Witajcie
Na wstępie moderatora proszę o wpisanie na listę
Namówiony przez kolegów z TOMCATSKY na coś prostego i mniej ambitnego niż zwykle wyciągnąłem stary model, który jakieś 10 lat temu budowałem na zajęciach modelarskich z dzieciakami. Przemogłem się i mimo narzuconych a priori uproszczeń oraz skali, z którą się rozstałem na rzecz 48’mki, postanowiłem ten model dokończyć. Spitfire LF MkXVI E z kroplową osłoną kabiny w skali 1/72 od Hellera. Konwencja modelu, w związku z uproszczeniami (zwłaszcza cockpit i podwozie) zakłada, że będzie to miniatura przedstawiona „w locie”.
Będę go chciał pomalować w barwy pierwszego takiego Spitfire’a, jaki latał z szachownicą, czyli TD240. Udokumentowany na kilku fotografiach, ale i tak wiele znaków zapytania co do tego samolotu pozostaje. Nie wiem jeszcze czy model będzie miał oznaczenie WX*V, czy może indywidualne SZ*G G/Cpt Aleksandra Gabszewicza. Tak czy inaczej będę wdzięczny za pomoc w zakresie fotografii czy innych materiałów. AeroPlana z „Samolotami Gabszewicza” mam.
Wznowienie prac nad tym kiepskim, jak na dzisiejsze standardy, zestawem nastąpiło kilka tygodni temu, więc co nieco już zrobiłem. Model po kilku latach leżakowania w pudełku wyglądał tak, że skrzydła były sklejone z kadłubem, a połączenia wyszpachlowane. Odseparowane powierzchnie sterowe, a lotki i ster kierunku częściowo przygotowane do przyklejenia do płatowca. Najwięcej czasu poświęciłem przed laty na trasowanie linii podziału blach. Są zrobione na skrzydłach, choć nie w 100%.
Na skrzydłach do poprawienia pozostały linie pokryw działka. Były to jedne z niewielu wklęsłych linii na tym modelu. Widać też wyraźniej te wytrasowane przeze mnie, jak również uszkodzenia faktury powierzchni, które trzeba będzie poprawić.
Kadłub ma nie wytrasowane linie, widać na nim także ślady prób robienia wypukłych nitów. Ktoś zgadnie jaką metodą?
W kabinie jest tablica z
trawionki dołączonej do zestawu Spitfire VB Airfixa, z tego co pamiętam. Dostałem ją w prezencie i postanowiłem w tym projekcie wykorzystać. Niewiele widać z tego co wewnątrz, z uwagi na figurkę pilota (do poprawienia – pewnie będę prosił o pomoc Kolegów od figurek). Najważniejszym elementem będzie celownik, który muszę wykonać od podstaw.
Cała plastikowa pozostała „drobnica”. Z tego co widać nie wykorzystam owiewki, która jest za gruba i tym bardziej wiatrochronu, który na domiar złego jest ukruszony. Odpadają rury wydechowe i pokrywy podwozia, które będzie wciągnięte. Usterzenie będzie odchudzane.
Cała metalowa „drobnica”. I tu trochę ciekawostek. Te elementy pochodzą z jeszcze dawniejszego projektu, kiedy napaliłem się na wykonanie modelu Spitfire’a od podstaw (kiedyś to jeszcze zrobię). Jest do wykorzystania częściowo śmigło i kółko ogonowe. Zostało też „kopyto” i wytłoczona na nim owiewka do wersji Spitfre’a z garbem, jak również cały niemal komplet szkieletu ogona.
Metalowe śmigło po częściowym złożeniu. Wykorzystam z niego tylko jedną łopatę. Są one wypiłowane ręcznie z płaskownika miedzianego. Wybiorę najlepszą, oszlifuję, wypoleruję i odleję w żywicy. Kołpak odlany z cyny bardziej odpowiada wersji MkV, wiec jest nieco krótszy. Wykorzystam ten z zestawu, bądź zrobię nowy.
Tu porównanie kółeczka ogonowego, które ma gumową oponkę, miedzianą konstrukcję z tulejką w igły lekarskiej, z tym z zestawu.
Jeśli zajdzie potrzeba, to będę zaglądał do kilku spośród zgromadzonych do Spitfire’a źródeł.
