrukcja daje więcej materiałow niż wszystkie dostępne dotąd publikacje tworzone przeważnie przez zmarłych w postanim dziesięcioleciu panów z peselami na 2 i 3 - dlateogo padł de facto windsock - autorzy są wszyscy Late.
6) poza niszowościa topi ich też skoncentrowanie się na jednej skali i fobie antyfrancuskie
. Mogli zrobić ekosystem całościowy, zrobili w 32 ale to ciągle jeszcze mniejsza nisza w niewielkim rynku bo są tematy, które zadeklarowali, że nie dotkną - a tu akurat jest sporo fajnych modeli do zroienia w rozsądnych pieniądzach. Bo akurat to że ich mocno po kieszeni walnąły Gothy czy Felixtowe to nie wątpię.
7) szkoda że nie zdążyli w tym całym szaleństwie wydac Friedrichafena
Byłąby wreszcie do niego dokumentacja
8) Za chwile te modele się pojawią - rok dwa i wypłyną, pewnie Hobbyboss je kupi, będą tłuczoen przez kolejne 30 lat w coraz gorszej jakości miękkim chinskim plastiku
9) - dopóki żarł Tolkien, to pewnie nikt tego zbytnio nie pilnował, kasa płynęła drzwiami i oknami ale jedna, druga nietrafiona inwestycja w film i zaczął się rollercoaster