Jedną z pierwszych czynności za którą się wziąłem to poprawienie górnej części osłony silnika. Pracowałem niegdyś nad poprawą jej obrysu, co widać na pierwszych
zdjeciach, ale moja ówczesna przeróbka była niewystarczająca. Wykorzystałem dwuskładnikową szpachlówkę Gunze. Tak to wyglądało po nałożeniu materiału.
W międzyczasie zabrałem się za rury wydechowe. Wykonałem jeden element imitujący okrągły-późny model, z zamiarem powielenia w żywicy podobnie jak łopaty śmigła. Model-rura-matka został, podobnie jak wspominane łopaty, wypiłowany z miedzianego płaskownika. Żeby było ciekawiej to dodam, że z tego samego Ma jakieś 2,5mm długości, a wygląda tak.
Na kolejnym zdjęciu rura przymierzona do szczeliny w kadłubie i chwyt powietrza do gaźnika po przyklejeniu i zmianie profilu, a przed szlifem.
Jako, że na malowanie modelu zdecydowałem się dopiero po tym etapie, to okazało się, że okrągłe rury nie wchodzą w grę, wiec… Z jednej strony się zmartwiłem, ale z drugiej ucieszyłem, bo rury typu „rybi ogon” bardziej mi się podobają. Wykonałem ją tak samo – z płaskownika miedzianego przez wypiłowanie odpowiedniego kształtu. Jest tylko jedna sztuka, którą odleję 12 razy. Miałem z tym prototypem więcej problemów niż z okrągłą rurą. Nie wyszło mi rozwiercenie rurki po wypiłowaniu profilu. Ale poradziłem z tym sobie poprzez opiłowanie nieco końcówki rury, owinięcie jej blaszką 0,05mm i zlutowanie całości. Później pozostało to oszlifować i wypolerować. Otwór uzyskany w ten sposób ma około 1mm głębokości. Powinno wystarczyć i odlew powinien się chyba udać.
W dalszej kolejności zająłem się pancernym fragmentem poszycia przed kabiną, który przykrywa zbiorniki paliwa. Postanowiłem odwzorować charakterystyczne odstawanie tego fragmentu, a nie trasować zwykłą linię podziału. Dlatego zeszlifowałem kadłub na górnej powierzchni nie szlifując po bokach, a na całość nakleiłem odpowiednio docięty arkusik blaszki miedzianej 0,05mm grubości. Przy tej okazji łatwiej było też odwzorować wlew paliwa do zbiornika. W zeszlifowanej części kadłuba wytrasowałem korek, a w blaszce nawierciłem otwór przez który go widać.
Kiedy zabierałem się za nanoszenie linii podziału na przejście skrzydło-kadłub, to zauważyłem, że znacząco się ono różni w stosunku do tego co powinno być. Obrys na spływie jest błędny, i profil jest za „głęboki” w tylnej części. By go nieco „spłaszczyć” dokleiłem kawałek plastiku z naddatkiem, z którego wyprowadziłem następnie właściwą krawędź spływu. Taśma do pewnego miejsca wyznacza krawędź blachy kryjącej przejście skrzydło kadłub. Zalałem do jej krawędzi klejem CA, później oszlifowałem osiągając efekt założenia blach „na zakładkę”
Profil przejścia w swojej środkowej części był również za głęboki, więc nałożyłem tam tej samej dwuskładnikowej szpachli, z której wykonałem nową górną osłonę silnika. Przejście poprawiłem surfacerem. Widać też imitację wybrzuszenia, które występuje w miejscu gdzie jest wręga działowa silnika. Z drugiej strony wybrzuszenie jest inne – mniejsze i przesunięte bardziej do przodu.
A na koniec tego przydługawego wstępu wytoczone z mosiężnego pręta osłony luf działek. W modelu jak się okazało po wstępnych przymiarkach miały zły obrys, były zbyt krótkie, miały za małą średnicę, a co najgorsze nie miały idealnie okrągłego przekroju. Oprócz osłon luf, wytoczyłem też osłony na lufy karabinów maszynowych. Tak prezentują się wklejone na próbę w krawędź natarcia skrzydła.
W osłonkach nawierciłem otwory i w przypadku działek wstawiłem już imitację luf zrobione z igieł lekarskich o średnicy 0,7mm.